Remont niekontrolowany
Widok wyremontowanych sklepów, restauracji, zakładów fryzjerskich i kosmetycznych, banków, urzędów pocztowych, księgarni, a nawet przychodni lekarskich cieszy oczy mieszkańców wielu polskich miast. Nie wszyscy jednak podzielają tę radość.
Fot. P. Stanisławski
Zamiast jak inni podziwiać nowe kolorowe elewacje, okna i dachy, osoby niepełnosprawne najpierw spoglądają na wejście do budynku. I tu często spotyka je rozczarowanie. Ci, którzy poruszają się na wózkach, nie mogą dostać się do środka z powodu braku pochylni przy schodach lub urządzenia podnoszącego. Właściciele i zarządcy odnawianych obiektów wykładają posadzki błyszczącą terakotą. Niestety, bez antypoślizgowych pasków. Moda na połyskujące terakotą schody - a nawet pochylnie! - trwa w Polsce od kilku lat. Dotarła również na osiedla, gdzie staje się symbolem nowoczesności na tle szarych i brudnych bloków.
Kto szuka, ten znajdzie
Polskie Prawo budowlane nie pozostawia wątpliwości co do tego, że wszystkie budynki użyteczności publicznej postawione po 1995 roku muszą zapewniać dostępność osobom niepełnosprawnym, zwłaszcza poruszającym się na wózkach.
Przepisy nakazują sukcesywne dostosowywanie również starszych budynków w miarę przeprowadzania remontów, przebudowy, rozbudowy lub zmiany charakteru użytkowego lokalu. Mimo że przepisy są obligatoryjne, łamią je nie tylko inwestorzy i wykonawcy, ale też architekci i pracownicy organów administracji budowlanych.
- Nadal do Ministerstwa Budownictwa przychodzą podania od inwestorów, a nawet administracji architektoniczno-budowlanych, z prośbą o rezygnację z przystosowania obiektu dla osób niepełnosprawnych - mówi Kazimierz Andrzej Kobyłecki z Departamentu Regulacji Rynku Budowlanego i Procesu Inwestycyjnego Ministerstwa Budownictwa. - Niedawno przystano wniosek do nagrody ministra z rozwiązaniami w zrealizowanych wielorodzinnych budynkach mieszkalnych, aby nagrodzie osiedle, co prawda z interesującą architekturą, które wybudowano wśród sosen, lecz z mieszkaniami na parterze, niedostępnymi dla osób niepełnosprawnych, mimo że przepisy tego wymagają.
Obecnie o wiele mniej jest takich wniosków niż kiedyś, nadal jednak się zdarzają. Ponieważ ministerstwo nie wyraża zgody na odstępstwa, inwestorzy szukają innych sposobów. Jednym z nich jest wywieranie presji na projektantów, aby jak najbardziej obniżali w projekcie koszty. Niestety, dzieje się to także kosztem dostępności dla osób niepełnosprawnych. Inwestor nie zleca architektom (a więc i nie zapłaci) umieszczenia w projekcie wykonawczym pełnej dostępności. Znane są przypadki, kiedy inwestor mimo projektu zapewniającego tę dostępność, robi wszystko, aby jej nie zapewnić. Uważa, że skoro obiekt biurowy jest jego własnością i nie jest obiektem publicznym, to nie musi go w pełni dostosowywać. Jeden z inwestorów otrzymał nawet pozytywną opinię kancelarii adwokackiej, która stwierdziła, że budynek biurowy będący w rękach prywatnych nie jest budynkiem ogólnie dostępnym. Wobec tego nie musi być dostosowany. Dopiero wykładnia ministerstwa stwierdzająca, że nie ma kategorii „nieogólnodostępnego budynku biurowego" i że każdy jest budynkiem użyteczności publicznej, zmusiła go do dostosowania obiektu.
Niektórzy inwestorzy liczą na to, że obiekt zostanie dopuszczony do użytkowania mimo różnych niedociągnięć i nieprawidłowości. W trakcie budowy wykonują więc dostosowanie w wersji „oszczędniejszej". Inwestor przy odbiorze budynku potrafi się zresztą z tego wytłumaczyć i obiecać, że braki uzupełni. Jednak sposób, w jaki odbiera się budynek i sprawdza jego dostępność, jest kuriozalny. Odbiór nie polega na sprawdzaniu, czy np. pochylnia została wykonana pod właściwym kątem, ale jedynie na uznaniu tego na podstawie oświadczeń o wykonanych robotach zgodnie z projektem. Powiatowy inspektor nadzoru budowlanego, widząc podczas odbioru obiektu pochylnię, z reguły dopuszczają do użytkowania. Błędy wyłapuje się na oko.
Polski standard: cóż z tego, że jest podjazd, skoro tak stromy i krótki, że kompletnie nieużyteczny dla osoby na wózku? Został jednak zatwierdzony do użytkowania.
Fot. A. Rogalska
Tendencję do obcinania kosztów za wszelką cenę widać też w inwestycjach publicznych, np. w warszawskim metrze. Są tu stacje z windami i ruchomymi schodami po obu stronach wejść, ale i takie z jedna windą. Osoby starsze, niepełnosprawne, chore, matki z dziećmi, a także podróżni z większymi bagażami muszą przejść przez cały peron, aby wydostać się na zewnątrz. Najgorsza sytuacja jest jednak na głównych węzłach komunikacyjnych miasta, które są ważnymi punktami przesiadkowymi. Osoby niepełnosprawne ze schorzeniami narządu ruchu przez wiele lat nie mogły doczekać się w stolicy zainstalowania czterech wind przy Rondzie Dmowskiego obok Rotundy. Teraz zanosi się na to, że nie będą mogły przedostać się na przystanki tramwajowe z oddawanej właśnie do użytku nowej stacji metra Hala Marymont. I to nie z winy budowniczych metra, którzy znakomicie wyprowadzili wyjścia do wszystkich miejsc przesiadkowych, ale Zarządu Dróg Miejskich. ZDM długo nie przeprowadzał przetargu na modernizację przejścia podziemnego. Połączenie metra z przejściem i windą dla niepełnosprawnych uzgodniono już w 2004 roku. Wszystko wskazuje jednak na to, że ZDM do dnia otwarcia stacji (15 grudnia) nie zapewni osobom niepełnosprawnym przejścia na przystanki tramwajowe.
Prawo dla wszystkich
Niektórzy uważają, że polskie Prawo budowlane zostało tak skonstruowane, aby dać architektom i inwestorom duże pole manewru. Mimo że główne artykuły jasno stwierdzają, iż budynki użyteczności publicznej i mieszkalne wielorodzinne powyżej czterech kondygnacji muszą być dostępne dla osób niepełnosprawnych, to zapisy szczegółowe nie są już tak precyzyjne. Brakuje nie tylko zapisu zalecającego budowanie takich obiektów bez schodów, np. z wejściem z poziomu chodnika, ale także jednoznacznego stwierdzenia, że pochylnia powinna znajdować się z przodu budynku. Niektórzy wolą ją umieścić z tyłu obiektu. Inwestor może również wybudować pochylnię lub windę, ale może także postawić przyschodową platformę, której osoby niepełnosprawne nie lubią, bo często nie mogą z niej skorzystać. Zresztą najczęściej nie montuje się platformy, lecz zostawia miejsce na jej instalację. Gdy później któryś z mieszkańców usiądzie na wózku, nie ma kto sfinansować zakupu urządzenia. W dodatku platformy po rozłożeniu zajmują prawie całą szerokość schodów i uniemożliwiają innym przejście. Kolejny problem to naprawa, bo podnośniki często się psują. Stoją więc nieużywane z braku środków nawet na konserwację.
Urocze knajpki powstały przy ulicach wielu miast
Fot. P. Stanisławski
Dowolność interpretacji zostawia również najważniejszyzapis Ustawy Prawo budowlane - Art. 5 pkt 4.
- Wymaga on zapewnienia niezbędnych warunków do korzystania z obiektów przez osoby niepełnosprawne - mówi Beata Stelmach z Departamentu Inspekcji Budowlane Głównego Urzędu Nadzoru Budowlanego. - O jakie zapewnienie tu chodzi? Moim zdaniem oznacza ono spełnienie minimum tych warunków. Dlatego inspektorzy przy odbiorze obiektu sprawdzają, czy minimalne warunki zostały spełnione. I jeśli tak, wydają zezwolenie na użytkowanie obiektu.
Inni uważają, że „zapewnienie niezbędnych warunków" oznaczać powinno stworzenie takich, które umożliwią każdej osobie niepełnosprawnej skorzystanie z obiektu. Nie może chodzić o minimum dostępności, lecz o jej szeroki zakres. Dla osoby niewidomej i niedowidzącej niezbędny będzie odpowiednio oznaczony domofon, schody i wejście, odpowiednie oświetlenie i sygnalizacja dźwiękowa, natomiast dla osoby na wózku pochylnia o odpowiedniej długości i kącie, szerokie drzwi, obniżone przyciski i brak progów. Niestety, przepisy Prawa budowlanego w tak „minimalistyczny" sposób traktują potrzeby osób niepełnosprawnych, że inspektorzy nadzoru budowlanego często nie mogą nie dopuścić budynku do użytkowania.
Jak nieprecyzyjne jest polskie Prawo budowlane pokazuje inny ważny dla osób niepełnosprawnych przepis mówiący o konieczności dostosowania istniejących budynków, które się przebudowuje i rozbudowuje. Przepis ten mówi o dostosowaniu budynku, ale nie małego lokalu. Ich właściciele wykazywali więc, że nie są zobowiązani dostosowywać np. swojego zakładu fryzjerskiego, ponieważ w przepisach nie ma mowy o lokalu użyteczności publicznej, lecz o budynku. Dopiero od niedawna istnieje oficjalna interpretacja tego przepisu rozszerzona również o lokale użytkowe.
Sytuację mogą komplikować także nowelizacje Prawa budowlanego. Kiedyś powiatowe administracje architektoniczno-budowlane miały obowiązek sprawdzania projektu z przepisami techniczno-budowlanymi. W jednej z kolejnych nowelizacji, za zgodą ministra infrastruktury, wymóg ten usunięto. Przeoczono jednak inny zapis (Art. 81 ust.1 pkt C), który nadal nakłada ten obowiązek na organy administracji architektoniczno-budowlanej.
Zdaniem Kazimierza Andrzeja Kobyłeckiego słabością polskiego Prawa budowlanego, jeśli chodzi o zapisy dotyczące osób niepełnosprawnych, jest to, że skupiają się wyłącznie na potrzebach osób poruszających się na wózkach. Zapisów uwzględniających potrzeby osób niewidomych, niedowidzących czy niesłyszących jest niewiele. Dopiero dwa lata temu, m.in. także dzięki staraniom Integracji, udało się wprowadzić w Rozporządzeniu Ministra Infrastruktury z dnia 7 kwietnia 2004 r. w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie kilka zapisów uwzględniających potrzeby tej grupy osób (więcej ramka „Niewidomi i niedowidzący").
Osoby ociemniałe i niedowidzące wciąż jednak nie mogą doczekać się, żeby w budynkach użyteczności publicznej umieszczane były tablice z podstawowymi informacjami w brajlu. Bezużyteczne są dla nich również instalowane w budynkach mieszkalnych domofony - niepodświetlane i bez rozpoznawczej kropki na centralnym przycisku panelu numerycznego (nr 5), co pozwalałoby zorientować się w rozmieszczeniu pozostałych cyfr. Tak jak np. na klawiaturach telefonów.
Brak norm to odwieczny problem polskiego Prawa budowlanego. Od lat słychać, że są one w przygotowaniu, tymczasem lata mijają, a w branży produktów budowlanych i wyposażenia budynków oraz mieszkań panuje partyzantka.
Oswajanie krawężnika
Od kilku lat zmieniają się polskie ulice. Ścieżki dla rowerzystów, obniżone krawężniki oraz pasy z płytek o inne) fakturze sprawiają wrażenie, że o osobach niepełnosprawnych nie zapomniano.
- Proszę wysłać osobę niewidomą na spacer ul. Marszałkowską w Warszawie, którą niedawno wyremontowano - mówi Katarzyna Szczygieł, niewidoma mieszkanka stolicy. - Ręczę, że wróci z kilkoma siniakami albo z uszkodzonymi butami. Będzie się potykać na nierównej kostce granitowej wyłożonej na kilku długich odcinkach chodnika. Na miejscu Głównego Inspektora Nadzoru Budowlanego zaprosiłabym architekta, który wpadł na pomysł, aby taką kostką wyłożyć spacerową część przed Pałacem Kultury i kazała mu z zamkniętymi oczami przejść tą aleją. Jeśli cudem nie skręci kostki, to będzie miał szczęście.
Pani Katarzyna uważa, że takich architektów powinno się wysyłać na naukę do Pragi. Tam zobaczyliby, jaką Czesi kładą kostkę na swoich chodnikach. Choć jest jeszcze mniejsza niż u nas, to równa jak asfalt. W Polsce wielu projektantów wciąż nie wie, że jakość nawierzchni to dla osób niedowidzących i niewidomych podstawowy warunek bezpiecznego poruszania się.
- W Niemczech każda inwestycja z publicznych pieniędzy wyjaśniana jest podatnikom: jakie są jej koszty i co oni zyskują. I to ze szczegółami - mówi Małgorzata Chojnicka, główny specjalista w Departamencie Planowania Strategicznego i Polityki Transportowej Ministerstwa Transportu. - Proszę natomiast wyjaśnić, co zyskali np. mieszkańcy ul. Marszałkowskiej w Warszawie, którą w wielu miejscach wyłożono „kocimi łbami"? Nikt tego nie oszacował. O osobach niepełnosprawnych nie pomyślał ani architekt, ani inwestor, ani Urząd Nadzoru Budowlanego, który oddał do użytkowania tę ulicę. To jest przepaść dzieląca nas od krajów unijnych.
Z potrzebami osób niepełnosprawnych jeszcze mniej liczą się właściciele budynków w rynkach miast i przy głównych traktach spacerowych. Przejścia zastawione reklamami, słupkami i zbyt mocno wysuniętymi ogródkami są w Polsce standardem. Niestety, straż miejska w ogóle nie reaguje na łamanie tych przepisów.
- Jak dotąd w naszych miastach opanowaliśmy problem z krawężnikami - mówi Krzysztof Chwalibóg, architekt i przewodniczący Polskiej Rady Architektury. - Rzeczywiście, widać coraz więcej obniżonych przejść. Ale to wszystko. Na głównych ulicach nawet osobie sprawnej trudno prześlizgnąć się pomiędzy samochodami a ścianą budynku. Pomiędzy stanowiskiem parkingowym a budynkiem przestrzeń jest poniżej ustaleń.
Powinno być półtora metra, ale nie jest to przestrzegane. W sferze urbanistycznej przestrzeni miejskiej jest potworna luka, zarówno gdy chodzi o przepisy prawne, jak i świadomość osób, które zajmują się planowaniem.
Architekt proponuje pójść śladem Barcelony, która od wielu lat z powodzeniem rozwiązuje problem przemieszczania się osób niepełnosprawnych. Miasto systematycznie i konsekwentnie realizuje plan komunikacyjny, tzw. system ciągów powszechnej dostępności. Na planie wyznaczono główne kierunki pieszych powiązań, które łączą poszczególne dzielnice oraz najistotniejsze miejsca, obiekty użyteczności publicznej i przystanki transportu publicznego.
- Stworzono spójną sieć powiązań, która obejmuje całą sferę przestrzeni miejskiej - dodaje Krzysztof Chwalibóg. - Architekci za złą sytuację na polskich ulicach obarczają głównie przepisy. Faktycznie są zbyt ogólnikowe. Na przykład zapis w ustawie o planowaniu przestrzennym mówi o uwzględnianiu potrzeb osób niepełnosprawnych.
Na potwierdzenie tych słów przytoczyć można niedawny skandal, jaki wybuchł w związku z projektem warszawskiego Traktu Królewskiego, który bardzo powierzchownie uwzględniał potrzeby osób niepełnosprawnych.
- Jeśli w stolicy dochodzi do zatwierdzania takich bubli, to proszę sobie wyobrazić, co dzieje się na prowincji - mówi poruszający się na wózku inwalidzkim Krzysztof Kaperczak. - Kiedyś przed moim domem robotnicy kładli chodnik. Zauważyłem, że jest dużo niżej niż wejście do sklepu obok. Poprosiłem, aby podnieśli chociaż chodnik przy drzwiach, abym mógł bez problemu wjeżdżać do sklepu. Popatrzyli na mnie ze zdziwieniem. Okazało się jednak, że kierownikiem robót jest mój kolega ze studiów. Chodnik natychmiast podniesiono.
Kary na niby
W 2005 roku Departament Inspekcji Budowlanej Głównego Urzędu Nadzoru Budowlanego (GUNB) przeprowadził kontrolę w ponad 50 budynkach w zakresie ich dostępności dla osób niepełnosprawnych. Na 37 budynków już oddanych do użytkowania 20 proc. miało źle wykonaną pochylnię, a 10 proc. nieprawidłowy dostęp do wind i kondygnacji użytkowych. Nieprawidłowości stwierdzono również na miejscach parkingowych dla osób niepełnosprawnych - 24 proc. z nich było źle oznaczonych.
W wielu instytucjach państwowych zdano sobie sprawę, z jakim oporem są przystosowywane dla osób niepełnosprawnych obiekty użyteczności publicznej wybudowane przed 1995 rokiem. Dlatego coraz głośniej postuluje się wprowadzenie przepisu wyznaczającego 2010 rok jako datę, do kiedy wszystkie obiekty publiczne powinny być dostosowane. Wprowadzenie takiego zapisu w prawie krajów Wspólnoty zaleca też Komisja Europejska.
Nadzór budowlany chciałby z kolei mieć pewność, czy może karać architektów za projekty, które rażąco łamią przepisy dotyczące osób niepełnosprawnych, zwłaszcza za niedostarczenie szczegółowego rysunku pochylni. Obecnie może jedynie przekazać wniosek do Izby Zawodowej Architektów w celu upomnienia architekta. Architekci na zarzuty o nieprawidłowo wykonanej pochylni najczęściej odpowiadają, że nie dostarczyli szczegółowego projektu, ponieważ inwestorzy nie chcieli im za taki zapłacić. Można tylko zapytać o etykę zawodową architektów, którzy niezależnie od otrzymywanego wynagrodzenia powinni wykonywać swoją pracę najlepiej, jak umieją, i zgodnie z obowiązującymi przepisami.
Należy powątpiewać, czy nakładanie grzywny także na architektów rozwiąże problem. W Polsce kary za łamanie przepisów budowlanych pomijających potrzeby osób niepełnosprawnych są skandalicznie niskie - od 100 zł do 1000 zł. Przy inwestycjach rzędu kilku milionów złotych muszą wywoływać śmiech inwestorów. W dalekim Kazachstanie, który od niedawna podejmuje działania na rzecz przystosowywania miejskiej infrastruktury, wysokość kar zaczyna się od 3 tys. dol. I są bezwzględnie egzekwowane. W Polsce nie dość, że kary są niskie, to jeszcze rzadko się je nakłada. Nawet gdy ktoś złoży skargę na źle dostosowany obiekt, to dokładne ustalenie przez odpowiednie urzędy, kto zawinił - projektant, wykonawca, kierownik budowy czy inwestor - zajmuje kilka lat. Paranoję całej sytuacji oddają powtarzane przez inwestorów słowa, że skoro budynek został odebrany przez odpowiedni urząd, to kara się nie należy.
Zabawa w chowanego
Kto jest więc odpowiedzialny za źle wyremontowane budynki, ulice i niedostępne obiekty? Bez wątpienia pierwszymi winnymi są architekci, którzy nie dostarczają szczegółowych projektów uwzględniających zgodnie z przepisami potrzeby osób niepełnosprawnych. Wielu z nich nie ma wiedzy o projektowaniu uwzględniającym potrzeby różnych grup osób niepełnosprawnych. Dlatego coraz głośniej postuluje się wprowadzenie w Polsce, na wzór Stanów Zjednoczonych i Hiszpanii, certyfikacji projektantów. Ci, którzy bardzo dobrze znają przepisy oraz specyfikę potrzeb osób niepełnosprawnych, otrzymywaliby specjalne certyfikaty.
W kolejce odpowiedzialnych za taki stan rzeczy, tuż za architektami, są biura architektoniczno-budowlane, które zatwierdzają ich projekty. Jeśli architekt popełni błąd, to one powinny projekt skorygować lub odmówić zatwierdzenia. Za nimi są inwestorzy, którzy ograniczając koszty, oszczędzają również na osobach niepełnosprawnych. Największa krytyka spada na urzędy nadzoru budowlanego. Ostatecznie to od ich decyzji zależy, czy obiekt zostanie dopuszczony do eksploatacji, czy nie. Są ostatnim ogniwem, przy którym można naprawić to, co przeoczyli lub zepsuli poprzednicy.
- Odpowiedzialność leży miedzy projektantem, inwestorem a inspektorem nadzoru budowlanego. Przecież tę nierówną kostkę ktoś umieścił w planach, ktoś ten plan zatwierdził, ktoś za tę kostkę zapłacił i ktoś oddał do użytkowania wyłożoną nią ulicę - kończy Krzysztof Chwalibóg.
Inspektorzy nadzoru budowlanego tłumaczą się jednak polskimi przepisami budowlanymi. Postępują zgodnie z nimi. A te są nieprecyzyjne, mają wiele luk i często zbyt ogólnie traktują potrzeby osób niepełnosprawnych. Niemal zupełnie pomijają potrzeby głuchoniemych i niewidomych. Dlatego największą odpowiedzialnością inspektorzy obarczają Ministerstwo Transportu i Budownictwa (obecnie Ministerstwo Budownictwa), które nie zmienia przepisów i ich nie uzupełnia. Uważają, że zmiany powinny zacząć się od gruntownej reformy Ustawy Prawo budowlane.
Jeszcze niedawno wymieniano podmioty zagraniczne jako znakomicie dostosowujące obiekty dla osób niepełnosprawnych. Budowali je zgodnie ze standardem europejskim, jednak i tu sytuacja się zmieniła. Niektórzy, zorientowawszy się w niejasnych i „ulgowych" przepisach polskiego Prawa budowlanego, uznali, że skoro mogą zaoszczędzić i nie ponieść żadnych konsekwencji, zaczęli postępować jak miejscowi inwestorzy.
Polskie Prawo budowlane, wciąż daje architektom, inwestorom, wydziałom architektoniczno-budowlanym oraz urzędom nadzoru budowlanego wiele powodów, aby mogli czuć się usprawiedliwieni, gdy zlekceważono potrzeby osób niepełnosprawnych.
W gąszczu wielu rozporządzeń i przepisów dawno zgubiono zasadę, że karą za niedostosowanie bądź złe dostosowanie budynku powinno być wstrzymanie pozwolenia na jego użytkowanie. Niestety, w Polsce ta prosta reguła wciąż nie obowiązuje
Niewidomi i niedowidzący
Fot. P. Stanisławski
Do Rozporządzenia w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie udało się Ministerstwu Infrastruktury wprowadzić kilka zapisów odnoszących się do osób niedowidzących:
- Krawędzie stopni schodów biegnące w budynkach mieszkalnych wielorodzinnych i użyteczności publicznej powinny wyróżniać się kolorem kontrastującym z kolorem posadzki (§71 ust 4).
- Wystawy sklepowe, gabloty reklamowe, a także obudowy urządzeń technicznych nie mogą być wysunięte poza płaszczyznę ściany zewnętrznej budynku o więcej niż 0,5 m przy zachowaniu użytkowej szerokości chodnika nie mniejszej niż 2 m oraz zapewnieniu bezpieczeństwa ruchu dla osób z dysfunkcją narządu wzroku (§ 293 ust. 3).
- Okna w pomieszczeniach przewidzianych do korzystania przez osoby niepełnosprawne powinny mieć urządzenia przeznaczone do ich otwierania, usytuowane nie wyżej niż 1,2 m nad poziomem podłogi (§ 299 ust. 5).
- Niektórzy zalecają, aby również w Polsce wprowadzić certyfikację projektantów. Ci, którzy bardzo dobrze znają przepisy oraz specyfikę potrzeb osób niepełnosprawnych o różnych schorzeniach, otrzymywaliby specjalne certyfikaty. Zaleca się także wprowadzenie sprawdzania na miejscu dostępności oddawanego do użytku budynku, dokładnie na takiej zasadzie, jak robią to inspektorzy sanepidu, ppoż. i bhp.
Złóż skargę sam
Integracja wspólnie z kancelarią Weil, Gotshal & Manges opracowała dokument, swoiste ABC postępowania w przypadku, kiedy widzimy, że inwestor, architekt czy gmina lub jakaś instytucja nie dopełniły obowiązku dostosowania nowego czy remontowanego budynku do potrzeb osób niepełnosprawnych. Osoby niepełnosprawne dostają w ręce coś, co ma pomóc kontrolować te urzędy i instytucje, które nie przestrzegają Prawo budowlanego. Osoba, która zauważy, że ta ustawa jest łamana, nie będzie musiała udawać się do adwokata czy kancelarii prawnej, lecz wziąć od nas pismo lub ściągnąć je z naszej strony internetowej, wypełnić i sama złożyć skargę do instytucji, która nadzoruje budowę bądź remont obiektu. Do dokumentu będzie dołączona informacja, jak budynek powinien być dostosowany, i różne przepisy Prawa Budowlanego.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Dodaj komentarz