Sam sobie sterem, żeglarzem i okrętem
Prowadzenie własnej firmy to jeden z bardziej satysfakcjonujących sposobów na życie. O byciu przedsiębiorcą i płynących z tego korzyściach rozmawialiśmy z Ryszardem Dziewą, niewidomym biznesmenem, działaczem społecznym i opozycjonistą z czasów PRL.
Mateusz Różański: Panie Ryszardzie, jak wyglądała Pańska droga do własnego biznesu?
Ryszard Dziewa: Pracę zawodową zacząłem jako siedemnastolatek w lubelskiej spółdzielni dla osób niewidomych. Po dziewięciu latach przeniesiono mnie na stanowisko referenta w biurze ds. socjalno-bytowych. W międzyczasie związałem się ze środowiskami opozycyjnymi – Komitetem Obrony Robotników i "Solidarnością". W latach osiemdziesiątych spółdzielnia zaproponowała mi posadę szefa działu nakładczego. Związane z tym stanowiskiem doświadczenia bardzo pomogły mi odnaleźć się potem jako przedsiębiorca. Później zostałem szefem okręgu lubelskiego Polskiego Związku Niewidomych. W 1992 zaproponowałem związkowi otworzenie spółki, która zajmowałaby się produkcją sprzętu rehabilitacyjnego i wydawaniem materiałów dla niewidomych. Tak zostałem dyrektorem wydawnictwa Print 6. Jednak wciąż brakowało mi swobody działania. W 1999 założyłem własną firmę PHU Impuls, która jest dziś jednym z liderów, jeśli chodzi o wydawanie książek i oprogramowania dla osób z różnymi rodzajami niepełnosprawności.
Dodaj odpowiedź na komentarz
Polecamy
Co nowego
- Dorabiasz do świadczenia z ZUS-u? Dowiedz się jak zrobić to bezpiecznie
- Immunoterapie wysokiej skuteczności od początku choroby – czy to już obowiązujący standard postępowania w SM?
- Nowa przestrzeń w DPS-ie „Kombatant”
- Instytut Głuchoniemych z umową na modernizację
- Mattel® dostosowuje swoje kultowe gry do potrzeb osób nierozróżniających kolorów!
Komentarz