Ewelina Flinta: Prawdziwe talenty przewalczą wszystko
„W tzw. talent show, jeśli już pojawi się ktoś zdolny z niepełnosprawnością, widzowie są zachwyceni, wzruszą się, a mimo to te osoby później gdzieś przepadają. Nie jest to więc łatwe, ale mam nadzieję, że prawdziwe talenty przewalczą wszystko” - mówi w rozmowie z nami Ewelina Flinta, wokalistka pop-rockowa.
Tomasz Przybyszewski: Wspiera Pani Fundację Anny Dymnej „Mimo Wszystko”, za działalność charytatywną otrzymała Pani Medal św. Brata Alberta, „Gwiazdę Dobroczynności”, koncertuje Pani z osobami niepełnosprawnymi. Dlaczego właściwie robi Pani to wszystko?
Ewelina Flinta: Moja odpowiedź może się wydać banalna... ja to lubię. Myślę, że taka motywacja jest najprostsza i zarazem najbardziej szczera. Jeśli się coś lubi, to jest się w stanie więcej z siebie dać. Wtedy sprawia to przyjemność zarówno mnie, jak i drugiej osobie bo ona widzi, że nie robię tego z przymusu. Wtedy nasza relacja od początku jest bardzo dobra. To cała tajemnica. Przez te wszystkie lata mojego istnienia w muzyce sporo było telefonów, maili z prośbami o wsparcie. Oczywiście nie da się wszystkich tych próśb spełnić, bo nawet zwyczajnie nie wystarczy na to czasu. Robię więc tyle, ile jestem w stanie i tak, by dla obu stron było to czymś ważnym i wyjątkowym.
Ewelina Flinta z Marcinem Wyrostkiem podczas wspólnego występu
podczas Wielkiej Gali Integracji 2013, fot. Marta
Kuśmierz/Cegiełka
Dlaczego dla Pani jest to ważne? Co Pani to daje?
Szalenie miło jest widzieć radość i uśmiech na twarzy osoby, której się pomaga. Tak po prostu. Latem graliśmy koncert w Gorlicach na rzecz pewnego chłopca i efekty finansowe nie były oszałamiające. Odbywała się również licytacja różnych przedmiotów. Chcąc zwiększyć wyniki, spontanicznie zdjęłam z ręki olbrzymią srebrną bransoletkę z turkusami, żeby ją zlicytować. Towarzystwo było zaskoczone, zresztą ja też byłam zaskoczona swoją spontanicznością. Licytacja zatrzymała się chyba na 2,5 tys. zł. Umówmy się, choć bransoleta była okazała, to i tak „przebitka” była bardzo duża. Kupili ją wspaniali ludzie, rodzina z dwójką małych dzieci, mieszkająca na stałe w Wielkiej Brytanii. Później poszliśmy razem na kolację. Było cudownie!
Czy zawsze daje się Pani przekonać do udziału w tego typu koncertach charytatywnych? Nawet jeśli trzeba jechać przez całą Polskę?
Koncert to przedsięwzięcie, którego sama bym nie zrobiła. To scena, sprzęt, światło, nagłośnienie, transport, hotel. Jeśli gram, to z moimi Muzykami. W takie bardzo odległe trasy raczej się nie wybieramy, ponieważ zawsze gdzieś bliżej są artyści, którzy sprawniej dojadą i mogą przejąć sprawę. Nie chodzi o to, że podchodzę do takich próśb niechętnie, ale często byłyby to poważne wyprawy i zdarza się, że nie podejmuję się takich zobowiązań. Czasem z trzystu kilometrów trasy robi się sześć godzin podróży, albo i więcej. Szkoda, że tak mało mamy autostrad...
Budują się...
Tak, ale nadal jest ich niewiele. Miejmy nadzieję, że w końcu doczekamy się sprawnego podróżowania po Polsce.
Ewelina Flinta zaśpiewała dla osób z niepełnosprawnością
zgromadzonych w Sali Kongresowej na Wielkiej Gali Integracji 2013,
fot. Ewa Strasenburg/AIP
Ale czy bycie gwiazdą obliguje do czegoś? Czy wypada albo wręcz trzeba pomagać tym, którym się w życiu mniej powiodło?
Różne słyszałam na ten temat opinie, niektórzy uważają, że skoro się coś dostało, to trzeba oddać. Z jednej strony tak, ale ja wrócę do tego, o czym już mówiłam. Jeśli ktoś nie czuje takiej potrzeby wewnętrznej, to może lepiej niech tego nie robi. Owszem, czasami zdarza się, że ktoś pomoże, przekona się i dostrzeże w tym wielką wartość i piękno i nagle zechce robić jeszcze więcej, ale nic na siłę. Oczywiście super, jeśli znani ludzie chcą pomagać. Muzyka bardzo mocno wpływa na nasze emocje, słuchamy jej, gdy chcemy poprawić sobie humor, bo jest nam smutno, albo gdy czasami chcemy się jeszcze bardziej... zdołować (śmiech). Muzyka to wyrażanie uczuć. Emocjami w muzyce, szczególnie tymi dobrymi, warto się dzielić. Oddawanie w ten sposób dobrej energii jest jak najbardziej na plus.
To jest też tak, że znane nazwisko i twarz zachęcają ludzi, aby przyszli na koncert, żeby zapłacili za bilet i w ten sposób wsparli akcję charytatywną.
Oczywiście, że tak.
Gwiazdy mogą ściągać media, to też jest bardzo istotne.
Oczywiście, to jest bardzo ważne. Dlatego jestem za tym, aby jak najwięcej znanych osób pomagało, o ile tylko to „czują”. Rzeczywiście często zdarza się tak, że gdy pojawiają się znane osoby, przychodzi więcej ludzi, zbiera się więcej pieniędzy. Mamy tego świadomość. Sponsorzy chętniej biorą udział w akcji, gdy mają „gwarancję nazwiska gwiazdy”, to dobrze wpływa na wizerunek ich firmy.
"Muzyka bardzo mocno wpływa na nasze emocje, słuchamy jej, gdy
chcemy poprawić sobie humor, bo jest nam smutno, albo gdy czasami
chcemy się jeszcze bardziej... zdołować" - mówi Ewelina Flinta,
fot. Ewa Strasenburg/AIP
Chciałbym zapytać o dostępność estrady, świata muzyki dla osób niepełnosprawnych. Czy nie ma Pani wrażenia, że to jest trudny świat do zdobycia przez osoby z niepełnosprawnością?
Wydaje mi się, że tak niestety jest. Z drugiej strony przecież w Stanach Zjednoczonych w latach 50., 60. nadal powszechny był rasizm, a mimo to Ray Charles, muzyk czarnoskóry i niewidomy, wybił się nie tylko na skalę tego kraju, ale i świata. Z pewnością był wybitnie utalentowany... Dziś takim przykładem może być Andrea Bocelli.
Czyli skala talentu „kasuje” uprzedzenia?
Być może właśnie tak jest, nie wiem. Nie jestem w stanie pojąć tych mechanizmów. Mimo, iż żyjemy w XXI wieku, jest u nas jeszcze jakiś duży problem. Mamy przecież sporo bardzo zdolnych osób, którym szczerze kibicuję, ale nie jest im łatwo przebić się do tego świata, skoro media wtłaczają nam myśl, że jest tylko jeden jedyny słuszny kanon piękna. Nawet w tzw. talent show, jeśli już pojawi się ktoś zdolny z niepełnosprawnością, widzowie są zachwyceni, wzruszą się, a mimo to te osoby później gdzieś przepadają. Nie jest to więc łatwe, ale mam nadzieję, że prawdziwe talenty przewalczą wszystko. No i znajdą się osoby, które będą chciały im w tym pomóc. Potrafisz śpiewać, potrafisz grać, więc rób to. W muzyce, w sztuce nie ma barier. Tutaj raczej te bariery się przełamuje, wręcz robi się rewolucję.
Jeśli ktoś naprawdę czuje, wie, że ma talent, to zalecałaby Pani próbować wciąż i wciąż?
Myślę, że tak trzeba. Jeśli się to kocha, to trzeba. Istnieje wiele sposobów na zwrócenie na siebie uwagi potencjalnego słuchacza. Z jednej strony jest coraz więcej talent show, a z drugiej coraz więcej artystów, którzy już nie potrzebują, a nawet nie chcą mega promocji w tych najważniejszych mediach. Oni zaczynają działać oddolnie. Na szczęście jest internet, który bardzo pomaga im wypromować swoją twórczość. Na pewno więc warto to źródło mocno wykorzystywać. W internecie nie ma żadnych ograniczeń. Jeśli coś jest dobre, to się po prostu obroni.
Ewelina Flinta
Wokalistka pop-rockowa. Debiutowała na Przystanku Woodstock.
Występowała w Teatrze Buffo. W 2002 r. wzięła udział w programie
„Idol”, w którym zajęła II miejsce. Niespełna rok po programie
nagrała debiutancką płytę „Przeznaczenie”, która zdobyła status
złotej płyty. Pochodzą z niej przeboje: „Żałuję” i „Goniąc za
cieniem”. Ewelina Flinta jako ekolog współpracuje z Fundacją „Nasza
Ziemia”. Jest też przyjacielem Fundacji „Mimo Wszystko”. Za
działalność charytatywną otrzymała Medal św. Brata Alberta i
„Gwiazdę Dobroczynności”.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Dodaj komentarz