Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Jak nigdy dotąd

12.09.2013
Autor: Paulina Malinowska-Kowalczyk
Źródło: Integracja 4/2013

O wszystkim napisać się nie da, ale o trzech kwestiach trzeba: tegorocznych filmach, efektach istnienia festiwalu „Integracja Ty i Ja” na mapie Polski i rozrastającej się grupie jego przyjaciół.

- Najpierw zadzwonił pan X z awanturą, że jego film nie przeszedł selekcji. Krzyczał, co to za festiwal. Potem zadzwoniła pani Y z podobnymi pretensjami. A prawda jest taka, że mamy tylko cztery festiwalowe dni i musimy się zmieścić w czasie. Pokazujemy najlepsze, słabsze odpadają. W tym roku udało się zmieścić 40 filmów, 12 fabuł, 21 dokumentów i 7 filmów amatorskich. Oczywiście wszystkie konkursowe – powiedział mi pierwszego dnia festiwalu Dariusz Pawlikowski, dyrektor programowy Europejskiego Festiwalu Filmowego „Integracja Ty i Ja” w Koszalinie. W tym roku przypadła jego X edycja i niewątpliwie był to festiwal szczególny.

Historia i teraźniejszość

Jest rok 2003 – Europejski Rok Osób Niepełnosprawnych. W Koszalinie, mieście znanym z kultowego festiwalu filmowego „Młodzi i film”, jego współtwórca Piotr Jaroszyk wraz z żoną Barbarą, przedstawicielami Polskiego Stowarzyszenia na Rzecz Osób z Upośledzeniem Umysłowym Koło w Kołobrzegu – z Marianem Jagiełką na czele i kilkorgiem zapaleńców, wpada na pomysł, by stworzyć festiwal w całości poświęcony osobom niepełnosprawnym. Pierwsza edycja odbywa się w Kołobrzegu i choć ważna, niewątpliwie jest imprezą kameralną na krańcu Polski. Kilka miesięcy później Piotr Jaroszyk umiera. W 2004 roku festiwal odbywa się jednocześnie w Kołobrzegu i Koszalinie. Ostatecznie zostaje w Koszalinie. Dalej prowadzi go Barbara Jaroszyk, żona Piotra.

Atrakcje tegorocznego festiwalu, fot.: Wojciech Szwej
Atrakcje tegorocznego festiwalu, fot.: Wojciech Szwej

Mijają lata. Festiwal żyje mimo trudności i co ważne, rozrasta się. Każda edycja odbywa się pod innym hasłem, z roku na rok przyjeżdża coraz więcej twórców i uczestników. Więcej jest też imprez towarzyszących i coraz więcej kin w tym czasie prezentuje filmy o niepełnosprawności. W tym roku Małe Festiwale odbywały się aż w 20 miastach Polski. Festiwal „rozlał się” na cały kraj.

Samo życie w dokumencie

Dlaczego jubileuszowa edycja była szczególna? Poziom filmów był bardzo wysoki, poza tym można było wziąć udział w kilkunastu wydarzeniach – spotkaniach z filmowcami i paraolimpijczykami (podczas tak zwanych „żywych lekcji” w koszalińskich szkołach i zakładzie karnym), w konferencji naukowej, warsztatach animacji, dubbingu, fotografii, happeningach, prezentacjach, panelach dyskusyjnych (rewelacyjne spotkanie z Joanną Frydrych i Michałem Olszańskim poświęcone sile reportażu), koncertach i turnieju bowlingowym. Celem nadrzędnym tego festiwalu jest bowiem szeroko rozumiana integracja, zarówno w kinie, jak i na co dzień. I to się niewątpliwie udaje.

Takich filmów jak w tym roku dawno nie było, zwłaszcza jeśli chodzi o dokument. Poziom był wysoki i wyrównany. Motylem 2013 za najlepszy film dokumentalny został nagrodzony film "Zespół punka" ("The punk syndrome") w reż. Jukki Kärkkäinena i Jani-Petteri Passi (Finlandia), ale fakt, że jury pod przewodnictwem znanego dokumentalisty Andrzeja Fidyka przyznało aż trzy wyróżnienia specjalne, świadczy o tym, że nie była to decyzja łatwa.

"Zespół punka" to historia czterech chłopaków z niepełnosprawnością intelektualną, którzy zakładają zespół muzyczny. Oglądamy ich drogę z salki, w której odbywały się próby, do sceny koncertowej, na której odnoszą sukces wśród innych fanów punk rocka. Co ciekawe, sami będąc „inni”, świetnie się odnajdują wśród tych, którzy żyją obok społeczeństwa w swoistego rodzaju subkulturze. To kino rodem z Finlandii, więc nie brak w nim odważnych scen codzienności i bezpośredniej stylistyki. Największe wrażenie robią piosenki, a przede wszystkim ich treść – szczere, wymowne i przejmujące teksty o normalności i potrzebie akceptacji, wszystkie pisane przez niepełnosprawnego intelektualnie wokalistę.

Ogromne emocje wzbudziły dwa polskie obrazy dokumentalne: "Podwójne życie Piotra S." w reż. Aliny Mrowińskiej i "Prawo do miłości" Małgorzaty Frydrych – oba otrzymały nagrody specjalne jury, pierwszy „za wielką miłość”, drugi „za determinację i skuteczność reżyserską”. "Podwójne życie Piotra S." przedstawia historię Piotra Swenda, który w serialu "Klan" od lat gra Maćka, chłopaka z zespołem Downa. Od lat też żyje w dwóch światach: rzeczywistym i serialowym. Trudno mu je odróżnić, trudno określić, co jest w jego życiu prawdziwe, a co - jedynie pomysłem scenarzysty. Jest przekonany, że dziewczyna z serialu, w której jest zakochany, może być jego towarzyszką w prawdziwym życiu, a śmierć serialowego taty stała się dla niego prawdziwym dramatem. Z drugiej jednak strony widzimy chłopaka, który mimo ograniczeń potrafi być aktorem, śmiać się, płakać, kochać i marzyć.

Podwójne życie Piotra S.
Kadr z filmu "Podwójne życie Piotra S."

"Prawo do miłości" Małgorzaty Frydrych z kolei to historia miłości niemożliwej, nie dlatego, że ktoś jest postacią z serialu, tylko że ci, którzy żyją obok zakochanych, na tę miłość nie chcą pozwolić. Arleta cierpi na dziecięce porażenie mózgowe, nie jest samodzielna. Dariusz poznaje ją przez internet i zakochują się w sobie. Pragną się pobrać, ale mimo że Arleta jest pełnoletnia, matka nie chce wyrazić zgody na ślub i więzi dziewczynę w domu. Dzięki interwencji telewizji, policji i pogotowia Arleta w końcu może zamieszkać z ukochanym. Kilka miesięcy później biorą ślub, rok później na świat przychodzi córeczka i rodzą się kolejne problemy. Dariusz musi pracować, Arleta nie jest w stanie zajmować się dzieckiem. Pomaga sąsiadka, ale najprawdopodobniej w najbliższym czasie dziecko zostanie im odebrane i umieszczone w placówce…

Walczą o maleństwo, ale mają niewielkie szanse. Ta historia dzieje się tu i teraz w Polsce, i nie ma jeszcze zakończenia. Dopisze je czas.

Twórczy rozmach i filmoterapia

Motyla 2013 za najlepszy film fabularny jury jednogłośnie przyznało filmowi "Dziewczyna z szafy" w reż. Bodo Koxa (Polska) i bezapelacyjnie był to hit tegorocznego festiwalu. Zresztą spodobał się nie tylko jury; widzowie byli nim równie zachwyceni, o czym świadczy Nagroda Publiczności. I jest to film rewelacyjny, skończony w każdym calu. Nie ma w nim ani jednego zbędnego słowa, jednego zbędnego ujęcia ani jednego przekłamania. Przejmująca opowieść o trójce samotników i więzi, która rodzi się pomiędzy niepełnosprawnym intelektualnie Tomkiem i jego nieśmiałą sąsiadką, zmuszają do refleksji nad tym, czym są uczucia, szczerość i miłość. Tego filmu długo się nie zapomni.


"Dziewczyna z szafy", fot.: mat. prasowe

Bardzo istotny na koszalińskim festiwalu jest konkurs filmów amatorskich – tworzonych przez osoby niepełnosprawne bądź przy ich znacznym udziale. I fakt, że coraz więcej filmów trafia do Koszalina, jest bezpośrednim efektem istnienia tej imprezy. W tym roku Motyla 2013 jury przyznało filmowi Mam takie marzenie w reż. Kajetana i Małgorzaty Święcichowskich. Prosty obraz, którego najgłośniejszym przesłaniem jest pragnienie bycia zauważonym i szanowanym w społeczeństwie – nie tylko w regulacjach prawnych, ale również w realnym życiu.

Jest jeszcze obraz, o którym muszę wspomnieć: "Inny film" Brygidy Forsztęgi-Kmiecik, bo jego powstanie jest naturalną konsekwencją istnienia koszalińskiego festiwalu. I choć nie został nagrodzony, to warto go zobaczyć. Dokumentuje plan zdjęciowy filmu "Droga do zrozumienia" Marcina Kondraciuka z Gliwickiego Klubu Filmowego „Wrota”, którego bohaterami są i w którym grają osoby z niepełnosprawnością intelektualną.

Dzięki temu filmowi dowiadujemy się, czym jest filmoterapia i jak powinna wyglądać. Widzimy też, jak kamera staje się narzędziem, które nie tylko rejestruje obrazy, ale również uczy odczytywać emocje, pomaga pokonywać ograniczenia, a przede wszystkim dodaje pewności siebie. Inny film to szczery i zabawny dokument o sile kina i wartości przyjaźni.

Jak przyznał Andrzej Fidyk, festiwal zaskoczył go rozmachem. Ktoś, kto pierwszy raz jedzie do Koszalina na „festiwal o niepełnosprawnych”, spodziewa się czegoś innego – mało atrakcyjnego. Nie zdaje sobie sprawy, jakie miejsce i jacy ludzie tam przyjeżdżają. Tymczasem od 10 lat festiwal przyciąga twórców i widzów, pełnosprawnych i niepełnosprawnych, i staje się inspiracją do tworzenia nowych historii. To miejsce spotkań
przyjaciół, którzy co roku wyruszają do Koszalina i na festiwal czekają jak na święto. Jestem jednym z nich.


Paulina Malinowska-Kowalczyk - dziennikarka prasowa i telewizyjna, nauczycielka jęz. hiszpańskiego, Lady D w kategorii „Życie zawodowe”.

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

brak komentarzy

Prawy panel

Wspierają nas