Powiodła się operacja dziewczynki z zespołem Aperta
Pierwsza w Polsce operacja czaszki dziewczynki chorej na zespół Aperta odbyła się 6 czerwca 2006 r. w Krakowie. Do zabiegu ściągnięto profesora chirurgii z USA
Pięć godzin autobusem, potem jeszcze trzy pociągiem. Dziewięcioletnia Martyna spod Olecka wraz z rodzicami przyjechała do Krakowa w poniedziałek rano. Dziewczynka ma zespół Aperta. To genetyczna choroba, która charakteryzuje się zniekształceniem ciała, twarzy, czaszki. Jej opis może przerazić: u dziecka rośnie mózg, ale nie czaszka, oczy są wytrzeszczone, palce rąk i nóg zrośnięte. Na szczęście choroba zdarza się niezwykle rzadko - u jednego na 50 tys. dzieci.
- Gdy córka skończyła roczek, przeszła operację w Warszawie. Tylko jedną, bo kolejnych lekarze już nie chcieli się podjąć - opowiada pani Wioletta Żukowska, matka dziewczynki.
Rodzice dowiedzieli się, że w Dziecięcym Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie można liczyć na konsultacje chirurgów plastycznych ze Stanów Zjednoczonych. Mieli nadzieję, że tu ich córka znajdzie pomoc. - Odrzucono nas dwukrotnie. Dopiero w tym roku okazało się, że Martynka jednak będzie operowana - opowiada mama.
Zabieg przeprowadził prof. Scott Bartlett, znany chirurg plastyczny, który pracuje w szpitalu dziecięcym w Filadelfii. Profesor od lat pomaga polskim dzieciom, a we wtorek wykonał pierwszą w Polsce operację tzw. metodą monobloku.
Opisać dziecko z zespołem Aperta nie jest łatwo, ale dopiero opis tej operacji przeraża. W skrócie umożliwia ona wyciągnięcie twarzy dziecka do przodu maksymalnie o dwa centymetry. - Jest to możliwe dzięki wszczepieniu podczas zabiegu tytanowego rusztowania (przywiózł je ze sobą prof. Bartlett). Po mniej więcej trzech miesiącach trzeba je wyjąć - wyjaśnia Jacek Puchała, jeden z lekarzy, który uczestniczył w operacji. Ten sam, który poparzonym dzieciom pierwszy w Polsce przeszczepiał integrę ("sztuczną skórę"), czyli warstwę kolagenu uzyskaną z włókien bydlęcych i pokrytą cienką powłoczką sylikonu.
W zespole są również Jan Skirpan, specjalista chirurgicznego leczenia wrodzonych wad twarzy, oraz Marek Harasiewicz, specjalista neurochirurgii dziecięcej.
Operacja była bardzo trudna. Lekarze obawiali się uszkodzenia mózgu lub wzroku dziecka. Na szczęście zabieg się powiódł.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Dorabiasz do świadczenia z ZUS-u? Dowiedz się jak zrobić to bezpiecznie
- Immunoterapie wysokiej skuteczności od początku choroby – czy to już obowiązujący standard postępowania w SM?
- Nowa przestrzeń w DPS-ie „Kombatant”
- Instytut Głuchoniemych z umową na modernizację
- Mattel® dostosowuje swoje kultowe gry do potrzeb osób nierozróżniających kolorów!
Dodaj komentarz