Festiwal trochę inny niż wszystkie
Na początku września tego roku odbyła się ósma edycja Yes’t Festivalu. Już drugi rok z rzędu wydarzeniu patronowała małżonka prezydenta RP Anna Komorowska.
Festiwal trwał sześć dni. Pierwsze cztery wypełniły warsztaty,
podczas których osiemnastka młodych wokalistów z całej Polski,
podzielona na trzy grupy warsztatowe, ćwiczyła pod okiem
profesjonalistów (m.in. Beaty Bednarz, Mietka Szcześniaka, Marcina
Obsta) przygotowane utwory. Corocznie wybierany jest temat
muzyczny, leitmotiv festiwalu, który jednocześnie nadaje całej
imprezie charakterystyczny rys. Zazwyczaj jest to twórczość jednego
z wielkich polskich muzyków: wykonawców, kompozytorów, tekściarzy
czy poetów. W przeszłości była to twórczość Agnieszki Osieckiej,
Andrzeja Zauchy, Anny Jantar, a w tym roku – Seweryna Krajewskiego.
Na korytarzach Artbemu pobrzmiewały dźwięki utworów „Anna Maria”,
„Baw mnie, „Uciekaj, moje serce” czy „Ludzkie gadanie”.
– Po kilku dniach ćwiczeń wokaliści weszli do Sali Koncertowej na
próby z zespołem. I to nie byle jakim! „Pożyczyła” go nam osoba,
która od dwóch lat jest sercem i duszą festiwalu – Monika
Kuszyńska. Wokalistka, autorka tekstów i cudowna kobieta pełni
funkcję dyrektora artystycznego Yes’t Festivalu (i chyba sprawia
jej to przyjemność) – zaznacza Krzysztof Płotczyk z biura
organizatora przedsięwzięcia.
Występ podczas ósmego Yes't Festivalu, fot.: Wojciech
Traczyk
– Potem był koncert konkursowy w Artbemie – piękny i wzruszający. I chyba zaskakujący, bo mnogość talentu i emocji, która w piątkowy wieczór, 6 września, skumulowała się na yestfestivalowej scenie, była przeogromna. Wielkie głosy potrafiły pięknie szeptać, małe – krzyczeć. W nocy jury (Maria Szabłowska, Jerzy Jarosław Dobrzyński, Sebastian Krajewski i Monika Kuszyńska) wybrało laureatów, a następnego dnia świętowaliśmy – dodaje.
Podczas gali finałowej w Amfiteatrze Bemowo, którą błyskotliwie poprowadził Zbigniew Zamachowski, przyjaciel festiwalu, laureaci odebrali nagrody i w podziękowaniu zaśpiewali dla tysięcznej publiczności. Zaśpiewała także Monika Kuszyńska, a następnie odbył się koncert Mietka Szcześniaka. Oprócz tego Mietek Szcześniak zgodził się przygotować do wspólnego wykonania z całą festiwalową osiemnastką dwa swoje utwory.
Przedsięwzięcie zakończyło się późnym wieczorem, przy dźwiękach utworu „Raduj się, świecie”.
Prawdziwa integracja
Na sukces Yes’t Festivalu, który od czasu pierwszej edycji znacznie rozszerzył swoją formułę, pracowało wielu ludzi.
– Kiedy 7 lat temu powstawało Bemowskie Centrum Kultury – nowy duży ośrodek na warszawskim Bemowie – my, „ludzie Artbemu”, zapragnęliśmy zorganizować coś wspaniałego, nietypowego. Pomyśleliśmy o festiwalu. Nie wiedzieliśmy tylko, jaki miałby to być festiwal. Teatralny, filmowy, może muzyczny? I dla kogo? Dla młodych, starszych, amatorów, profesjonalistów…? Pomyśleliśmy, że muzyka – jako najbardziej uniwersalny ze wszystkich języków sztuki – jest naturalnym wyborem, a śpiew, jedna z najpełniejszych metod wyrażania ludzkich emocji, tym sposobem muzycznej aktywności, z którym czujemy się najlepiej. Pozostawało pytanie: dla kogo? Odpowiedź: dla wszystkich wokalistów amatorów (jesteśmy instytucją wspierającą przede wszystkim amatorski ruch artystyczny). Ciągle jednak czegoś nam brakowało. Tym czymś była integracja. Nie „papierowa”, ale prawdziwe „bycie razem” osób sprawnych i niepełnosprawnych. Ta idea, nazwana początkowo po prostu Warszawskim (potem: Wojewódzkim i Ogólnopolskim) Integracyjnym Festiwalem Piosenki przerodziła się w końcu w Yes’t Festival – warsztaty, konkurs i wielki koncert finałowy – wyjaśnia Krzysztof Płotczyk.
Artyści tegorocznego Yes't Festivalu, fot.: Wojciech
Traczyk
Yes’t Festival to impreza wypełniona muzyką, ale – wbrew pozorom – to nie muzyka jest najważniejsza. – Najważniejsze są spotkania, relacje, bezpieczna i przyjazna przestrzeń, w której przez te kilka festiwalowych dni przebywają razem młodzi uczestnicy, sprawni i niepełnosprawni, instruktorzy, muzycy prowadzący i my – organizatorzy Yes’t Festivalu. Łączy nas sztuka. A czy coś dzieli? Na pewno nie to, ze ktoś jeździ na wózku, nie widzi albo nie ma rąk. W przyjaźni takie sprawy nie mają znaczenia – podkreślają organizatorzy.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Dorabiasz do świadczenia z ZUS-u? Dowiedz się jak zrobić to bezpiecznie
- Immunoterapie wysokiej skuteczności od początku choroby – czy to już obowiązujący standard postępowania w SM?
- Nowa przestrzeń w DPS-ie „Kombatant”
- Instytut Głuchoniemych z umową na modernizację
- Mattel® dostosowuje swoje kultowe gry do potrzeb osób nierozróżniających kolorów!
Dodaj komentarz