Jan Arczewski: Trudny rok [FELIETON]
Koniec roku zbliża się nieubłaganie. Szybkimi krokami. Dla większości społeczeństwa nie był to łatwy czas w życiu. Pandemia, konflikt na granicy z Białorusią, rosnące ceny żywności, energii, gazu i paliw – to tylko niektóre powody takiej sytuacji. Chciałbym skupić się szczególnie na tym, jak fala koronawirusa wpływa na psychikę i funkcjonowanie ludzi.
Pustka
Kiedy analizujemy liczbę zgonów w ciągu całego roku, poszczególnych miesięcy, każdego dnia, nietrudno się domyślić, że w wielu rodzinach ogromne spustoszenie spowodowała śmierć najbliższych. O ile odejścia ludzi starszych może łatwiej było zaakceptować, to jak pogodzić się z utratą tych, którzy mieścili się w przedziale wieku 30–60 lat? A przecież odchodzili też młodsi. Każda sytuacja to dramat współmałżonków, dzieci, wnuków, rodziców, przyjaciół... I dochodzi do tego bezsilność, że nic nie można było zrobić, często nawet się pożegnać, a do tego po raz ostatni zobaczyć kogoś ukochanego w miejscach przeznaczonych do ostatnich pożegnań. Wiele osób, które utraciły najbliższego człowieka, cały czas dręczy nieuzasadnione poczucie winy, że coś przeoczyły, w jakiś sposób nie pomogły, że przyniosły do domu wirusa, a on im odebrał bliskiego. To poczucie winy sprawia, że ta pustka wcale się nie zmniejsza, a wręcz przeciwnie, ciągle pogłębia się, powodując stany depresyjne, dezorganizację w rodzinie, pracy, a nawet jest przyczyną myśli samobójczych i samobójstw.
Lęk
Przedłużająca się pandemia powoduje też nieustanny lęk, że my też możemy zachorować, cierpieć, narazić na cierpienie bliskich, umrzeć. Ten lęk u dużej grupy ludzi spowodował komplikacje w życiu, izolację w kontaktach międzyludzkich, zwłaszcza na płaszczyźnie rodzinnej i towarzyskiej. W sposób szczególny opanował opiekunów osób niepełnosprawnych, starszych czy też jedynych żywicieli rodzin. Częściowo zmalał, kiedy pandemia osłabła, ale obecnie jego poziom ponownie osiąga granice, które dla wielu ludzi kończą się wizytami u psychologów i psychiatrów. Ale jak tu nie lękać się, kiedy codziennie jesteśmy bombardowani informacjami o liczbach i skutkach zachorowań?
Izolacja
Pandemia powoduje też izolację. I nie chodzi o taką, która jest wynikiem kwarantanny spowodowanej chorobą swoją lub kontaktem z chorym na koronawirusa. To przede wszystkim izolacja osób mieszkających w domach pomocy społecznej, przebywających w ośrodkach wsparcia, szpitalach. To one w sposób szczególny odczuły i odczuwają skutki pandemii. Żaden bowiem kontakt z personelem nie zastąpi wizyty kogoś z najbliższych. Dla wielu osób jest nie do pojęcia, że personel placówek mógł na co dzień wracać do swoich bliskich, chodzić do sklepów, brać udział w spotkaniach rodzinnych, wyjeżdżać na wczasy, a oni takich możliwości nie mieli albo były one mocno ograniczone. Większość z nich zaczęła traktować tę sytuację jako zamach na podstawowe prawo człowieka: prawo do wolności. Trzeba było widzieć błysk w oczach tych ludzi, gdy restrykcje znacznie złagodzono!
Ciągła samokontrola
Nie bez znaczenia dla funkcjonowania w czasie pandemii były nakazy stosowania się do różnego rodzaju zaleceń: noszenia maseczek, zachowywania dystansu, ograniczenia liczby osób w kościołach, sklepach, instytucjach, nauki online. Nie wspomnę już o limitach osób na weselach, a nawet pogrzebach. No i jeszcze te słynne „wizyty” u lekarzy w formie teleporad, odwoływane zabiegi w szpitalach, a same wizyty tamże odkładane miesiącami czy też koszmarne oczekiwania w dotarciu do szpitalnych izb przyjęć.
I co dalej?
Opisałem zaledwie wybrane elementy naszego funkcjonowania w czasie pandemii, które tak bardzo wpłynęły na codzienność i nastroje w kończącym się roku. Nie było łatwo, ale w tym wszystkim jakoś ten rok przeżyliśmy. W dużej mierze było to możliwe dzięki wsparciu rodzin, instytucji samopomocowych, a przede wszystkim życzliwych ludzi zawsze gotowych reagować na ludzki ból, cierpienie czy samotność. No i jest jeszcze jedna, może najważniejsza rzecz, bez której przetrwanie tych trudnych sytuacji byłoby niemożliwe. To nadzieja. Że kiedyś pandemia się skończy, że w dużej mierze wrócimy do normalności. Osłabnie lęk, nie będzie izolacji, znikną wymuszające samokontrolę obostrzenia, a pustkę wypełnią dobre wspomnienia o tych, których już z nami nie ma. I tej nadziei na cały nowy rok wszystkim – nie tylko naszym Czytelnikom – życzę.
JAN ARCZEWSKI – Od dzieciństwa choruje na rdzeniowy zanik mięśni i porusza się na wózku. W Domu Pomocy Społecznej Kalina w Lublinie, w którym od ponad 35 lat mieszka i pracuje jako psycholog, stworzył Telefon Zaufania dla Niepełnosprawnych (81 747 98 21). Odbył tysiące rozmów. Jest finalistą Konkursu „Człowiek bez barier 2004” i pierwszym laureatem Nagrody Prezydenta RP „Dla Dobra Wspólnego” (2016). W 2017 roku znalazł się w Liście Mocy, publikacji wydanej przez Integrację, z sylwetkami 100 najbardziej wpływowych Polek i Polaków z niepełnosprawnością, a w tym samym roku otrzymał Nagrodę TOTUS Fundacji Dzieło Nowego Tysiąclecia.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Dodaj komentarz