Rzeczpospolita: Nigdy nie czułem się jak chłopak bez nóg
Oscar Pistorius - inwalida z RPA chce rywalizować z pełnosprawnymi w biegu na 400 metrów podczas wielkich imprez lekkoatletycznych
Rz: W ubiegły piątek wystartował pan pierwszy raz w
międzynarodowych zawodach razem z pełnosprawnymi. Ma pan
satysfakcję po mityngu Złotej Ligi w Rzymie?
Oscar Pistorius: Mam mieszane uczucia. Jak ktoś biegał już 46,34,
to nie może się cieszyć z wyniku 46,90. Prawdę mówiąc, to ja
zawaliłem ten bieg. Przede wszystkim zaspałem na starcie. Miałem
najgorszy czas reakcji na strzał startera, a potem całą wieczność
trwało, zanim wszedłem w swój rytm. Dla mnie, chociaż biegam na 400
m, start jest tak ważny jak dla sprinterów. Wygrywam albo
przegrywam bieg na pierwszych 100 metrach. Wszystko zależy od tego,
jak szybko uda mi się te protezy rozpędzić. Potem już gonię i mijam
konkurentów, ale nie zawsze starczy czasu, a raczej dystansu. Na
ostatniej prostej oni pewnie myślą: "Jak daleko do mety!", a ja się
martwię, że tak blisko. Dla mnie idealnym dystansem byłoby 450 -
500 m. Wtedy może miałbym szanse z najlepszymi.
A emocje?
Trema mnie zżarła. Stadion Olimpijski i najlepsi lekkoatleci
świata, spełnienie marzeń, którymi żyłem od dziecka. Jak na jeden
dzień dla 20-letniego chłopaka to sporo. Bardzo trudno mi było
wyłączyć się, skoncentrować. Byłem drugi, a powinienem wygrać. W
tym biegu najpiękniejsze i najwspanialsze było to, że się odbył. I
to w jakiej wzruszającej atmosferze. Cały stadion trzymał za mnie
kciuki. Takie rzeczy się czuje. Mam nadzieję, że udało mi się
trochę podnieść na duchu ludzi niepełnosprawnych.
Przeczytaj całą rozmowę
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Dodaj komentarz