Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Gazeta.pl: Niepełnosprawni robią cyrk

29.01.2007
Autor: Małgorzata Zubik
Źródło: Gazeta.pl, 27 stycznia 2007 r.

On o kulach, ona na wózku - rzucają rękawicę bankom, sądom, instytucjom państwowym. Będą namolni i konsekwentni, dopóki nie wejdą, gdzie chcą.

Od prezesa Narodowego Banku Polskiego żądają pokornych przeprosin. Od Narodowego Funduszu Zdrowia - pieniędzy na prywatne leczenie zębów. Od Państwowej Komisji Wyborczej - swobodnego dostępu do urny. Od policjantów - żeby nie stawiali radiowozów na kopertach dla niepełnosprawnych. Od Polski - żeby karała za dyskryminację osób niepełnosprawnych.

- Wszyscy traktują nas jak wariatów - mówi Roman Stefański, a jego siostra Jolanta się dziwi: - Przecież nie chcemy niczego ekstra.

Jolanta i Roman

Roman, który chodzi o kulach, wyciąga z samochodu zakupy. Cięższe rzeczy kładzie siostrze na kolana, żeby zawiozła je do kuchni. Jolanta cierpi na zanik mięśni i porusza się na wózku. Obydwoje są po pięćdziesiątce i mieszkają z mamą. Starsza pani sama potrzebuje wsparcia. Otwierają drzwi. W parterowym domu na obrzeżach Warszawy jest dużo książek i segregatorów z papierami. Nie ma progów. Od frontu podjazd. Wjazd do automatycznie otwieranego garażu i wejście do domu są na jednym poziomie. W ogrodzeniu założona brama automatyczna.

Roman porusza się wyłącznie o kulach, stale w obuwiu ortopedycznym. Jolanta - tylko na wózku. Ma dwa elektryczne. Są nienowe, gdy jeden ma awarię, drugi działa. Ma elektryczny podnośnik wannowy, łóżko z pilotem, które pomaga usiąść i stanąć na nogi. W domu nie ma dla niej barier, choć ma zakaz zbliżania się do kuchni, żeby nie wylała na siebie wrzątku. Gotuje i pierze brat.

Roman z wykształcenia jest inżynierem, specjalistą od energetyki jądrowej. Robił m.in. obliczenia dla projektowanej elektrowni atomowej w Żarnowcu. Potem zajął się dziennikarstwem. Pisał o motoryzacji. Parę lat temu zrezygnował z zawodu, żeby zająć się siostrą.

Stefańscy żyją bardzo skromnie. Odmawiają sobie wielu rzeczy, żeby mieć na papier, faksy, listy. - Od kilku lat nie kupujemy ubrań - mówi Jolanta. - Najcieńszy list polecony za potwierdzeniem odbioru kosztuje 5,45 zł. A najmarniejsza porada prawna 300 zł. Nie stać nas, więc z konieczności sam zgłębiam kodeksy.

Mają całe tomy papierów. Niemal całe ich życie podporządkowane jest batalii.

Przeczytaj cały artykuł

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

brak komentarzy

Prawy panel

Wspierają nas