Książka ma się dobrze
Jeszcze niedawno dość powszechnie słyszało się opinię, że definitywnie nadchodzi kres książki drukowanej. Internet miał być nowym medium, które powoli zakończy erę Gutenberga. Wygląda na to, że katastrofę trzeba będzie jednak odwołać.
Fot. Colin Adamson
Tak to już jest z internetem, i w ogóle z nowymi mediami, że wywołują mnóstwo nadziei, ale także wiele obaw i najróżniejszych społecznych miraży. Wystarczy przypomnieć przykład opinii o raczkującej (w Europie) w połowie XX wieku telewizji. Twierdzono, że nowe medium wkrótce wyprze i radio, i kino. Wszak przyjemniej jest oglądać film na własnej wygodnej sofie niż na twardym (przełom lat 40. i 50.!) fotelu w kinie. O radiu nie było powodu dyskutować - przecież nie miało obrazu!
Oczywiście dziś znamy przyczyny innego obrotu spraw. Radio tak naprawdę działa w innej niszy rynkowej i spełnia inne oczekiwania. Podobnie kino - oglądanie filmu jest oczywiście najważniejsze, ale liczy się również samo „wyjście do kina", czyli taka mała celebracja wydarzenia i wspólne oglądanie tego samego filmu przez kilkadziesiąt osób.
Podobnie rzecz ma się z internetem i książkami, choć ten przypadek jest nieco bardziej skomplikowany. Komplikacja polega na coraz większym zacieraniu się granic między mediami.
Internet wspiera czytelnictwo
Jeśli dobrze przeanalizować to zjawisko, to można zauważyć, że
internet lansuje czytelnictwo. Naturalnie jest to zupełnie inny
rodzaj celebracji druku niż ten, do którego jesteśmy
przyzwyczajeni, ale faktem jest, że setki milionów ludzi codziennie
na ekranach swoich monitorów czyta ogromną ilość tekstów. Duża
część to jakieś dokumenty, ale sporo stanowią informacje prasowe,
materiały publicystyczne, rozrywkowe.
Marn tu na myśli różnego rodzaju portale, wortale, strony tematyczne itp. miejsca (www.biblionetka.pl). Zamieszczane są tam nie tylko informacje, ale również różnorodne teksty - reportaże, recenzje, omówienia, eseje, felietony i oczywiście zupełnie nowe formy literackie (http://kod.blox.pl/html).
Wśród tych wiadomości są także szczegółowe dane o nowościach wydawniczych. Do tej pory, szukając interesującej książki, szliśmy do księgarni i dopiero na miejscu staraliśmy się dostrzec wśród stosów książek coś, co nas zaintryguje. Takie szukanie było nawet przyjemne, ale jakże czasochłonne! Teraz z pomocą przychodzi nowoczesna technologia i wybór staje się dużo prostszy. Dzięki możliwościom, jakie daje internet, czytelnik ma dostęp do pełnej informacji o książkach w każdej chwili i miejscu (włącznie z fragmentami dzieł!).
Innym przykładem internetowej pępowiny łączącej świat wirtualny z rzeczywistym są księgarnie online (np. www.gandalf.com.pl), cieszące się coraz większym zainteresowaniem czytelników. W spokoju przeszukujesz ofertę książkową, zamawiasz i w ciągu tygodnia dostajesz paczkę z książkami. Możesz również zapisać się na tzw. listę subskrypcji, by otrzymywać informacje o nowościach bezpośrednio od wydawcy. Miliony osób korzystają też z tego rodzaju księgarń zagranicznych (np. www.amazon.com), likwidując w ten sposób odwieczny problem zapóźnienia w jakiejś dziedzinie (szczególnie jeśli chodzi o publikacje specjalistyczne).
Bez papieru
Zupełną nowinką w branży jest książka w wersji
elektronicznej. Ten sposób dostarczania treści jest całkowicie
uzależniony od posiadania komputera (lub innego elektronicznego
czytnika) i dostępu do internetu. Metodę nazwano elektroniczną
książką - e-bookiem (www.ebook.pl). Nic można ustalić
dokładnego momentu pojawienia się elektronicznej książki, bo nie do
końca określono jej kryteria. Niektórzy wczesnym e-bookiem nazywają
książki dostarczane jako pliki tekstowe gotowe do otwarcia w jakimś
popularnym programie do edycji tekstu (np. Word). W ten sposób
rozpowszechniano kiedyś w Polsce książkę Olgi Tokarczuk "Dom
dzienny, dom nocny" (www.tokarczuk.wydawnictwoliterackie.pl).
Współczesne formy upowszechniania tekstów i metody czytania są jednak o wiele bardziej wysublimowane (www.ibuk.pl). Tak naprawdę chodzi o ochronę praw autorskich. Zwykły plik tekstowy można skopiować w dowolnej liczbie egzemplarzy, więc z komercyjnego punktu widzenia jest to samobójstwo finansowe wydawcy. Były co prawda próby odwołania się do poczucia przyzwoitości wśród internautów - najgłośniejszy przypadek to publikowanie kolejnych odcinków horroru "Roślina" przez znanego autora Stephena Kinga (www.stephenking.pl) - i dowolnych lub minimalnych wpłat na rzecz autora, ale skończyły się szybciej, niż ktokolwiek mógł się tego spodziewać. Cóż, autor na książce musi po prostu zarobić - tym bardziej że liczba powieści, jaką można napisać w ciągu życia, jest dość ograniczona.
Wielka gra o nasze pieniądze toczy się jednak na innym polu. Chodzi o to, by e-booki można było czytać bez komputera. Oczywiście na jakimś czytniku, ale na tyle małym i poręcznym, byśmy mogli schować go do kieszeni, ewentualnie zabrać w podróż. Wielkie koncerny elektroniczne prowadzą prace nad takim urządzeniem od wielu lat. Na rynku są one dostępne od pewnego czasu, ale zawrotna cena zniechęca czytelników, tym bardziej że wybór książek jest znikomy (np. po polsku) lub żaden. Ostatnio pojawiła się krzyżówka telefonu komórkowego z takim właśnie czytnikiem (www.polymervision.com). Może tym razem się uda?
Poczytajmy razem
Internet otwiera przed nami zupełnie nowe sposoby
docierania do książek. British Council (BC) (www.britishco-uncil.org/poland.htm)
w Polsce razem z Instytutem Książki (www.instytut-ksiazki.pl)
postanowiło przenieść do naszego kraju Dyskusyjne Kluby
Książki.
Idea jest bardzo prosta: grupa osób zainteresowanych daną książką spotyka się np. raz w miesiącu (może być przy piwie) i rozpoczyna dyskusję o niej we własnym gronie. Do tej pory takie grupy działały tylko przy BC i omawiały książki brytyjskie, oczywiście po angielsku. Teraz kluby dyskusyjne mają powstawać m.in. przy miejskich bibliotekach. Zainteresowanie w całej Polsce jest gigantyczne. Internet fantastycznie ułatwia komunikowanie się takich osób i pośrednio zwiększa frekwencję podczas spotkań.
Bezpańska książka
W bogatych społeczeństwach Zachodu od kilku lat rozwija się ruch,
którego głównym hasłem są dwa słowa: „Uwolnij książkę" (www.bookcros-sing.com).
Polega na pozostawieniu w miejscu publicznym przeczytanej książki.
Może ją sobie wziąć dowolna osoba, a po przeczytaniu ponownie
podrzucić w jakieś publiczne miejsce, tak by mógł ją zabrać inny,
przypadkowy czytelnik. Jeśli książka bardzo nam się spodoba, możemy
ją sobie zostawić. Powinniśmy jednak „uwolnić" z naszej
biblioteczki jakąś inną książkę i podrzucić w publiczne
miejsce.
W internecie możemy śledzić, gdzie uwolniona przez nas książka trafiła. Jest to możliwe dzięki specjalnemu numerowi, który można wydrukować i nakleić na książkę. Niektóre z powieści odbyły naprawdę zaskakującą podróż po całym globie. Na świecie uwolniono już ponad 650 tys. książek. W Polsce akcja „Uwolnij książkę" nie ma jeszcze zbyt wielkich sukcesów (www.bookcrossing.pl). Niewątpliwie barierą są relatywnie wysokie ceny książek. Ważna jest także postawa osób związanych z książkami, np. pisarzy. W Polsce tych głosów właściwie nic słychać. Jedynie Jerzy Pilch głośno powiedział, co sądzi o akcji - uznał, że to degradacja dla książki w ogóle, a sama akcja jest infantylna. No cóż, każdy ma prawo do własnego zdania.
Encyklopedyści przyszłości
Obszarów przenikania się internetu i świata rzeczywistych książek
jest znacznie więcej. Warto wspomnieć o jeszcze jednym. To
współcześni encyklopedyści. Ci wolontariusze skupili się przy wielu
różnych pomysłach, ale najbardziej znany jest projekt Wikipedia (http://pl.wikipedia.org/).
Polega on na tworzeniu interaktywnej encyklopedii dostępnej tylko w
sieci, ale wzorowanej na encyklopedii papierowej. Jest jednak, co
najmniej, kilka istotnych różnic między wydaniem internetowym a
tradycyjnym.
Po pierwsze, wydania w sieci nie tworzą naukowcy. Prawo wprowadzania opisów ma każdy. Owszem, istnieje obawa, że Wikipedia będzie niewiarygodna, ale badania, jakie przeprowadzono w USA, pokazały, że liczba pojawiających się w niej błędów jest porównywalna z liczbą błędów znalezionych w encyklopedii Britannica. Po drugie, Wikipedia aktualizowana jest na bieżąco. Po trzecie, jest interaktywna i tekst jest hipertekstem, czyli ma typowe w internecie powiązania do innych haseł, dzięki czemu bardzo łatwo się po niej „podróżuje". Wreszcie jest darmowa i towarzyszą jej inne interesujące projekty - bazy danych cytatów znanych ludzi, zdjęć na wolnej licencji itd.
Powstanie Wikipedii jest także odczytywane jako wstęp do zasadniczych zmian, jakie powinny wreszcie zajść w kwestii bardzo już krytykowanego prawa autorskiego (w wydaniu zachodnim). Nikt nie chce puścić z torbami autorów różnych publikacji, ale nie mogą oni ignorować rewolucji technologicznej i nowej kultury technicznej (m.in. funkcji „kopiuj i wklej"). Istniejące prawo jest po prostu nie do utrzymania (www.wolnakultura.org).
Projekt "Wolne podręczniki"
Celem projektu jest napisanie i opublikowanie w internecie
podręczników szkolnych. Wszystkie książki będzie można za darmo
przeglądać w sieci lub ściągać na własny komputer. Podręczniki
zostaną opracowane przez nauczycieli i przejdą normalną procedurę
akceptacji Ministerstwa Edukacji Narodowej. Pierwsze podręczniki
tego typu będą obejmowały wiedzę na poziomie gimnazjum z
przedmiotów: fizyka, chemia, biologia, matematyka, geografia (www.wolnepodreczniki.pl).
Ciekawe adresy:
Wiadomości ze świata książek (pol.)
http://wirtualnywydawca.pl/
Jak wydać własną książkę drukiem (pol.)
www.mybook.pl
Katalog e-booków (ang.)
http://e-library.net/
Projekt Gutenberg - digitalizacja książek (ang.)
www.gutenberg.org
Polska Biblioteka Internetowa (pol.)
www.pbi.edu.pl
Prawo autorskie w Polsce (pol.)
http://pl.wikipedia.org/wiki/Prawoautorskie
Nowa usługa Google Print (ang.)
http://books.google.com/
Projekt Creative Commons (pol.)
http://creativecommons.pl/
Fundacja Otwarty Kod Kultury (pol.)
http://fundacja.czasopism.pl/
Fundacja Nowoczesna Polska (pol.)
http://nowoczesnapolska.org.pl/
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Dodaj komentarz