Jak zostałem egzorewolucjonistą
W życiu zdarzają się chwile naprawdę niesamowite, takie, w których człowiek daje wiarę swoim marzeniom i pragnieniom. Taką chwilą był dla mnie kontakt z egzoszkieletem i możliwość - po tych wszystkich latach spędzonych na wózku - zwyczajnego przespacerowania się.
O egzoszkielecie dowiedziałem się dopiero niedawno - od naszej koleżanki Joanny Adamskiej, która zajmuje się serwisem Cyfrowa Integracja. Potem, kiedy Integracja zdecydowała się zorganizować testy egzoszkieletu w Warszawie, postanowiłem wziąć w nich udział. Przyznam, że miałem sporo obaw. Bałem się, że nie spełnię wszystkich wymagań, związanych np. z poziomem sprawności fizycznej - ze względu na brak czasu niezbyt często uczestniczę w zajęciach rehabilitacyjnych. Podczas badania okazało się jednak, że w pełni nadaję się do testowania egzoszkieletu. Widać aktywne życie, codzienna praca i wykonywanie obowiązków nie pozostają bez wpływu na możliwości osoby z niepełnosprawnością.
No i stało się - w poniedziałek 11 sierpnia po raz pierwszy miałem okazję poruszać się przy pomocy egzoszkieletu. Już sam jego widok robił niesamowite wrażenie: przypominał on bardziej gadżet z filmów science fiction niż sprzęt rehabilitacyjny. Lecz to jeszcze nic w porównaniu z jego działaniem!
Trzysta pierwszych kroków
Owszem, zdarzało mi się wcześniej stawać na parapodium i wykonywać na nim coś w rodzaju kroków, używając do tego celu siły rąk. Jednak w żaden sposób nie da się tego porównać z tym, co mogłem poczuć dzięki egzoszkieletowi. Po pierwsze, to w zasadzie lekkie urządzenie pozwoliło mi - i to bez większego wysiłku - przybrać pozycję wyprostowaną, a potem wykonać pierwsze kroki. Naprawdę niesamowite uczucie! Coś jakbym nagle nauczył się latać lub chodzić po wodzie. Przede wszystkim zaś egzoszkielet dał mi pełne uczucie sprawczości - każdy krok inicjowany był przez mój ruch bioder - prawie tak, jak przy normalnym chodzeniu. W żaden sposób nie można tego porównać do innych form rehabilitacji.
Każdy kolejny wykonany ruch dawał mi coraz większe poczucie, że chodzę! Tak, właśnie chodzę - przemieszczam się w pozycji wyprostowanej dzięki sile własnych mięśni. W sumie udało mi się zrobić ponad trzysta kroków.
Kiedy emocje już opadły, zdałem sobie sprawę, że uczestniczę w czymś naprawdę wielkim i wspaniałym. Z jednej strony, zdaje sobie sprawę z ograniczeń egzoszkieletu, z tego, że to wciąż jeszcze skomplikowana i droga technologia, która nieprędko stanie się dostępna wózkowiczów. Zwłaszcza że - aby go używać - trzeba w swojej niepełnosprawności być dość sprawnym, to jest mieć wyćwiczone górne partie ciała.
Z drugiej strony, koreańska firma Daewoo wprowadza w tej chwili egzoszkielety jako wyposażenie swoich stoczni, a w USA te urządzenia są już dostępne na rynku. W tej chwili kosztują one od stu tysięcy dolarów w górę, ale czy tak na początku nie było podobnie z komputerami i telefonami komórkowymi?
Jeśli przyjrzymy się innym osiągnięciom na tym polu: pracom nad wykorzystaniem komórek macierzystych i elektryczną stymulacją rdzenia kręgowego, to można dojść do wniosku, że być może będziemy świadkami wielkiej rewolucji, która zmieni życie milionów osób z niepełnosprawnością. To, że mogę być tego częścią, napawa mnie ogromną dumą.
Mam prawie 36 lat i połowę tego czasu spędziłem na wózku.
Wkrótce obchodzę urodziny i naprawdę nie mogłem wyobrazić sobie
lepszego prezentu na moją drugą osiemnastkę.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Dodaj komentarz