Sławni i NIEBANALNI
30.01.2006
Karty historii odsłaniają przed nami ciekawe losy osób niepełnosprawnych, którym nigdy nie było łatwo żyć, a niektórym bohaterom przyszło zmagać się z wyjątkowymi wyzwaniami.
Przedstawione historie zmagań osób nie całkiem sprawnych w zamierzchłych czasach, niewiele się różnią od dzisiejszych potyczek niepełnosprawnych z brutalną rzeczywistością. Oczywiście, gdy ktoś jest bogaty i sławny, to jest mu dużo łatwiej, ale i tak przede wszystkim musi polegać na swej inteligencji, zaradności i umiejętności przystosowywania się do zaistniałej sytuacji.
Żeby osoba niepełnosprawna osiągnęła sukces w jakiejś dziedzinie, musi być od człowieka zdrowego znacznie lepsza, bardziej cierpliwa i wytrwała, a i to nic gwarantuje powodzenia. Czasem, tak jak Klaudiusz, trzeba po prostu mieć szczęście.
KLAUDIUSZ
Chińczycy, aby kogoś przekląć, życzą mu, żeby żył w ciekawych czasach. I Klaudiusz z całą pewnością w takowych żył i z racji swego urodzenia był ich uczestnikiem. Okres, w którym przyszło żyć Klaudiuszowi, był czasem rządów jego sadystycznego wuja Tyberiusza i jeszcze bardziej okrutnego bratanka Druzusa, powszechnie znanego jako Kaligula. Był to w kręgu cesarskiej rodziny czas skrytobójczych zmagań o władzę.
Nie jestem pewien, czy to z powodu porażenia mózgowego, czy też powikłań porodowych Klaudiusz był dzieckiem chorowitym i traktowanym jako opóźnione w rozwoju. W czasach, kiedy ideałem młodzieńca był doskonale zbudowany wojownik, dojrzewanie i młodość człowieka, który powłóczył nogą, dziwacznie potrząsał głową, jąkał się, a mówiąc, dostawał ślinotoku, nie były łatwe. Dlatego też spotykały go liczne kpiny i niewybredne żarty. Kiedy po posiłku zapadał w drzemkę, to rzucano w niego pestkami daktyli i oliwek, a gdy spał, zakładano mu na ręce sandały, by po obudzeniu smagnięty rózgą pocierał twarz sandałami, wywołując powszechną wesołość biesiadników. Ale czemu się dziwić, skoro własna matka nazywała go „ludzką poczwarą, zaczętą tylko przez naturę, lecz niewykończoną", a jeśli komuś chciała zarzucić tępotę umysłową, mówiła, że jest on „głupszy jeszcze od jej syna Klaudiusza”.
W kręgach cesarskich nie bardzo wiedziano, co zrobić z Klaudiuszem. Oktawian August, który miał słabość do ułomnego wnuka, dość długo zastanawiał się, czy doprowadzić go do należnych mu z racji urodzenia zaszczytów, czy też odsunąć od życia publicznego, aby „nie dawać sposobności do wyszydzania jego i nas ludziom, którzy przywykli śmiać się i pokpiwać z takich przywar”. Ostatecznie za namową żony Liwii wybrał tę drugą możliwość.
Klaudiusz odsunięty od kręgów władzy oddawał się ulubionym rozrywkom, czyli grece, historii, oglądaniu zmagań gladiatorów, grze w kości, jedzeniu i piciu. Przez nikogo nie był traktowany poważnie, a i sam wykorzystywał swoją niepełnosprawność, aby to wrażenie spotęgować i uchronić się przed utratą życia. Ostrożność i przesadne okazywanie własnej słabości wzmogły się zwłaszcza po tym, jak w tajemniczych okolicznościach zginął jego brat Germanik. Cel swój osiągnął. Przeżył wszystkie czystki rodzinne i pozostawszy jako jedyny na placu boju, „niechcący” został władcą Imperium Rzymskiego.
Po zabójstwie Kaliguli, przerażony Klaudiusz schował się za drzwiami. Przebiegający żołnierz zauważył go, rozpoznał i zaprowadził do swoich współtowarzyszy. Ci złożyli przysięgę na imię Klaudiusza, a on ją przyjął i w 50. roku życia został cesarzem.
W sprawowaniu rządów był „nierówny”. Z jednej strony liczył się z wolą senatu, szanował trybunów ludowych, zawsze dbał o bezpieczeństwo mieszkańców Rzymu, dając im liczne zapomogi. Z drugiej strony, był roztargniony, nierozważny i jakby nieobecny. Po wyroku śmierci na Mesalinie, siedząc przy stole, pytał: „dlaczego pani nie przychodzi”. Skazanych wzywał na grę w kości lub na naradę. Swe okrucieństwo okazywał, szafując wyrokami śmierci, stosując tortury podczas śledztwa i z satysfakcją patrząc w oczy konającym. Karał niewspółmiernie do winy i nagradzał ponad miarę.
O ile niegdyś często chorował, o tyle od momentu wstąpienia na tron, poza okropnym bólem żołądka, nic mu nie dolegało. Będąc w sile wieku, Klaudiusz prezentował się całkiem nieźle. Kiedy siedział lub leżał, wyglądał dostojnie. Niedowład nóg sprawił, że miał bardzo silne ramiona. Jego długie, siwe włosy miękko opadały na mocny kark. Z chodzeniem wciąż miał kłopoty, pozostało mu jąkanie i kołysanie głową. Kiedy się złościł lub podniecał, toczył pianę z ust i wilgotniały mu nozdrza. Na igrzyska zawsze przychodził pierwszy, a wychodził ostatni. Nigdy nie hamował się w jedzeniu i piciu. Oprócz zamiłowania do hazardu, szczególną namiętność wykazywał do kobiet. Był cztery razy żonaty i miał pięcioro dzieci. W wieku 64 lat został otruty przez ostatnią żonę Agrypinę.
FIODOR III ALEKSIEJEWICZ ROMANOW
W roku 1661 carowi Aleksemu Michajłowiczowi Romanowowi i Marii Miłosławskiej urodziło się dziecko. Był to Fiodor III Aleksiejewicz Romanow, który już od urodzenia miał kłopoty ze zdrowiem. Opieka medyczna na Kremlu w tamtych czasach niewiele różniła się od tej na bojarskich dworach, więc trudno było zaradzić niemocy carewicza Fiodora. Poważna wada serca uniemożliwiała mu normalne życie. Musiał unikać wszelkiego rodzaju wysiłku fizycznego, ale nie stronił od pracy umysłowej. Znał łacinę i polski, a kiedy zaczął władać Rosją, zaczął wprowadzać na Kremlu polskie obyczaje. Może właśnie dzięki chorobie mógł z dystansu przyjrzeć się swojemu krajowi i poprawić jego wizerunek. Zakazał więc stosowania surowych kar, tj.: zakopywania żywcem kobiet za cudzołóstwo czy obcinania kończyn złoczyńcom. Zabiegał o reformę Cerkwi i stworzenie szpitali przy monasterach.
Likwidował zbędne urzędy i rozpoczął reformę wojska. Założył w Moskwie Szkołę Wyższą.
Żył tylko 21 lat i praktycznie nie opuszczał swoich komnat. Z czasem mógł tylko leżeć w łóżku i musiał unikać wszelkich emocji. Ale cóż. Słowiańska krew nie woda. Nadmierna namiętność, a może pragnienie potomka popchnęły go dwa razy do ołtarza. Po śmierci pierwszej żony i synka, wbrew woli lekarzy ożenił się po raz drugi. Kilka miesięcy później jednak oddał się w ramiona śmierci.
MIESZKO IV PLĄT0N0GI
Jeśli chodzi o nasze, polskie podwórko, to chyba niepełnosprawnych „polityków” nie było zbyt wielu. Przychodzi mi do głowy żyjący w czasach rozbicia dzielnicowego śląski książę Mieszko IV Plątonogi. Mieszko był drugim synem Władysława II Wygnańca i niewątpliwie musiał mieć kłopoty z chodzeniem. Pewnie dlatego nie zdobył takiej sławy jak jego brat Bolesław Wysoki, który gruchotał wszystkim kości na turniejach rycerskich i był ulubieńcem płci niewieściej. Bolesław, w przeciwieństwie do Mieszka, nic grzeszył mądrością i pozwolił, by ten sprzątnął mu sprzed nosa dzielnicę raciborską i kasztelanie bytomską i oświęcimską. Mieszko Plątonogi ożenił się z czeską księżniczką Ludmiłą i miał z nią pięcioro dzieci. Związek ten był początkiem nowej linii Piastów śląskich, która przetrwała aż do XVII wieku. Źródła niewiele mówią o jego niepełnosprawności, ale chyba jakoś sobie z nią radził, skoro potrafił nie tylko przetrwać, ale nawet osiągnąć szczyty władzy. Mieszko Plątonogi przez całe życie dążył do tego, by zasiąść na tronie krakowskim. Udało mu się to w 1210 roku, rok przed śmiercią.
Tekst: Dariusz Krasnodębski
Źródło: Integracja 6/2005
Wygrali Z CHOROBĄ
MUZYKA W WYOBRAŹNI - Ludwig van BeethovenW cierpieniu musi człowiek wypróbować swe siły, musi wytrzymać wszystko, nie zważając na swą nicość i dążyć do dalszej doskonałości.
To cytat z listu Ludwiga van Beethovena (1770-1827). Ten genialny muzyk, kompozytor i dyrygent, na własnej skórze odczuł, co to znaczy być osobą niepełnosprawną. W wieku 27 lat, będąc u szczytu sławy, zaczął tracić słuch. Był to olbrzymi cios, z którym długo nie mógł się pogodzić. Początkowo ukrywał ten fakt nawet przed najbliższymi. Kiedy zrozumiał, że choroba jest nieuleczalna, zaczął unikać ludzi. Po kilku latach załamał się, myślał nawet o samobójstwie. Lekarze nie potrafili mu pomóc, nie byli w stanie nawet postawić diagnozy. Beethovenowi udało się jednak wygrać z chorobą. Zwycięstwo polegało na tym, że tworzył nadal, mimo pogarszającego się stanu zdrowia. Będąc całkowicie głuchym, stworzył swoje najlepsze, jak twierdzą znawcy tematu, dzieła, m.in. IX Symfonię.
Pod koniec życia porozumiewał się tylko na piśmie, za pomocą tzw. zeszytów konwersacyjnych, nie poddał się jednak, do ostatnich chwil zajmował się muzyką i walczył z chorobą. Właśnie te heroiczne zmagania są miarą jego geniuszu.
PREZYDENT NA WÓZKU - Franklin Delano Roosevelt
Franklin Delano Roosevelt (1882-1945) był bez wątpienia najpopularniejszą i najbardziej wpływową osobą niepełnosprawną w dziejach świata. Czterokrotnie wybierany na prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej pełnił ten urząd w latach 1933-1945. Przeprowadzone przez niego reformy społeczno-gospodarcze (New Deal) doprowadziły do zakończenia wielkiego kryzysu. Za jego prezydentury Stany Zjednoczone nawiązały stosunki dyplomatyczne z ZSRR i przystąpiły do II wojny światowej. F. D. Roosevelt był współtwórcą Wielkiej Koalicji i razem z Churchillem i Stalinem decydował o losach powojennego świata.
Dokonał tego człowiek, który samodzielnie mógł zrobić jedynie kilka kroków. W wieku 39 lat, będąc u progu politycznej kariery, Roosevelt uległ wypadkowi. Podczas rodzinnych wakacji w Kanadzie żeglował po wodach Zatoki Fundy. Przypadkowo wpadł do wody. Następnego dnia pomagał gasić pożar na jednej z wysepek, a później kąpał się w zatoce. Skutki tych kąpieli w zimnej wodzie okazały się tragiczne. Następnego dnia Roosevelt nie mógł wstać z łóżka, był sparaliżowany od klatki piersiowej w dół. Lekarze rozpoznali chorobę Heinego i Medina. Franklinowi groził paraliż i utrata wzroku. Jego nogi usztywniono w żelaznych szynach. Dzięki olbrzymiemu hartowi ducha i wyczerpującym ćwiczeniom stan jego zdrowia poprawił się. Roosevelt mógł siedzieć i władać rękami. Do końca życia poruszał się na wózku. Nigdy się nie załamywał. Potrafił żartować ze swojej choroby, mówiąc, że ramion pozazdrościłby mu Jack Dempsey - zawodowy mistrz świata w boksie w wadze ciężkiej.
W 1928 r. został wybrany gubernatorem stanu Nowy Jork. Podczas kampanii prezydenckiej przemierzył ponad 44 tys. km. Był to heroiczny wysiłek, jeśli wziąć pod uwagę, że mógł się poruszać tylko na wózku. Amerykanie podziwiali swojego prezydenta za zmagania z niepełnosprawnością. Fotografowie nigdy nie robili mu zdjęć na wózku. Patrząc na jego wspólne zdjęcia z Churchillem i Stalinem, trudno się domyślić, jak bardzo był chory.
Poprzez swoją walkę z nieuleczalną chorobą Franklin Delano Roosevelt udowodnił sobie i światu, że człowiek niepełnosprawny może osiągnąć sukces. Był wybitnym prezydentem i wielkim politykiem XX wieku.
KULAWY ZDOBYWCA - Tamerlan
Na dźwięk imienia Tamerlana (1336-1405) drżały narody Azji i Europy. Wywodzi się ono od przezwiska opisującego jego ułomność: Timur leng (lub lenk), czyli Timur Kulawy. Ten wielki zdobywca i wódz był urodzonym wojownikiem. We wczesnej młodości trudnił się rozbojem i odniósł w walkach poważne rany: stracił władzę w jednej ręce i doznał poważnej kontuzji biodra. Według dzisiejszych kryteriów, Tamerlan był więc osobą o znacznym stopniu niepełnosprawności. Nie przeszkodziło mu to jednak w utworzeniu imperium rozciągającego się od Anatolii do pogranicza Chin, od Syberii do Indii. W 1370 r. został wielkim emirem Marawannahru (tereny położone nad Amudarią). W 1373 r. rozpoczął podbój Chorezmu.
W 1381 r. rozpoczął najazd na państewka leżące na terenie dzisiejszego Iranu. Systematycznie opanowywał obszary Azji Mniejszej i tereny dzisiejszego Iraku. W 1388 r. pokonał chana Złotej Ordy - Tochtamysza. W 1398 r. zorganizował wielką wyprawę do Indii. Jego wojska dokonywały rzezi. W 1401 r. najechał ze swą armią Syrię i spustoszył Damaszek. W lipcu 1402 r. na czele wojska zadał klęskę Turkom osmańskim w bitwie pod Ankarą. Zmarł w trakcie przygotowań do wyprawy na Chiny w 1405 r
Bezwzględnie karał wszelkie przejawy buntu, każąc swoim żołnierzom budować piramidy... z ludzkich głów. Dbał o rozwój swojej stolicy - Samarkandy. Popierał rozwój handlu i rzemiosła. Był analfabetą, ale sprowadzał na dwór artystów, uczonych i lekarzy, i otaczał ich opieką.
Takie życie prowadził człowiek mający kłopoty z chodzeniem i niesprawną rękę.
JEDNOOKI WÓDZ - Jan Žižka
Jest czeskim bohaterem narodowym - jednym z najwybitniejszych dowódców swej epoki. Jego osiągnięcia zrewolucjonizowały sztukę wojenną późnego średniowiecza. To dzięki jego talentom wojska husyckie odnosiły sukcesy nad armiami krucjatowymi. Nie byłoby może w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że Jan Žiźka (zm. 1424) swoje sukcesy wojenne odnosił, będąc na wpół niewidomym, a pod koniec życia całkowicie stracił wzrok. Nie przeszkodziło mu to jednak w dowodzeniu żołnierzami i odnoszeniu spektakularnych zwycięstw.
O wczesnej młodości Jana Žižki niewiele wiadomo. Wojenne rzemiosło zaczynał jako tzw. raubitter, czyli rycerz rozbójnik. Być może sławny rycerz walczył z Krzyżakami pod Grunwaldem, jak to przedstawił Jan Matejko. Trudno to orzec z całą pewnością. Nie wiadomo, kiedy i w jakich okolicznościach stracił oko. Przebywając na dworze króla czeskiego Wacława IV, Žižka otrzymał przydomek „Jednooki". Kiedy w 1419 r. wybuchło powstanie husyckie w Pradze, przyłączył się do powstańców i wkrótce został jednym z głównych przywódców husyckich. Žižkę uważa się również za ojca nowej taktyki walki. Zmodernizowane wozy chłopskie stały się „ruchomą fortecą" dla piechoty i jazdy, która w odpowiednim momencie dokonywała kontrataku na oddziały wroga.
Latem 1420 r. oddziały husyckie pod dowództwem Žižki uniemożliwiły wojskom katolickim zdobycie Pragi.
Kiedy w 1421 r. Jan Žižka stracił w wyniku postrzału wzrok, lekarze nie dawali mu szans na przeżycie. Przeżył i kilka miesięcy później na czele swych wojsk znowu walczył z nieprzyjaciółmi. Na początku 1422 r. rozbił wojska Zygmunta Luksemburskiego pod Niemieckim Brodem. Całkowita utrata wzroku nie przeszkodziła mu nadal walczyć i dowodzić. Warto dodać, że niewidomy wódz często podejmował na czele swych wojsk dalekie wyprawy wojenne. W 1424 r. padł ofiarą zarazy.
Opracowanie: Piotr Marczak
Źródło: Integracja 2/2004
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Dodaj komentarz