Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Taktyka na medal

21.11.2013
Autor: rozm. Martyna Lewicka

Wyznacznikiem dobrego treningu nie jest mokra koszulka. Nad jednym meczem, który trwał 45 minut, siedziałam dwie godziny i rozpisywałam każdą akcję piłka po piłce. To jest dziesięć razy trudniejsze niż trening fizyczny – opowiada o kulisach tenisa stołowego Natalia Partyka.

Młodzi, utalentowani sportowcy marzą o medalach: mistrzostw Polski, Europy, świata czy olimpijskich. Jednak droga do sukcesu okupiona jest wyrzeczeniami – również tymi finansowymi. Dopóki sportowiec nie stanie się popularny, a uprawianym przez niego sportem nie zainteresują się media, ciężko o sponsora i wielkie kontrakty. Dlatego Fundacja LOTTO Milion Marzeń wyszła naprzeciw potrzebom młodych zawodników i uruchomiła program „Stypendium na medal”.

Do udziału w programie Fundacja zaprosiła siedmiu młodych sportowców: tenisistkę stołową Natalię Partykę, chodziarza Łukasza Nowaka, żeglarza Piotra Myszkę, niepełnosprawnego kierowcę rajdowego Bartka Ostałowskiego (kierującego nogą z powodu amputacji obu rąk), skialpinistkę Annę Figurę oraz łyżwiarzy figurowych Magdalenę Klatkę i Radosława Chruścińskiego.

Natal;ia Partyka
Natalia Partyka, fot.: Robert Szaj

To wyjątkowa inicjatywa, ponieważ stypendyści sami deklarują, na co przeznaczą comiesięczne dofinansowania. Mogą inwestować w sprzęt, treningi, wyjazdy, odnowę biologiczną czy spotkania z psychologiem – czyli wszystko to, co pomoże im w rozwoju.

Bartosz Mielecki, prezes Fundacji LOTTO Milion Marzeń, opowiada skąd wziął się pomysł na „Stypendium na medal”. - Z jednej strony chcemy ich wesprzeć, bo wierzymy, że granty, które otrzymają, pomogą im w realizacji marzeń o mistrzostwie. Z drugiej, dzięki przeprowadzonym na nasze zlecenie badaniom, wiemy, że to właśnie mistrzowie sportu są największymi autorytetami dla dzieci i młodzieży. I to właśnie oni mogą ich zachęcać do większej aktywności fizycznej. Chcemy mieć udział w kreowaniu sportowych idoli, którzy będą skutecznie zachęcać innych do aktywnego stylu życia.

To, że mistrzowie mają realny wpływ na zainteresowanie sportem, zwłaszcza wśród osób młodych, pokazały badania przeprowadzone na zlecenie Fundacji LOTTO Milion Marzeń przez CBOS. Dlatego kolejny z programów Fundacji – „Kumulacja Aktywności” – aktywizuje nastolatków do uprawiania sportu, umożliwiając im ćwiczenie z mistrzami sportu. Do przedsięwzięcia zaangażowano łącznie pięćdziesięciu wybitnych sportowców, którzy podczas autorskich zajęć udowadniają gimnazjalistom z czterdziestu polskich miast, że aktywne spędzanie czasu to najlepszy sposób na dobrą zabawę. W przyszłości właśnie takimi wzorami do naśladowania mają stać się stypendyści objęci programem „Stypendium na medal”. 


O wyborze dyscypliny, przygotowaniach do rozgrywek i ambicjach sportowych ze stypendystką Fundacji Natalią Partyka rozmawia Martyna Lewicka.

Dlaczego wybrałaś tenis stołowy?
Jako pierwsza treningi rozpoczęła moja starsza siostra. Początkowo tylko się przeglądałam i obserwowałam jej sportowe poczynania. Któregoś razu trener powiedział mi, że jak podrosnę i będę wyższa od stołu, to też powinnam spróbować swoich sił. Więc kiedy w końcu urosłam, wzięłam plecak i rakietkę i poszłam z siostrą na trening. Spodobało mi się.
 
Czy tenis stołowy to sport dla każdego?
Jak najbardziej, tenis stołowy to sport dla każdego. Z kimkolwiek bym nie rozmawiała, każdy mówi, że gdzieś kiedyś grał: w szkole, na wakacjach, na koloniach. Każdy chociaż raz w życiu miał rakietkę w ręku i odbił kilka piłek. Nieważne, czy ktoś jest gruby, chudy, wysoki czy niski. Może nie każdy ma predyspozycje, by być sprinterem, ale myślę, że wszyscy mogą - lepiej lub gorzej - nauczyć się grać w tenisa stołowego. Ale wiadomo, że nie zawsze będzie to gra na najwyższym, światowym poziomie.

Jakie predyspozycje są potrzebne, aby grać na światowym poziomie?
Ludzie myślą, że tenis stołowy to prosta gra, która polega tylko na staniu przy stole i odbijaniu piłki. Tymczasem jest to sport, który – jak każda dyscyplina – wymaga dużego nakładu pracy i regularnych treningów. Liczą się zdolność szybkiego uczenia się, intuicja, umiejętność przewidywania tego, co się dzieje na stole, zwinność i dynamika. Oczywiście dzięki regularnym treningom i ciężkiej pracy można się tego wszystkiego nauczyć. Jeśli chce się być dobrym tenisistą, trzeba siedzieć na sali od rana do wieczora i uczyć się wszystkiego: techniki, forehandu, backhandu i tysiąca zagrań, które w tenisie stołowym istnieją. Trzeba się też nauczyć taktyki: mądrego rozgrywania akcji, zaskakiwania przeciwnika oraz przewidywania, co zrobi osoba stojąca po drugiej stronie stołu. Tenis stołowy to gra umysłowa i logiczna. Przypuszczam, że backhandem i forehandem umie grać pewnie z tysiąc zawodników na świecie, a wygrywają nieliczni. Właśnie tych nielicznych wyróżnia silna psychika.

Czyli tenis stołowy to poniekąd praca umysłowa?
Dokładnie tak. Im więcej sprytu, tym lepiej. Jest może kilku zawodników, którzy mają go od urodzenia, większość musi jednak poświęcać czas na analizę swoich gier i analizę techniki przeciwników. Na przykład wczoraj nad jednym meczem, który trwał 45 minut, siedziałam dwie godziny i rozpisywałam każdą akcję piłka po piłce. Głowa mi pękała i miałam serdecznie dość. To jest dziesięć razy trudniejsze niż trening fizyczny. Wyznacznikiem dobrego treningu wcale nie jest mokra koszulka.

Myślałaś o tym, aby wybrać inną dyscyplinę sportu lub pójść zawodowo w innym kierunku?
Nie, właściwie nigdy nie miałam żadnych wątpliwości. Już jako dziecko trafiłam na salę tenisową. Tenis był jedyną dyscypliną jaką uprawiałam i właściwie od początku mi się spodobał, więc po prostu chodziłam na treningi. Na początku to była zabawa, a wraz z biegiem czasu zaczęłam tę zabawę traktować nieco poważniej. Oczywiście doceniam inne dyscypliny sportu i widzę ich zalety, ale nigdy nie myślałam, żeby zająć się czymś innym.

Pierwsze miesiące współpracy z Fundacją LOTTO Milion Marzeń za Tobą. Jak oceniasz program „Stypendium na medal”?
Cieszę się, że Fundacja Totalizatora Sportowego zaangażowała się w sport, że wspiera mnie i innych sportowców. Rozwój sportowy wymaga dużych nakładów finansowych, trzeba pokrywać koszty treningów, sprzętu, wyjazdów. Niektórym wydaje się, że sportowcy żyją w luksusie, podczas gdy my zdobyte pieniądze inwestujemy w siebie. Dobrze, że w „Stypendium na medal” podkreślona jest właśnie ta celowość grantów.

Na co je przeznaczasz?
Na kilka rzeczy: na odnowę biologiczną, na rehabilitację oraz na wzmacnianie ciała. Mimo młodego wieku mam za sobą wiele urazów i co chwilę odzywają się jakieś kontuzje. Zresztą bez względu na to, na co konkretnie przeznaczę te środki, na pewno pomogą mi one w podniesieniu sportowego poziomu. Dzięki temu mogę koncentrować się na tym, co dla mnie najważniejsze – na treningach i startach w kolejnych zawodach.

Czym to stypendium różni się od innych Twoich przychodów?
To chyba moje pierwsze regularne, comiesięczne stypendium, które jest ukierunkowane na rozwój sportowy. Nie za zdobyte medale, ale na medale, na które dopiero zapracuję. To duży kredyt zaufania i dowód, że ktoś we mnie wierzy i dobrze mi życzy.

Masz już swoich pierwszych naśladowców. Jak zachęcasz młodzież do uprawiania sportu?
Nie jest to proste. Teraz dzieci wolą grać w gry komputerowe, niż biegać po boisku. Myślę, że dużo zależy od otoczenia, w jakim się wychowują, ale też od rodziców i nauczycieli WF. W pierwszej kolejności to oni powinni zachęcać najmłodszych do sportu. Jak? Trzeba przedstawić aktywność fizyczną jako coś atrakcyjnego. Pokazać, że to przyjemność i fajna zabawa, a nie przykry obowiązek.

A może chodzi o warunki do trenowania?
Wiadomo, że w jednych miejscowościach warunki są gorsze, w innych lepsze. Jeśli ktoś się urodził w dużym mieście, to ma szczęście, bo ma duży wybór sportów, które może uprawiać, i wybór miejsc, w których może to robić. W mniejszych miejscowościach ta infrastruktura nie jest zbyt dobrze rozwinięta, a warunki są różne. Ale myślę, że nie jest to wielką przeszkodą dla kogoś, kto naprawdę chce ćwiczyć. Jeśli się chce i ma się kogoś, kto inspiruje, zachęca i motywuje, to wszystko jest możliwe. Wielu mistrzów, wspominając swoje początki, przyznaje, że nie były one kolorowe. Często mówią, że trenowali w ciężkich warunkach, w zimnie, bez dobrego sprzętu. Ale to ich zahartowało. Trudne warunki przekładają się później na mocny charakter.

I satysfakcja jest większa, prawda?
Satysfakcja jest ogromna.

Twoje największe marzenie?
Marzy mi się medal igrzysk olimpijskich. Będę  rywalizować z osobami pełnosprawnymi i wierzę, że mam duże szanse na taki krążek. Oczywiście chciałabym zdobyć złoto, ale gdyby przypadł mi w udziale brąz, to też nie pogardzę. Chciałabym również przebić się do światowej czołówki, której wyznacznikiem jest ranking światowy. Rok temu byłam na 55. miejscu, teraz troszeczkę spadłam. Jestem w okolicach 70. miejsca [według najnowszego, listopadowego rankingu Natalia Partyka jest na 81. miejscu – przyp. red.]. Chciałabym do tej pięćdziesiątki wrócić.

Dlaczego tak intensywnie dążysz do tego, aby rywalizować z osobami pełnosprawnymi?
Na początku swojej kariery grałam w klubie dla pełnosprawnych. Było bardzo ciężko. Oczywiście z treningu na trening szło mi coraz lepiej, jednak wtedy to nie wystarczało, bym mogła rywalizować z pełnosprawnymi zawodnikami. Dlatego zdecydowałam, że będę brać udział w obozach i zgrupowaniach dla osób niepełnosprawnych. Zdobyłam cenne doświadczenie i wiele się od nich nauczyłam. Teraz wygrałam już wszystkie możliwe medale w rozgrywkach osób niepełnosprawnych, a mój poziom jest na tyle wysoki, że mogę śmiało stawać do rywalizacji z pełnosprawnymi sportowcami. Wiem, że może to być trudne, niektórzy twierdzą, że niemożliwie, ale właśnie z tego powodu tak bardzo mi na tym zależy. Jestem zmotywowana i zrobię wszystko, by mi się udało.


Więcej o „Stypendium na medal” i innych programach Fundacji można przeczytać na stronie www.fundacjalotto.pl i w serwisie Facebook.
 

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

brak komentarzy

Prawy panel

Wspierają nas