W Działdowie cudu nie było?
07.06.2007
Doniesienia o wybudzeniu ze śpiączki Jana Grzebskiego dementuje Szpital w Działdowie. Zdaniem dr Joanny Hensel, dyrektor ds. opieki zdrowotnej SPZOZ w Działdowie, w opisywanym przypadku może być jedynie mowa o afazji, czyli zaburzeniach mowy i artykulacji, ale w żadnym wypadku o śpiączce.
Sensacyjna informacja o wybudzeniu Jana Grzebskiego po 19 latach ze śpiączki zelektryzowała Polskę w piątek, 1 czerwca 2007 r. Wiadomość o tym niezwykłym wydarzeniu bardzo szybko dotarła także poza granice naszego kraju. - W efekcie przeżywamy szturm dziennikarzy, co zakłóca pracę działdowskiego szpitala, w którym pacjent był leczony - powiedziała dr Hensel.
Latem 1988 roku Grzebski miał wypadek w pracy. Uderzył go zaczep wagonu kolejowego. Skutkiem tego uderzenie był guz mózgu. Mimo że czuł się coraz gorzej, jeszcze przez kilka tygodni chodził do pracy. Potem nagle przestał się poruszać i mówić. Pozostał jednak świadomy tego co się działo, pamięta wszystko o czym mówili lekarze. A ci nie dawali mu więcej niż 1-2 miesiące życia. Po 19 latach trafił pod opiekę zespołu rehabilitantów w SPZOZ w Działdowie, którym kieruje Wojciech Pstrągowski. Dzięki zabiegom rehabilitacyjnym, 12 kwietnia 2007 r. miał wybudzić się ze śpiączki, a niedługo potem odzyskać mowę i samodzielnie się poruszać.
Tymczasem, jak powiedziała dr Joanna Hensel, informacje te są fałszywe i nie mają nic wspólnego ze stanem faktycznym udokumentowanym w historii medycznej pacjenta. Dr Hensel podkreśla, że zarówno neurolog, jak i anestezjolog ze szpitala w Działdowie, zgodnie uważają, iż "przynajmniej od 1990 roku nie było żadnego kryterium, które świadczyłoby o tym, że Jan Grzebski był w stanie śpiączki", przede wszystkim dlatego, że słyszał i rozumiał, co się do niego mówi. Zdaniem specjalistów, można tu mówić o afazji, czyli zaburzeniach mowy i artykulacji, ale absolutnie nie o śpiączce. Potwierdza to dokumentacja medyczna pacjenta.
"Z najstarszej dokumentacji dotyczącej pana Grzewskiego, którą udało mi się wydobyć z archiwum naszego szpitala, wynika, że w 1990 roku, czyli dwa lata po wypadku, pacjent połykał, pił, słyszał i rozumiał, co się do niego mówi i mógł sygnalizować różne potrzeby, czy dolegliwości bólowe, duszność. Na podstawie tych danych można powiedzieć, że na pewno nie była to śpiączka" - powiedziała PAP dr Hensel.
Dr Hensel podkreśliła, że rehabilitacja na pewno przyczyniła się do znacznej poprawy jego stanu zdrowia i sprawności ruchowej.
Komentarze
brak komentarzy
Dodaj komentarz