Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Teatr to życie

25.02.2014
Autor: Ada Prochyra
Źródło: Integracja 5/2013

Historia Teatru 21 zaczęła się osiem lat temu, kiedy Justyna Sobczyk zgłosiła się do warszawskiego Zespołu Społecznych Szkół Specjalnych „Dać Szansę” z propozycją zajęć z podopiecznymi. I została założycielką ich teatru i reżyserką przedstawień.

Mimo braku sali do prób i stałego finansowania współpraca trwa. W zespole grają przede wszystkim aktorzy z zespołem Downa, ale też z niepełnosprawnością sprzężoną i autyzmem. Przeważnie to ludzie dorośli. Każdy z nich wnosi tu własną, niepowtarzalną jakość i charakter, ale też swoje problemy i choroby.

Dlaczego Justyna Sobczyk zdecydowała się na pracę w środowisku ludzi z niepełnosprawnością?

- Będąc w liceum, trafiłam do Fundacji im. Brata Alberta i było mi tam jakoś tak miło – kwituje krótko.

W stałym składzie zespołu jest 14 aktorów i reżyserka (Justyna Sobczyk), dramaturg (Justyna Lipko-Konieczna), kompozytor (Paweł Andryszczyk), terapeutka (Bożena Gawerska-Panfil), scenografka (Agatę Skwarczyńską zastąpiła Weronika Karwowska) i osoba zajmująca się wideoartem (Tomasz Michalczewski).

Nie byle jaki teatr

Aktorów Teatru 21 poznaję podczas przygotowań do ich najnowszego spektaklu „Statek miłości”. Próby odbywają się w sali widowiskowej Instytutu Teatralnego w Warszawie. Spotykamy się w hallu, przy kawie i cieście przygotowanym z okazji 41. urodzin jednej z członkiń zespołu – Barbary Lityńskiej. Schodzą się aktorzy i omawiają bieżące sprawy. Ktoś ma nowy telefon, ktoś opowiada o tym, co przydarzyło się jego dziadkowi. Czekam, aż poruszą temat czekającej ich próby, nowego przedstawienia albo jakikolwiek związany z teatrem, jednak oni koncentrują się na tu i teraz. Kiedy pytam o Teatr 21, odpowiadają entuzjastycznie.

Aktorka tańczy na środku sceny teatralnej, wokół niej siedzą aktorzy. Wszyscy w strojach hawajskich.
Spektakl "Statek miłości", fot. Marta Ankiersztejn

– Justyna nie prowadzi byle jakiego teatru. To znany i lubiany teatr, dlatego chcę w nim grać – mówi jubilatka. – Bycie na scenie przynosi mi satysfakcję.

– Bardzo lubię być w teatrze. Najbardziej lubię grać – podsumowuje swoje siedem lat na scenie Teatru 21 Grzegorz Brandt, właściciel nowego iPhone’a. Pytam o strach towarzyszący aktorom przed premierą, która czeka ich 10 grudnia. – W ogóle się nie stresuję. Lubię grać, cieszę się, jak jestem na scenie – odpowiada Grzegorz – chciałbym pracować w tym teatrze.

Tak jak na innych scenach

Kwestia pracy i zarabiania dzięki przedstawieniom to jednak pieśń przyszłości. Na razie udało się zapłacić tylko jednej aktorce – Magdalenie Świątkowskiej – za spektakl „Śmiertelnie trudna gra”, w którym występuje jako jedyna z tego zespołu. Towarzyszy jej Justyna Wielgus, profesjonalna aktorka, oraz Saba Litwińska – z muzyką na żywo. Teatr 21 jest dotowany z Urzędu Miasta i Ministerstwa Kultury, ale pieniądze udaje się pozyskać wyłącznie na produkcję nowych projektów. Pod tym względem niczym nie różni się od innych niezależnych teatrów w kraju.

W okresach między spektaklami, kiedy nie ma prób, pieczę nad zespołem przejmuje współprowadząca go Bożena Gawerska-Panfil. Pracują nad ruchem scenicznym, czyli m.in. postawą ciała, prezencją, aktorskim wyrazem. W gruncie rzeczy jest to, jak podkreśla reżyserka, praca nad sobą. Bożena Gawerska-Panfil wykorzystuje metodę analizy ruchu Rudolfa Labana, z której korzystają zawodowi tancerze i aktorzy.

Aktor skacze po scenie, pozostali aktorzy siedzą naokoło niego.
Spektakl "Ja jestem ja" w wykonaniu Teatru 21, fot. archiwum Teatru 21

– Doświadczanie ruchu w kategoriach ciała, wysiłku, kształtu i przestrzeni rozszerza perspektywę odczuwania siebie w relacji z innymi, pozwala poznać repertuar ruchowy osoby i zwiększyć jego zakres. Integruje całego człowieka oraz otwiera możliwość pracy z emocjami i tematami – opisuje tę metodę.

Wysiłek włożony w ćwiczenia widać na scenie. O aspekcie terapeutycznym jako takim nikt nie mówi. Część aktorów chodzi jeszcze do szkoły, a absolwenci biorą udział w warsztatach terapii zajęciowej. Teatr pełni funkcję bezpiecznego miejsca spotkań, ale głównie jest polem artystycznego wyrażania siebie.

Próby na poważnie

Aktorzy podchodzą do zadań profesjonalne. Na pytanie, czy dobrze bawią się podczas prób, Barbara odpowiada:

– Próba to nie jest zabawa! Próba jest po to, żeby zbudować spektakl!

Do nowego przedstawienia zespół uczy się hawajskiego tańca hula. Joanna Mazurek, instruktorka, pyta, kto chce stać w pierwszym rzędzie. W odpowiedzi ustawia się tam 3/4 grupy. Bycie na scenie i adoracja ze strony publiczności to – zdaje się – dla większości aktorów sprawy kluczowe. Nie są zainteresowani, jak wyraziła się Barbara, robieniem „teatru dla teatru”. Chcą się pokazywać i być podziwiani, najchętniej przez zwykłą teatralną publiczność. Jak prawdziwe gwiazdy.

Do nowego przedstawienia kostiumy też mają być gwiazdorskie. Reżyserka pyta aktorów, co chcieliby nosić na „Statku miłości”. Dziewczyny koniecznie dekolty, chłopaki garnitury (najlepiej takie jak Pierce Brosnan lub Daniel Craig). Scenografka notuje pomysły, a zespół rusza do tańca.

– Czy hula jest trudne? – zapytałam przed próbą.

Zdania były podzielone:

– Bardzo trudny – odparła poważnie Barbara.

– A dla mnie łatwy – nie zgodziła się Ola Skotarek.

Ulubione tematy

Hula to taniec z romantycznym przesłaniem. Aktorzy grają obsługę statku i instruktorów hula. Mają nie tylko przyswoić go sobie, ale także nauczyć kroków publiczność. „Gdzie jesteś, mój ukochany?” – pytają w pierwszych ruchach. „Jesteś jak pachnący wieniec z kwiatów, który noszę blisko ciała” – brzmi dalsza fraza.

– Miłość to dla nich ważny temat – mówi Justyna Sobczyk. – Między aktorami tworzą się związki, są spragnieni romantycznego uczucia.

Podczas próby widzę, że często się przytulają, a najśmielszy z grupy aktor całuje jedną z aktorek. Pragnienie kontaktu z płcią przeciwną widać także wtedy, kiedy mają wymyślić reklamę statku.

– Na statku miłości jest mnóstwo lasek, same eleganckie kobiety! – wykrzykuje Piotr Swend.

– Chciałbym was zaprosić na żydowski ślub, który odbędzie się podczas rejsu – to slogan w wersji Daniela Krajewskiego.

Temat nowego przedstawienia narodził się więc niejako naturalnie. To była wspólna inicjatywa.

To co najważniejsze

Najbardziej charakterystycznym, wg reżyserki, spektaklem Teatru 21 jest „I my wszyscy. Odcinek 0”. Opowiada o problemach osób z niepełnosprawnością intelektualną – braku pracy i samodzielności, ale też marzeniu o wielkości i sławie, które zdobył ich kolega z zespołu – Piotr Swend, grający Maćka w „Klanie”.

Aktorzy stoją na scenie w półkolu, jeden z nich w środku mocno gestykuluje.
"Ja jestem ja" w wykonaniu aktorów Teatru 21, fot. archiwum Teatru 21

W początkowym okresie istnienia teatru grupa brała na warsztat bardziej „szkolne” formy – najpierw przygotowali nietypowe jasełka, by z czasem realizować autorskie spektakle, które czerpią także z prywatnych doświadczeń członków zespołu. W repertuarze mają też przedstawienie dla dzieci „Ja jestem ja”.

Próby do spektakli i regularne szkolenie aktorskiego warsztatu to tylko część ich teatralnej rzeczywistości. Bonusem do ciężkiej pracy są wyjazdy, entuzjastycznie przyjmowane przez członków zespołu.

– Oni chcą być samodzielni, cieszą się, gdy mogą wyjechać bez rodziców i opiekunów – mówi Justyna Sobczyk. – Występujemy, idziemy do kawiarni, zwiedzamy miasto, jemy przygotowaną przez nich kolację.

Teatr 21 jest ewenementem na skalę krajową. Przygotowuje spektakle, które pokazywane są na dużych festiwalach teatralnych, m.in poznańskiej Malcie i w Wiosce Teatralnej w Węgajtach. Wystawia sztuki w stołecznym teatrze Baj i Instytucie Teatralnym. Recenzje ze spektakli pojawiają się w „Gazecie Wyborczej” i teatralnej prasie. Ma na koncie tour po zawodowych teatrach w kraju: Miniatura w Gdańsku, Baj Pomorski w Toruniu, Teatr Polski w Bydgoszczy i Teatr Kubuś w Kielcach.

Więcej na stronie Teatru 21.

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

  • Witam
    Sebek91
    27.02.2014, 12:48
    Witam, choruję na artogrypozę i końskoszpotawość. W gimnazjum (aktualnie 23l) byłem aktorem treatrzyku szkolnego i dobrze mi to wychodziło, pojawiliśmy się nawet na przeglądzie teatrów szkolnych gdzie otrzymałem nagrode dla najlepszego aktora ;) Myślałem wtedy by może spróbować w przyszłości swoich sił w jakimś serialu ale jakoś tak wyszło, że nigdy nie byłem nażadnym castingu i nie wiem nawwet czy niepełnosprawni aktorzy (bez doświatczenia i ukończenia filmówki) byliby brani pod uwagę. Fajnie że istnieje coś takiego jak Teatr 21
    odpowiedz na komentarz
Prawy panel

Wspierają nas