Ptaszkowa. Puchar Europy w paranarciarstwie. Radość i niedosyt

Na ten moment zawodnicy sportów zimowych czekali równo rok. Odkąd na początku 2020 r. odwołano mistrzostwa świata, nie odbyły się żadne zawody. Cały sezon przygotowań toczył się bez określonej imprezy docelowej.
- Do ostatniej chwili nie wierzyliśmy, że wystartujemy w pucharze Europy w narciarstwie klasycznym w Ptaszkowej. Trzy tygodnie przed startem powoli zaczynaliśmy mieć nadzieję, że to się naprawdę stanie, ale byliśmy pewni dopiero pierwszego dnia zawodów – mówi Piotr Garbowski, startujący w kategorii zawodników niedowidzących.
Radość z zawodów
Pierwsze zawody w sezonie zostały powitane przez zawodników z radością, jednak nie wszystko ułożyło się idealnie.
- Na początku zgłosili się Austriacy i Bułgarzy. Niestety nie udało im się przyjechać. Także Chorwaci przyjechali w pomniejszonym składzie. Na szczęście wymogi zostały zachowane. Dzięki obecności Chorwata Josipa Zimy rywalizowali zawodnicy dwóch krajów, a to jest niezbędne, by przyznać punkty pucharowe – wyjaśnia Marcel Jarosławski ze START-u.
Brak zagranicznych gości nie pozwolił zawodnikom na realizację ich planów,
- Nie było z kim rywalizować. Naprawdę miałem nadzieję, że przyjedzie więcej zawodników. Myślałem, że może spotkamy się z rywalami z Ukrainy czy Białorusi, którzy mają do nas blisko. Tak się nie stało i nadal nie wiem, jak jestem przygotowany. Wszystko będzie jasne dopiero za tydzień, gdy pojedziemy do Planicy na puchar świata – mówi Krzysztof Plewa.
Dobra organizacja
W jego opinii wartością zawodów była dobrze przygotowana i jednocześnie trudna trasa.
- Nie brakowało na niej ostrych zakrętów, które są wyzwaniem dla nas, startujących na sledżach – dodaje Krzysztof Plewa.
Swojej formy nie mogli również sprawdzić paraolimpijczycy Iweta Faron i Witold Skupień, którzy w swoich kategoriach startowali jako jedyni zawodnicy w stawce. Także niedowidzący narciarze biegowi rywalizowali wyłącznie w swoim gronie.
- Szkoda. Oprawa zawodów była na światowym poziomie. Podobnie jak przygotowanie tras i organizacja zawodów. Niestety nie było okazji, by sprawdzić się z biegaczami z Europy. Na szczęście my zawsze startujemy z myślą o jak najlepszym wyniku. Nawet gdybyśmy wystartowali zupełnie sami, dalibyśmy z siebie wszystko – zapewnia Piotr Garbowski.
- Biegaliśmy na przyzwoitym poziomie, ale to były po prostu mocne treningi przed pucharami świata w Słowenii – dodaje Jakub Twardowski, przewodnik.
Teraz puchar świata
- Frekwencja była ograniczona, ale liczyliśmy się z taką sytuacją. Na pewno nie mogę mówić o rozczarowaniu. Robienie imprezy sportowej teraz (w czasie obostrzeń – red.) jest trudne i należy się cieszyć, gdy to się w ogóle udaje – mówi Marcel Jarosławski.
Teraz przed zawodnikami puchar świata. Nie wiadomo jednak, jak potoczą się losy wyjazdu kadry do fińskiego Vuocatti, gdzie również zostaną rozegrane zawody pucharu świata.
- Do Planicy jedziemy wszyscy, ale chyba nie wystarczy funduszy, by wysłać całą kadrę do Finlandii. Może się więc na słoweńskim pucharze zakończyć – mówi Krzysztof Plewa.
- Może nie zawsze będzie możliwość wyjazdu, ale na pewno dzięki temu, że te zawody się odbyły, zawodnicy mieli okazję poprawić swoją pozycję w rankingach, co również ma znaczenie – podsumowuje Marcel Jarosławski.
Zobacz galerię zdjęć na stronie START-u.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Poznaliśmy najlepszych sportowców Warszawy
- Światowy Dzień Walki z Depresją: Jak dorosły może pomóc dziecku w kryzysie?
- Samotność mnie dusi i przytłacza – mówią seniorzy dzwoniący pod numer Telefonu Zaufania dla Osób Starszych
- Protest przeciwko absurdom polskiego orzecznictwa
- Korzystne zmiany w systemie orzekania o niepełnosprawności coraz bliżej
Dodaj komentarz