Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Zamachowski: Przełamać barierę

26.09.2013
Autor: rozm. Beata Rędziak

O podskórnie odczuwanej potrzebie kontaktu z osobami z niepełnosprawnością, spotykania „inności” i oswajania się z nią, ale też o zwykłej pomocy, której można i należy udzielić drugiemu człowiekowi, mówi portalowi Niepelnosprawni.pl Zbigniew Zamachowski.

Beata Rędziak: Już kolejny raz angażuje się Pan w takie przedsięwzięcia jak integracyjny Yes’t Festival, w którym biorą udział muzycy amatorzy, również ci z niepełnosprawnością. Dlaczego to jest dla Pana istotne?
Zbigniew Zamachowski: Wciąż nie umiem na to pytanie udzielić rzeczowej odpowiedzi; po prostu wiem, czuję, że takie rzeczy powinno się robić. Uczestniczę w nich odkąd pamiętam, np. w Festiwalu Zaczarowanej Piosenki, któremu patronuje Ania Dymna, ponieważ uważam, że należy sobie pomagać. Należy się też oswajać z pewną „innością”. Czuję, że jestem to winien.

Ale skąd właśnie ta powinność, skąd u Pana przekonanie, że powinniśmy oswajać się z „innością”? Przecież wielu ludzi nie widzi jej wokół siebie.
- No może właśnie dlatego, że wielu ludzi nie widzi. Może im właśnie trzeba zwracać uwagę, że jednak są ludzie, którzy mają kłopot taki czy inny i trzeba im w tym kłopocie jakoś pomóc. Myślę, że też nie tylko dlatego, że jest cały szereg rzeczy, które to powodują. Zawsze byłem otwarty na tego typu działania, jeśli tylko mogłem, zawsze się w nie angażowałem i było to dla mnie oczywiste. Nie potrafię na to pytanie udzielić żadnej innej odpowiedzi. Wiem, że tak trzeba, tak mnie wychowano.

Zbigniew Zamachowski
Zbigniew Zamachowski, fot.: Tomasz Przybyszewski

Czy miał Pan doświadczenie spotkania osób z niepełnosprawnością w swoim bliskim otoczeniu, w rodzinie, wśród przyjaciół?
- Nie, właśnie nie. Dla mnie ta przygoda, jeśli możemy tak to określić, zaczęła się, kiedy dostałem zaproszenie do nagrania teledysku od Wojtka Retza – to jest fantastyczny terapeuta, który prowadzi terapię także muzyką. Po raz pierwszy nagraliśmy piosenkę i teledysk z Edytą Jungowską i to było dla mnie niezwykłe doświadczenie. To był pierwszy raz, kiedy spotkałem się tak blisko z ludźmi z niepełnosprawnością. Otworzyło mi to oczy na zupełnie inny rodzaj kontaktu z drugim człowiekiem. Z jednej strony to było trudne, a jednocześnie dojmujące doświadczenie, bo oni w sposób naturalny szukali kontaktu dotykowego, namacalnego. Pewnie zazwyczaj mamy taką granicę, za którą nie dopuszczamy innych, a tam ta granica nie istniała. To było dla mnie bardzo mocne, ciekawe przeżycie – właśnie to przełamywanie psychicznej bariery przed takim rodzajem kontaktu.

W filmie „Cześć, Tereska” zagrał Pan dozorcę Edzia poruszającego się na wózku. Jakie to  doświadczenie wcielić się w taką rolę? Jakie towarzyszyły temu emocje?
- Wydawałoby się, że to nic prostszego: usiąść na wózku i operować prawym i lewym kołem, ale okazało się, że to nie jest takie proste, jeśli ma wyjść wiarygodnie; połowa ciała od pasa w dół miała być bezwładna. Miałem fantastycznego trenera, który trenował tenisa z osobami z niepełnosprawnością. Dostałem wózek, który zabrałem do domu i tam ćwiczyłem. W filmie była scena, podczas której jadę na jednym kółku - to nie było proste do wykonania. W dodatku musiałem jechać, wioząc małą Tereskę. W związku z tym w domu trenowałem to i sam, i ze swoimi dziećmi - i parę razy udało nam się przewrócić podczas tej ekwilibrystyki. Przyznaję, że ta rola – jedyna do tej pory, w której cały czas grałem na wózku – była bardzo ciekawym przeżyciem dla mnie. Trzeba gdzieś w głowie wyłączyć tę dolną część ciała i to daje się zrobić. Trenowałem akrobatykę, świadomość ciała mam w związku z tym dość dobrze opanowaną i myślę, że to też mi pomagało w zagraniu tej roli.

Czy spotyka Pan w teatrze, kinie lub filmie ludzi z niepełnosprawnością?
- Oczywiście, że tak. Z wieloma znam się od lat, głównie ze względu na udział w Festiwalu Zaczarowanej Piosenki, bo oni tam rokrocznie przyjeżdżają. Dzięki temu znam wiele osób z niepełnosprawnością. Zabieram też swoje dzieciaki i też nie umiem odpowiedzieć dlaczego, ale chcę, żeby one miały kontakt z osobami niepełnosprawnymi. Moja najmłodsza córka, 12-letnia Bronka, która od wielu lat aktywnie uczestniczy w Festiwalu, nie ma z tym najmniejszego kłopotu.

A czy widzi Pan osoby z niepełnosprawnością na deskach teatru, w kinie, filmie. Czy jest tam dla nich miejsce?
- To faktycznie jest problem; pamiętam młodego człowieka na wózku, który próbował zdawać do szkoły aktorskiej w Łodzi i z tego, co wiem, nie dostał się tam. I jakkolwiek to brzmi, chyba tak powinno być, dlatego że zakres ewentualnych ról, które mógłby otrzymywać, byłby mocno ograniczony.

Ale być może w tym też jest jakaś wartość?
- Być może. Za to bardzo wielu ludzi z niepełnosprawnością, i starszych, i młodszych, występuje na estradzie. Właśnie na Yes’t Festivalu był młody mężczyzna, który wcześniej występował na Festiwalu Zaczarowanej Piosenki. Spotkaliśmy się więc po raz kolejny, zresztą znamy się już od wielu lat.

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

brak komentarzy

Prawy panel

Wspierają nas