Gdzie się mają podziać niewidome dzieci z Saskiej Kępy?

To nie historia w rodzaju: zły urzędnik likwiduje fantastyczną placówkę. Pewne jest jedno: nie wolno pozwolić na zamknięcie Domu Niewidomego Dziecka.

- W XXI wieku, w stolicy europejskiego kraju, mamy miejsce, w którym ktoś opiekuje się niepełnosprawnymi dziećmi. Placówka nie jest zarejestrowana. Chodzi o to, żeby dostosować ją do elementarnych standardów - stwierdziła kilka dni temu w rozmowie z Informacyjną Agencją Radiową Ivetta Biały, rzeczniczka wojewody mazowieckiego.

W ostatnim czasie głośno jest o problemach Domu Niewidomego Dziecka, który w starej willi przy ul. Obrońców na Saskiej Kępie od 1984 r. prowadzi Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi. Teraz mieszka w nim dziewięcioro dzieci. Są niewidome, ale też niepełnosprawne intelektualnie. Nigdy nie będą samodzielne.

Jacek Kozłowski, wojewoda mazowiecki, polecił Towarzystwu zlikwidowanie placówki do końca czerwca. Zarzucił, że nie spełnia wymogów bezpieczeństwa, że willa jest niedostosowana, że kadra, która zajmuje się dziećmi, nie ma odpowiednich uprawnień.

Kiedy wojewoda nakazał "wygaszenie działalności" niezarejestrowanej placówki, wybuchła burza. Mieszkańcy Saskiej Kępy, przejęci losem wychowanków, zaalarmowali media. I zaczęło się. Przekaz jest raczej jednoznaczny: wojewoda zamyka jedyny taki dom dziecka w Polsce. Co się stanie z jego mieszkańcami? Pojawiły się też głosy, że urzędnikom z ratusza - właściciela budynku - może chodzić o przejęcie willi w prestiżowej lokalizacji. Towarzystwo wprowadziło się tam po śmierci dawnego właściciela. Ten nie zdążył sporządzić testamentu, ale ponoć przed śmiercią wyrażał wolę, by w jego domu utworzono ośrodek dla niewidomych sierot. I tak od 30 lat niepełnosprawne dzieci nie do końca legalnie mieszkają przy Obrońców 24.

Przeczytaj cały artykuł