Palaczy nie operujemy
W hrabstwach Norfolk i Staffordshire w Wielkiej Brytanii palacze usuwani są z list osób oczekujących na planowane zabiegi chirurgiczne. Zostaną na nie ponownie wpisani, gdy rzucą palenie.
Autorzy pomysłu argumentują, że palenie papierosów wyraźnie zwiększa ryzyko wystąpienia powikłań po zabiegach – rany gorzej się goją, częściej dochodzi do groźnych infekcji. A to z kolei wyraźnie podnosi koszty leczenia. Przytaczane są dane, że za pieniądze, które trzeba wydać na leczenie czterech palaczy, można by zoperować pięć osób niepalących. Z wyników badań przeprowadzonych w Danii wynika z kolei, że po niektórych rodzajach operacji ortopedycznych, powikłania występowały u 26 proc. palaczy. U osób niepalących powikłania nie występowały w ogóle.
Podobnie sprawa przedstawia się w przypadku operacji rekonstrukcji piersi u kobiet, u których usunięto guz. Infekcje, które występują u palaczek po rekonstrukcji piersi opóźniają rozpoczęcie chemioterapii i naświetlań. A na takich opóźnieniach najbardziej tracą inne pacjentki, które czekają na leczenie w kolejce. Stąd coraz częściej pojawiające się opinie, że palaczy należy leczyć dopiero wtedy, gdy zerwą z nałogiem.
Nie brakuje oczywiście głosów broniących palaczy. Dla wielu
odmawianie pomocy tym osobom to najzwyklejsze okrucieństwo. Tym
bardziej, że należy pamiętać, że palenie uzależnia, a koncerny
tytoniowe przez dziesięciolecia ukrywały prawdę, twierdząc, że
palenie to wolny wybór każdego. Zwraca się uwagę, że pacjent nie ma
obowiązku zgłaszać się na leczenie w doskonałym stanie zdrowia.
Przez analogię, osoby z nadwagą powinno się wysyłać do klubów
fitness przed operacją.
Dodatkowo zwraca się uwagę, że nie tylko palacze są kosztownymi
pacjentami. Co roku wydaje się przecież ogromne sumy na leczenie
kontuzji i urazów związanych z rekreacyjnym uprawianiem sportu.
Teoretycznie można by powiedzieć, że osobom z takimi urazami też
należałoby odmówić leczenia, bo przecież nie musiały uprawiać
sportu, a zatem same są sobie winne.
Podobny pomysł pojawił się jakiś czas temu także w Polsce. W 2001 r. na drzwiach krakowskiej Kliniki Chirurgii Serca, Naczyń i Transplantacji zawisła informacja: „Pacjenci palący papierosy nie będą przyjmowani na diagnostykę i na operacje serca. W razie wątpliwości – zapraszam na rozmowę”. Autorem informacji był kierownik kliniki, prof. Antoni Dziatkowiak. Jednak wtedy celem ogłoszenia było wywołanie zamieszania wokół problemu palenia. Podczas rozmów z pacjentami profesor prosił, aby zobowiązali się do zerwania z nałogiem. Jeśli spotykał się z odmową, zapowiadał, że nie podejmie się leczenia. Choć oczywiście nikomu nie odmówił pomocy. Chciał jedynie w ten nietypowy sposób zmusić chorych do rzucenia palenia, co zresztą w wielu wypadkach się udawało. Były jednak i takie przypadki, że pacjenci oszukiwali go, nie przyznając się do palenia. Wielu z nich po kilku latach po operacji wracało, skarżąc się na kłucie w piersiach i jednocześnie przyznając, że nie zerwało z nałogiem.
Z danych statystycznych: 90 proc. zawałowców to osoby palące.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Więcej pieniędzy na pomoc „więźniom czwartego piętra”
- Jak zapewnić płynną realizację programu leczenia SMA?
- Integracja to zawsze byli ludzie
- Nowa perspektywa i szansa na życie dla pacjentów ze stwardnieniem zanikowym bocznym (ALS)
- Nie możemy dłużej czekać! Marszałek Szymon Hołownia apeluje o rozpoczęcie prac nad ustawą o asystencji osobistej
Dodaj komentarz