Motyl w koronie
29.07.2014
Gdy rok temu Fundacja Jedyna Taka zorganizowała Wybory Miss
Polski na Wózku, przetarła szlak: pokazała, że kobieta na wózku
wciąż jest kobietą. Dziś, wraz z drugą edycją konkursu, utwardza
wydeptaną ścieżkę. Ale i prze naprzód, by pokazać, że wózkowicze są
wszędzie i mogą robić wszystko to, o czym zamarzą.
Najpierw rozgrzewka: pudry, szminki, pędzelki, szczotki,
suszarki, lakier do włosów, garść szpilek, żeby dobrze dopasować
sukienki. Monika dopiero za chwilę będzie mogła przejrzeć się w
lustrze, na razie więc pręży się i wbija wzrok w stylistki: - I
jak, dobrze?
- Dobrze! - wyrokują zgodnym chórem. To mało powiedziane: w
czarnej sukience z cekinami, z włosami jak z reklamy i idealnie
dobranym makijażem dziewczyna wygląda zjawiskowo.
Uczestniczki warsztatów podczas sesji zdjęciowej, fot.: www.jedyna-taka.pl
Ale z drugiego końca małego studio fotograficznego w Bemowskim
Centrum Kultury dobiega donośny głos. - Większy dekolt! - domaga
się mężczyzna w czarnej koszulce, żółtych spodniach i czerwonych
butach. Na pierwszy rzut oka – młodzieniaszek z aparatem na
kolanach, pewnie jakiś asystent. Dopiero za chwilę okaże się, że to
doświadczony 45-letni fotograf Darek Gajko. Wszędzie jest go pełno:
puszcza muzykę, śpiewa, tańczy, wjeżdża, wyjeżdża, ogląda i
doradza. Logo jego agencji fotograficznej, którym obklejony jest
wózek, miga przed oczami jak szalone. Ale wyraźnie daje się
uchwycić motto: „Your dreams come true”. W tym przypadku to nie
wyświechtany frazes, Darek naprawdę jest dyrygentem dzisiejszego
koncertu spełniania marzeń.
Możemy wszystko
W samo południe gasną światła. Studio dzieli się na dwie
części. W pierwszej zanurzona w półmroku publiczność: stylistki z
telefonami komórkowymi, gotowe do pstryknięcia pamiątkowych fotek,
i wizażystka Marzena Bartosz z wielkim kufrem kosmetyków na
podorędziu. W drugiej, rozświetlonej blaskiem reflektorów, mistrz i
jego muza. A właściwie muzy, bo w czasie tygodniowych warsztatów
przed obiektywem Darka Gajki przewinie się dwanaście pięknych
kobiet – finalistek Wyborów Miss Polski na Wózku, zorganizowanych
przez Fundację Jedyna Taka i Bemowskie Centrum Kultury przy
wsparciu Fundacji PZU.
Katarzyna Wojtaszek, prezes Fundacji Jedyna Taka i
pomysłodawczyni konkursu, nie ukrywa, że przedsięwzięcie nie byłoby
możliwe bez wsparcia podmiotów zewnętrznych. – Bez pomocy
partnerów: Fundacji Quickie, MDH, Dobry Projekt, Świt Pharma i
Fundacji Bezcenne Zdrowie nie udałoby się kontynuować naszej
misji.
W ubiegłym roku zwyciężyła Olga Fijałkowska, która pokonała
dziewięć innych finalistek. Kto wygra tym razem, okaże się 16
sierpnia podczas gali finałowej w warszawskim Amfiteatrze im.
Michaela Jacksona.
Tegoroczne wybory to już druga edycja wydarzenia. Albo dopiero
druga, jak przekonuje Kasia Wojtaszek. - Pierwsze wybory miały
zwrócić uwagę społeczeństwa na kobiety na wózkach, w tym roku
kujemy żelazo póki gorące. Naszym priorytetem jest zmiana
wizerunkowa: chcemy pokazać, że jesteśmy wszędzie i możemy robić
wszystko - wyjaśnia Kasia.
To dlatego fundacja przyjmuje – z otwartymi ramionami –
wszystkie osoby z niepełnosprawnością ruchową. Do tej ekipy, której
trzon w zeszłym roku tworzyli organizatorzy Kasia Wojtaszek i
Patryk Gojny oraz wizażystka Marzena Bartosz, dołączył teraz Darek
Gajko, wózkowicz z prawie 20-letnim stażem. Kasia nie kryje, że
kilka dodatkowych punktów nabił mu właśnie wózek. - Ideą projektu
nie jest to, żeby uczestniczki z niepełnosprawnością ruchową były
obsługiwane przez osoby sprawne. Dlatego staramy się znajdować jak
najwięcej ludzi na wózkach, którzy są specjalistami w swojej branży
i którzy mogą wiele wnieść do konkursu. Chcemy pokazać, że naprawdę
możemy wszystko - zapewnia i nuci starą piosenkę zespołu LO
27.
Niepełnosprawność nie jest przeszkodą w spełnianiu marzeń - przekonują organizatorzy konkursu, fot.: www.jedyna-taka.pl
Darek jest tego żywym przykładem. Do ciemni pierwszy raz
wszedł w 1991 roku, trzy lata po wypadku, który usadził go na
wózku. Tak na sto procent fotografii poświęcił się osiem lat temu.
Od tego czasu gdy nie robi zdjęć, zajmuje się grafiką, a jak nie
obrabia graficznie - ogląda zdjęcia i tutoriale. Angażuje się też
we wszystkie możliwe projekty integracyjne. Teraz jest więc sesja
do katalogu Miss Polski na Wózku, za chwilę – Jedyna Taka Mama,
czyli kolejny projekt fundacji.
– Nie odczuwam swojej niepełnosprawności. Po prostu robię
swoje. I chyba nieźle mi to wychodzi, bo dziewczyny, widząc
zrobione przeze mnie zdjęcia, mówią często: „Wow, dobry jesteś!” –
śmieje się Darek.
Atrakcyjność to nie tylko nogi
Z pierwszych wyborów Miss Polski na Wózku Kasia Wojtaszek i
Patryk Gojny wyciągnęli porządną lekcję - i starannie odrobili
pracę domową.
Wtedy warsztaty finalistek w Bydgoszczy trwały sześć dni, a
roboty było od groma. Bo tak: tu sesja zdjęciowa do kalendarza w
bieliźnie, za chwilę kolejna, tym razem w sukniach wieczorowych, a
w międzyczasie warsztaty ze znaną choreografką Anną Bubnowską. I
tak codziennie, od świtu do świtu.
Teraz czasu jest trochę więcej, nerwów za to sporo mniej. – W
zeszłym roku nie wiedzieliśmy, czego się spodziewać, to było
pierwsze doświadczenie. W tym też pracujemy całymi dniami, też jest
bardzo intensywnie, ale jest zdecydowanie spokojniej – mówi Kasia.
I wylicza, co udaje się zrobić w czasie tygodniowych warsztatów:
zajęcia z choreografii, kurs wizażu, brafitting (czyli
profesjonalny dobór bielizny), wreszcie dwie sesje zdjęciowe –
jedna studyjna do katalogu, za którą odpowiada Darek Gajko, druga w
plenerze, do kalendarza, realizowana przez Sebastiana Wolnego
(autora zdjęć do zeszłorocznych kalendarzy).
Nieco inne są też procedury. W 2013 roku spośród 72 kandydatek
internauci wybrali 10 najpiękniejszych ich zdaniem kobiet. W tym
roku zgłosiło się już 78 pań, głosowanie odbyło się drogą SMS-ową,
a jury wyłoniło „czarne klacze”, czyli dwie dodatkowe
finalistki.
Nie zmieniła się natomiast odpowiedź, jakiej najczęściej
udzielają dziewczyny, gdy pada pytanie: „Dlaczego zgłosiłaś się do
konkursu?”. Większość z nich powtarza jak mantrę: „Znajomi mnie
zmusili”.
Tak rok temu mówiła Angelika Chrapkiewicz-Gądek, która choruje
na zanik mięśni i ponad połowę swojego 33-letniego życia spędziła
na wózku. O konkursie dowiedziała się z internetu, ale przez myśl
nie przeszło jej, by kandydować. „Gdzie ja, w tym wieku, przecież
nie ma kategorii seniorów”, myślała. Jej znajomi byli innego
zdania, zaczęli ją bombardować linkami i komentarzami na Facebooku,
grozili: „Jeśli sama się nie zgłosisz, my to zrobimy!”.
I tę samą historię opowiadają dziś Agnieszka Bojarska i Monika
Florczuk.
Pierwsza na wózku porusza się od wypadku, czyli od siedmiu
lat. Śmieje się: - Znajomi zagrozili, że jeśli sama się nie
zgłoszę, oni to zrobią w moim imieniu.
Druga prosto z wózka dziecięcego przesiadła się na ten
inwalidzki. Wspomina: - Myślałam o tym, żeby się zgłosić, bo już w
zeszłym roku rehabilitantka z FAR-u opowiedziała mi o gali
finałowej. Ale brakowało mi „kopa”. W końcu zaszantażowali mnie
znajomi.
Interwencje przyjaciół i znajomych są w historiach finalistek
wyborów miss na dwóch kółkach klasyką gatunku. To trochę dobrze, a
trochę niedobrze. Dobrze, bo świadczy o tym, że coraz więcej osób
dostrzega piękno człowieka, niezależnie od tego, w jaki sposób się
on porusza. Niedobrze, bo oznacza, że sporo jest jeszcze do
zrobienia, by przekonać samych wózkowiczów – zwłaszcza kobiety – że
źródło atrakcyjności wcale nie leży w nogach.
Kasia zna ten problem z autopsji. Miała 16 lat i powoli
wkraczała w dorosłość, gdy uległa wypadkowi. Wylądowała na wózku, a
wózek w niej – tak mentalnie: w planach na przyszłość, w
marzeniach. Wyrzucenie go z głowy zajęło jej dwa lata, posprzątanie
po nim - jeszcze dłużej. - Gdy wcześniej ktoś się za mną oglądał,
zwłaszcza chłopak, myślałam, że to dlatego, że mu się podobam. Po
wypadku to się zmieniło, straciłam pewność siebie - wspomina.
I dodaje, że teraz procesy oswajania się i aktywizacji
społecznej przebiegają znacznie szybciej. - Najlepszym przykładem
jest to, że w finale mamy trzy dziewczyny, które są świeżo po
wypadku. Nie potrzebują już kilku lat, żeby wrócić do normalności,
szybko przesiadają się na wózki aktywne. To jest bardzo motywujące
– mówi Kasia. O tym, że wózek nie ujmuje kobiecości, przekonuje też
Agnieszka. - Zawsze o siebie dbałam, więc nie rozumiem, dlaczego po
wypadku miałoby się to zmienić? – kwituje.
Piękna idea
Ponad 20 partnerów, patronów medialnych i darczyńców - to
efekt sukcesu zeszłorocznych wyborów. Kasia nie ukrywa, że druga
edycja konkursu to dopiero początek. Wyjaśnia: - Liczymy na to, że
wybory wejdą na stałe do kalendarza imprez ogólnopolskich, tak jak
ma to miejsce w przypadku konkursów Miss Polski i Miss
Polonia.
Tu może pojawić się problem, bo tajemnicą poliszynela jest, że
za kulisami „zwykłych” wyborów trwa zacięta rywalizacja. Kasia jest
jednak przekonana, że w przypadku Miss Polski na Wózku finalistkom
nie uderzy woda sodowa do głowy – z dwóch powodów.
Po pierwsze dlatego, że organizatorom zależy, by w pięknej
otoczce przekazać jeszcze piękniejszą ideę: potrzebę zmiany
stosunku społeczeństwa do osób z niepełnosprawnościami. Po drugie,
dlatego że same kandydatki doskonale zdają sobie z tego sprawę. -
One na co dzień odczuwają skutki niepełnosprawności i wykluczenia
społecznego, więc zależy im na tych najważniejszych aspektach
projektu: integracji i zmianie wizerunku osób na wózkach – wyjaśnia
Kasia.
Integracja i zmiana wizerunku osób z niepełnosprawnością to najważniejszy cel projektu, fot.: www.jedyna-taka.pl
Wszystkie osoby zaangażowane w projekt, od organizatorów po
finalistki, przekonują, że w Polsce jest coraz lepiej, jeśli chodzi
o stosunek do osób z niepełnosprawnościami. Ale jednocześnie
dodają, że do ideału jeszcze nam sporo brakuje. Monika opowiada: -
Moja przyjaciółka wyznała, że zanim mnie poznała, myślała, że
jestem upośledzona. I nie była pierwszą osobą, która mi to
powiedziała. Ja się z tego teraz śmieję, ale to pokazuje, że wciąż
dla wielu osób wózek równa się upośledzenie intelektualne.
Darek śmieje się: - Jest coraz lepiej, ale jeszcze trochę nam
brakuje. I jednocześnie zauważa, że jako mężczyźnie jest mu trochę
łatwiej. - Faceci są wzrokowcami. Zaobserwowałem, że dla niektórych
z nich wózek przekreśla kobiecość. Dlatego uważam, że to, co
robimy: wybory i sesje zdjęciowe, stwarza szansę na wydobywanie tej
kobiecości - i pokazywanie jej facetom.
Kasia zastanawia się: - Wiele sprawnych osób w swoim życiu
doświadczyło jakiegoś rodzaju stygmatyzacji i wykluczenia,
chociażby w podstawówce, gdzie dzieci łatwo kogoś odrzucają, bo ma
na przykład odstające uszy czy brzydką bluzkę. Jeśli sięgną do tych
doświadczeń pamięcią, może zmienią swoje podejście do osób z
niepełnosprawnościami?
Wreszcie apeluje: - Przecież jesteśmy tacy sami: brzydsi i
ładniejsi, mądrzejsi i głupsi, bardziej i mniej sympatyczni. Nam
chodzi tylko o to, żeby dostrzec w nas jedno: normalność.
Komentarze
-
Nie do końca tak wszystko. Niepełnosprawni na wózkach niestety nie mogą pracować, mimo ich chęci pracodawcy ich ciągle nie chcą,odpowiedz na komentarz
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Dodaj komentarz