Aktorka Magdalena Różczka będzie gościem programu „Misja
Integracja”. Podczas nagrania odmówiła zajęcia miejsca na wózku, na
którym zgodnie z formułą programu siadają rozmówcy Piotra
Pawłowskiego. Dlaczego?
„Spędziłam cztery lata w Akademii Teatralnej, a mamy tam tyle
przesądów! We wszystkie uwierzyłam i wszystkich przestrzegam.
Między innymi tego, że miejsca dla niepełnosprawnego nie można
nigdy zająć” – wytłumaczyła się pani Magdalena. Chętnie za to
opowiedziała o szczegółach swojego zaangażowania na rzecz Fundacji
Rodzin Adopcyjnych.
Ada Prochyra: Czy pomoc, w którą się Pani angażuje, wymaga
wrażliwości czy raczej grubej skóry?
Magdalena Różczka: Chyba wrażliwości. Nie oceniam siebie jako
człowieka, który ma grubą skórę. Mam miękką skórę.
Magdalena Różczka z magazynem "Integracja", fot.: Monika
Kamińska
Jak w takim razie radzi sobie Pani podczas wizyt np. w
hospicjum dla dzieci?
Uczę się tego. Pierwsze wizyty były dla mnie trudne i
odchorowywałam je bardzo długo, ale kiedy na jednej szali położyłam
liczbę uśmiechów i radość dzieci i ich rodziców, a na drugiej –
swoje nerwy i smutek, to myślę, że dużo więcej jest tej radości.
Trzeba zacisnąć zęby i po prostu się tego nauczyć.
W magazynie „Integracja” poruszaliśmy ostatnio temat rodzin
zastępczych opiekujących się dziećmi z niepełnosprawnością. Pani
angażuje się w działalność Fundacji Rodzin Adopcyjnych. Proszę o
tym opowiedzieć.
Tam jest bardzo dużo chorych dzieci. Fundacja Rodzin
Adopcyjnych opiekuje się Interwencyjnym Ośrodkiem Preadopcyjnym w
Otwocku, które w dniu narodzin zostawiane są przez rodziców –
czasem w szpitalu, czasem na śmietniku, czasem na przystanku
autobusowym. Myślę, że 90 procent matek, które są do tego zdolne,
to są alkoholiczki albo narkomanki, więc są tam głównie dzieci z
wynikającymi z tego schorzeniami, czyli z FAS, z zespołem
płodowo-alkoholowym. Fundacja dąży do tego, żeby te maleńkie dzieci
jak najszybciej trafiały do kochających rodzin adopcyjnych. Jeżeli
taka matka zostawia dziecko w szpitalu, najlepsza rzecz, jaką może
dla niego zrobić, to podpisanie deklaracji, ze się go zrzeka. Wtedy
ma jeszcze sześć tygodni na zmianę decyzji, ale jeżeli w tym czasie
nie zgłosi chęci wychowywania swojego dziecka, to ono trafia do
rodziny adopcyjnej, która czeka na nie z otwartymi ramionami.
Magdalena Różczka z Piotrem Pawłowskim w programie "Misja
Integracja", fot.: Monika Kamińska
Znam historię Amelki, która miała miesiąc, gdy zobaczyłam ją
po raz pierwszy. Na pierwszy rzut oka było widać, że to nie jest
zdrowie dziecko – była maleńka, miała rysy charakterystyczne dla
zespołu FAS, była cichutka, nie płakała i w dodatku miała całe nogi
w gipsie, bo urodziła się ze stopami w drugą stronę, a lekarz
podjął decyzję o ich złamaniu i rehabilitacji. Zobaczyłam ją i
pomyślałam „Boże, czy znajdzie się dla niej dom czy jest skazana na
jakieś ośrodki?”. Po trzech latach zobaczyłam jej zdjęcie –
ślicznej, uśmiechniętej dziewczynki. Jest za granicą. Chyba warto o
tym powiedzieć, że takie bardzo chore dzieci zazwyczaj trafiają za
granicę, gdzie jest lepiej rozwinięty system pomocy dla rodziców z
dziećmi niepełnosprawnymi lub chorymi. Amelka ma teraz cztery lata,
włada dwoma językami, biega, tańczy i jest wesołą
dziewczynką.
A jaka jest Pani rola w Fundacji?
Robię wszystko, żeby uzyskała jak najwięcej pieniędzy.
Przeprowadzam zbiórki takich rzeczy, jak pieluszki, mleko w
proszku, mokre chusteczki, bo tam to wszystko idzie jak woda.
Namawiam ludzi, którzy mają czas, żeby przyjeżdżali pomagać, bo
trzydziestka dzieci w jednym momencie jest głodna albo chce wyjść
na spacer, a zajmują się nimi cztery pielęgniarki.
Bałam się tam pierwszy raz pojechać, ale kiedy pojechałam,
zobaczyłam, jaki jest tam spokój, jak pięknie pachnie, jakie czuć
ciepło. Namawiam do tego, żeby wysłać im pieniądze, jeżeli ktoś ma,
żeby oddać im jeden procent podatku. Staram się też mówić głośno o
tym problemie.
Wiem, że angażuje się Pani w działania na rzecz różnych
fundacji. Czy któreś z tych doświadczeń szczególnie zapadło Pani w
pamięć?
Nie porównywałabym tych doświadczeń. Za każdym razem takie
samo wrażenie robi na mnie bezbronne maleńkie dziecko, które
spotykają straszne doświadczenia: ból, choroba albo gdy od dnia
narodzin jest skazane na wczesną śmierć. Nie potrafię tego pojąć i
za każdym wywołuje to we mnie te same emocje.
Czy w takim razie te – nieraz bardzo trudne – doświadczenia
pomagają Pani w pracy na planie? Czy pozostają w Pani prywatnej
sferze?
Nie pomagają. To moja prywatna sprawa.
Pełna rozmowa z Magdaleną Różczką - w programie "Misja
Integracja", który wyemitowany zostanie w niedzielę 20 lipca o
godz. 9.00 na antenie TVP Regionalna.
Dodaj komentarz