Sport zamiast broni
Nie jest dobrze, kiedy polityka miesza się ze sportem. A tam, gdzie dochodzi do takich zdarzeń, potrzeba reakcji na każdej płaszczyźnie. Chciałoby się wierzyć, że działania polityczne i misje pokojowe zastąpią wojny i niepokój. Takie zadanie ma dzisiaj sport, przede wszystkim ten paraolimpijski. To dlatego reprezentacja Ukrainy nie zdecydowała się na bojkot igrzysk.
Z Walerijem Suszkiewiczem, przewodniczącym Ukraińskiego Komitetu Paraolimpijskiego, rozmawia Maciej Kowalczyk.
Maciej Kowalczyk: Kiedy ekipa Ukrainy zdała sobie sprawę, że stoi przed ogromnym dylematem – brać udział w igrzyskach czy nie?
Walerij Suszkiewicz: Wie Pan, wielu politycznych ekspertów wypowiadało się, że – dzięki Bogu – trwają igrzyska olimpijskie, bo gdyby ich nie było, to agresja już dawno by trwała. Trzeba sobie uświadomić, że takich operacji nie organizuje się z doskoku. Wszystko wymaga długich przygotowań. Dlatego, jak mówią, olimpiada była dla Ukrainy takim szczęściem w nieszczęściu, żeby można było zrobić oddech. Osobiście, jako może trochę niepoprawny idealista, spodziewałem się, że igrzyska paraolimpijskie przedłużą te pauzę. Ale stało się tak, jak się stało.
Nasza reprezentacja rozpoczęła ostatnią fazę przygotowań, a potem wyleciała do Armenii, do bazy sportowej, która nazywa się Cakazor, żeby potrenować w warunkach zmniejszonej ilości tlenu, a potem zejść niżej. Z Armenii sportowcy mieli polecieć od razu do Soczi. I tak zrobiliśmy. Sportowcy zakończyli treningi i zaczęła się interwencja.
Ekipa poleciała do Soczi, bo takie miała bilety. Nie mamy w dyspozycji Komitetu takich pieniędzy, żebyśmy mogli odwołać ten przyjazd. Myśmy byli w Soczi pierwsi ze wszystkich krajów świata. No i musieliśmy wybierać – zostawać czy nie; bojkotować czy walczyć o prawo do pokoju na Ukrainie, będąc na ziemiach państwa, które stało się agresorem wobec naszego kraju.
Rozmawiał pan z Philipsem Cravenem. Jaki był rezultat tych rozmów?
Kilka razy mieliśmy dobre, fundamentalne rozmowy na ten temat. Wydaje mi się, że rozmowa na początku igrzysk paraolimpijskich znacząco różniła się od kolejnych naszych rozmów. Wydaje mi się, że Philip Craven poczynił pewne kroki, użył wpływów; nie wiem, jakich, ale pod czas igrzysk paraolimpijskich nie zaczęła się interwencja militarna. Może to moje subiektywne odczucie, ale powtarzam, że on dzisiaj jest bardziej solidarny z tym naszym życzeniowym żądaniem pokoju. I to nie jest żadna polityka.
Walerij Suszkiewicz (z lewej) podczas konferencji prasowej w
Soczi, fot. Maciej Kowalczyk
Moim argumentem za tą tezą jest choćby ceremonia otwarcia igrzysk paraolimpijskich, na której głównym hasłem był napis „mir” (pokój). I co? Było to polityczne hasło? Oczywiście nie.
Każdy człowiek ma niezbywalne prawo do życia w pokoju. To jest w tej chwili naszym najważniejszym życzeniem i najwyższym celem. Polityka można określić prace parlamentarne, konstytucyjne, organizację ustroju państwowego. My zaś rozmawiamy o prawach człowieka, o zwykłej sytuacji, w której znajduje się każdy człowiek. Chodzi o to, żebyśmy nie byli obiektami działań wojskowych, żebyśmy nie byli zakładnikami decyzji wielkiej polityki światowej czy europejskiej. Czy jeśli ktoś w naszym kraju rozpoczyna wojnę, to my mamy milczeć?
Można powiedzieć, że to też jest idea Majdanu?
Bezapelacyjnie tak! Majdan to koncentracja demokracji w znaczeniu sprawowania władzy przez naród. Majdan to władza narodu: wszyscy skoncentrowani na wspólnym celu.
Nowa instytucja polityczna?
Tak. To nawet nie instytucja społeczna; to unikalna ukraińska deklaracja ludowa wyrażona przez społeczność, która chce normalnie żyć, w pokoju, z zagwarantowaną możliwością wyboru, bez korupcji, z władzą, która kieruje się zasadą sprawiedliwości. To właśnie jest Majdan. Te przejawy agresji, z którymi mamy do czynienia wokół Majdanu: ktoś strzela, ktoś zajmuje się bandytyzmem w swoich kryminalnych strukturach, to oczywista, proszę wybaczyć, głupota. Majdan to nasz zalążek demokracji.
Ogromny lodołamacz, który został zaprezentowany podczas otwarcia
igrzysk paraolimpijskich, nazwano "Mir", czyli "Pokój", fot.:
Maciej Kowalczyk
Rozmawiał pan również z prezydentem Władimirem Putinem?
Dwa razy rozmawiałem z Putinem. Mam 15-letnią praktykę parlamentarną. Mam za sobą naprawdę bardzo trudne doświadczenia życiowe. Próbowałem rozmawiać z nim nie jak z bardzo wysoko postawionym, wpływowym działaczem politycznym, ale po prostu jak z człowiekiem. Jakbym chciał odczuć z jego strony, ze strony pana prezydenta, jakąś wolę ogólnoludzkiej solidarności. On posługiwał się swoimi argumentami, ja swoimi. Ja trochę za bardzo idealistycznie do tego podszedłem. Siedząc na wózku inwalidzkim, z nogami, które są unieruchomione, próbowałem tłumaczyć mu, że z każdej wojny każda strona wychodzi przegrana. Ile będzie śmierci, ilu ludzi stanie się inwalidami w jej następstwie, jeśli zostanie użyta siła? Chciałem rozpocząć rozmowy, rozpocząć pokojowy proces porozumienia. To był mój cel.
Ma Pan poczucie, że trafił na człowieka?
Trudno ocenić mój wkład w ostateczne rozwiązanie tej sytuacji.
Wydaje mi się jednak, że coś udało się nam zrobić – nam czyli
naszej ukraińskiej reprezentacji paraolimpijskiej. Do końca igrzysk
eskalacji konfliktu nie było. Paraolimpiada pozytywnie wpłynęła na
ten proces. Chcę wierzyć, że duch XI Igrzysk Paraolimpijskich
wpłynie także na dalsze decyzje Putina. Po prostu chcę w to
wierzyć.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Dodaj komentarz