Poradnik pacjenta. Gdy wygląd to problem
Dysmorfofobia to zaburzenie obrazu własnego ciała. Najczęściej osoby chore wyolbrzymiają cechy swojego wyglądu, na które inni nie zwróciliby uwagi. Może być też tak, że wyobrażają sobie coś lub, mówiąc krótko, mają urojenia dotyczące swojego wyglądu. Niestety, obsesyjne szukanie wad u siebie podnosi ryzyko rozwinięcia się depresji, prób samookaleczania czy nawet samobójczych.
Cielesne zaburzenie dysmorficzne (BDD) jest problemem psychicznym, obsesją na punkcje własnego ciała i jego wyglądu. Wywodzi się z zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych na tle nerwicowym. To coś więcej niż dążenie do pozbycia się cellulitu czy utrzymania prawidłowej wagi ciała. Osoba chora zawsze będzie szukała wad i mankamentów, dążąc do wyidealizowanej wizji piękna. I ciągle będzie jej mało.
Od lat mówi się, że media narzucają kanony piękna, które są nieosiągalne – w grę wchodzą przecież profesjonalni styliści, charakteryzatorzy oraz masa programów graficznych, które tuszują wszystko, co niedoskonałe lub niezgodne z wizją reżysera czy fotografa. Na próżno jednak szukać winnych, my bowiem jako społeczeństwo akceptujemy takie zachowania i cieszymy oko wizeunkami często nieprzypominających samych siebie celebrytów na okładkach kolorowych pism czy w telewizji. Kanony piękna zmieniały się przez lata – kiedyś pożądane były rubensowskie kształty, a dziś figury modelek w rozmiarze XXS. Prawda jest też taka, że ciało ludzkie zmienia się wraz z wiekiem, więc nie sposób całe życie nadążać za modą na piękno. Większość modelek kończy karierę w wieku około 30 lat – już chyba samo to daje do myślenia, prawda?
- Oczywiście, że media społecznościowe i świat kreowany w telewizji zaburzają wizję ciała. Jest moda na operacje plastyczne, i to nawet wykonywane za granicą, bo w Polsce są lekarze, którzy odmawiają wykonania zabiegu. Tak jest np. z przestawianiem kości policzkowych – takie zabiegi wykonuje chirurg, ale u pacjentów po wypadkach, a nie tych, którzy chcą wyglądać lepiej. Chorzy nie przyjmują tego do wiadomości, dla nich nie liczy się zdrowie, ale efekt, wygląd – mówi Marta Bogucka, psycholog z gabinetu Przystań Po Wsparcie – Centrum Psychoterapii i Rozwoju w Warszawie.
Jak rozpoznać osobę z zaburzeniem?
Osoba z dysmorfofobią wyolbrzymia nawet niewielkie niedoskonałości swojego ciała. Coś, na co nikt inny nie zwróciłby uwagi, np. pieprzyk na nosie czy ułożenie włosów. Jeśli uda się usunąć jeden defekt, natychmiast pojawia się kolejny i kolejny. To dysmorfofobia nieurojeniowa, ale medycynie znana jest także postać urojeniowa choroby. Pacjent wyobraża sobie mankamenty wyglądu, których nie ma.
Bardzo często po poddaniu się zabiegom upiększającym efekt uspokojenia jest tylko chwilowy, a u chorego powraca lęk przed nieatrakcyjnym wyglądem i kolejne próby zamaskowania wyimaginowanych defektów.
- Chory sam nie zorientuje się, że ma problem. Jego zdaniem coś jest nie tak z wyglądem, a nie z psychiką. Porażek w życiu upatruje w swoim wyglądzie. Często w gabinecie słyszy się, że coś mu nie wyszło, bo źle wygląda. Osobę z zaburzeniem można rozpoznać po tym, że dla niej defekt jest wręcz obrzydliwy, ohydny. Pacjent ma wrażenie, że wszyscy na to patrzą, że nie widać niczego innego, a tylko defekt kosmetyczny, często niewielki – mówi psycholog. – Zygmunt Freud mówił o sobie, że ma dysmorfofobię, bo przeszkadzał mu własny karykaturalny nos. Patrząc jednak na jego zdjęcia, nie widzimy tego defektu, nie zwracamy na niego uwagi. Właśnie po tym można rozpoznać zaburzenie – po nadmiernym zwracaniu na coś uwagi. Warto także wspomnieć o tym, że takie osoby robią wszystko, żeby defekt zakryć. Często są to godziny spędzone na robieniu makijażu lub np. obsesyjne poprawianie grzywki – dodaje.
Kiedy to choroba?
Nadmierne dbanie o wygląd nie świadczy od razu o zaburzeniu – mogą to być także kompleksy, niskie poczucie własnej wartości, brak akceptacji u najbliższych. Jednak tym, co wyróżnia chorych, są:
- wyolbrzymianie problemu, traktowanie niewielkiej niedoskonałości jako czegoś obrzydliwego;
- fiksacja na punkcie konkretnego defektu;
- szukanie kolejnych wad;
- unikanie kontaktów społecznych w obawie przed ukazaniem swojego defektu;
- próby usunięcia defektu, nawet jeśli nie ma ku temu medycznych wskazań;
- natrętne myśli związane z defektem, ciągłe przeglądanie się w lustrach, maskowanie go za wszelką cenę.
- Ludzie chorzy dadzą się pokroić za to, żeby tylko ukryć defekt. Jednak jest to chwilowe wygaszenie problemu. Tak naprawdę pacjent z dysmorfofobią żyje w ciągłym napięciu, a zabieg kosmetyczny redukuje to napięcie. To jednak działanie chwilowe – napięcie powraca, a wraz z nim potrzeba wykonania kolejnych zabiegów. Zabieg kosmetyczny jest tylko pudrowaniem, chwilowym lekiem. Bardzo często chorzy zaczynają wykluczać się ze społeczeństwa, unikają kontaktów. Kiedy okazuje się, że nic więcej nie mogą już poprawić, wpadają w depresję, zaczynają mieć myśli samobójcze. Niestety, idziemy w kierunku, w którym będzie coraz więcej zaburzonych osób, właśnie dlatego, że nienaturalny obraz ciała, często po kilkunastu zabiegach, zaczynają uznawać za coś normalnego. Na szczęście pojawiają się osoby, które mówią otwarcie o tym, że ciało się starzeje, zmienia, a cellulit jest czymś normalnym – mówi psycholog Marta Bogucka.
Różne sygnały
Tak naprawdę brak jest konkretnych statystyk dotyczących częstotliwości występowania zaburzenia. Szacuje się, że schorzenie występuje u około 2 proc. populacji, jednak w praktyce pojawia się częściej. Trudno jest je zdiagnozować, bowiem osoba przekonana o własnej brzydocie nie myśli nawet, że wynika to z choroby. Chorzy wstydzą się swojego ciała, nie szukają pomocy psychiatry, lecz rady w gabinetach medycyny estetycznej, u dermatologów czy kosmetologów. Bardzo często nigdy nie trafiają do właściwego lekarza. Rozpoznanie dysmorfofobii jest niezwykle trudne, ale należy wziąć pod uwagę, że takie osoby zaczynają się alienować, unikają kontaktów społecznych, mogą wpaść w depresję, a nawet zaprzestać wychodzenia z domu tylko z powodu defektów wyglądu. Problemy, które mogą towarzyszyć dysmorfofobii, to:
- depresja,
- fobie społeczne,
- zaburzenia osobowości,
- zaburzenia afektywne dwubiegunowe,
- myśli samobójcze,
- próby okaleczania się.
Leczenie dysmorfofobii
- Pacjent sam nie zorientuje się, że coś jest nie tak i że wymaga leczenia. Najczęściej nie chce widzieć problemu „w głowie”, upatruje go tylko i wyłącznie w ciele. Leczenie jest niezwykle trudne i powinno być bardzo delikatne. Niestety, wielu pacjentów rezygnuje z terapii, kiedy słyszy, że z ich wyglądem jest wszystko w porządku. Dlatego zawsze trzeba rozmawiać i w trakcie tej rozmowy dążyć do tego, aby sam pacjent uświadomił sobie, skąd się biorą problemy. Osoby, które mają bogate wnętrze, nie będą upatrywać problemów w ciele. Będą miały poczucie własnej wartości mimo defektów kosmetycznych – zapewnia psycholog.
W leczeniu psychiatrycznym podaje się leki z grupy SSRI (wychwyt zwrotny serotoniny, czyli leki przeciwdepresyjne). Przy poważniejszym zaburzeniu, czyli dysmorfofobii urojeniowej, podaje się neuroleptyki. Terapia prowadzona jest w nurcie behawioralno-poznawczym, jednak to psychiatra ocenia skalę problemu i decyduje o wyborze leków. Same leki niczego jednak nie załatwią, dlatego pacjent bezwzględnie powinien podjąć psychoterapię.
Skąd to się bierze?
Problem często pojawia się w nastoletnim okresi życia, kiedy ciało się zmienia, nie nadąża się za zmianami rozwojowymi, nie pomaga też porównywanie się z rówieśnikami i krytyka rodzica. Usłyszenie od rodzica, że jest się grubym lub gorszym od innych, może prowadzić do różnego rodzaju zaburzeń o podłożu nerwicowym, w tym dysmorfofobii.
Warto pamiętać, że uzależnienie od operacji plastycznych jest powiązane z dysmorfofobią. To nie to samo, bowiem do tego typu nałogu może prowadzić także niska samoocena, ale jeśli za dużo chcemy poprawić (lub poprawiamy), to warto zasięgnąć rady psychiatry.
- Niestety, kolejne 10 operacji nie wyeliminuje problemu dysmorfofobii, może to zrobić jedynie terapia. Pamiętajmy o tego typu poradach przed zabiegami – często zniekształcona zabiegami twarz czy problemy z piersiami po operacjach są już nieodwracalne, a wtedy pozostaje tylko akceptacja – podkreśla psycholog.
Partnerem cyklu poradników jest
Artykuł pochodzi z numeru 5/2021 magazynu „Integracja”.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Dodaj komentarz