Przez pandemię ma problem z zakupem specjalistycznej żywności. Schudła już kilkanaście kilogramów
Wzburzony Atlantyk, szmaragdowe pola, domki rozsiane wśród malowniczych wzgórz. Szkocka wyspa Skye to na pierwszy rzut oka typowa sielanka. Jednak nie dla wszystkich. Dr Caroline Gould – mieszkająca w wiosce Broadford kobieta poruszająca się na wózku – przed pandemią musiała raz w miesiącu podróżować aż 200 mil (ok. 322 km), by kupić wszystkie artykuły spożywcze niezbędne przy jej diecie. Te konieczne wojaże zostały bardzo ograniczone po nadejściu pandemii koronawirusa.
Caroline choruje na ciężką postać zespołu Ehlersa-Danlosa (EDS), co oznacza, że w jej tkance łącznej zaburzona została struktura i funkcje kolagenu – białka, którego jedną z funkcji jest zapewnienie wytrzymałości fizycznej i odporności. Jeśli brakuje go w komórkach tworzących torebki stawowe, stawy stają się nienaturalnie elastyczne i ruchliwe. Chorzy zmagają się też z bólem, który nasila się wraz z wiekiem i wysiłkiem fizycznym.
Dwa kamienie w dół
Caroline wyznaje, że ma średnio od 40 do 50 przemieszczeń stawów w ciągu dnia. Oprócz tego ma inne problemy zdrowotne i musi przestrzegać bardzo restrykcyjnej diety. Dlatego kupuje żywność w różnych sklepach na całej wyspie.
- Schudłam ostatnio dwa kamienie [czyli ok. 12,7 kg; kamień (ang. stone) to jednostka masy używana w Wielkiej Brytani – przyp. red.] – mówi stacji BBC. – Choroba wpływa na cały mój organizm, w tym na układ pokarmowy. Dlatego właściwe odżywianie jest tak ważne. Mam też alergię, więc musiałam zrezygnować z przetworzonej żywności. Spędziłam szmat czasu w internecie szukając konkretnych produktów spożywczych – najczęściej bez powodzenia. To naprawdę męczące i stresujące – dodaje.
Media na Wyspach wielokrotnie pisały, że w czasie pierwszego lockdownu skomplikowane potrzeby Brytyjczyków z niepełnosprawnościami były lekceważone przez rząd. Negatywne efekty tego uwidoczniły się latem.
Zdaniem Caroline, zaniedbania są widoczne zwłaszcza w społecznościach wiejskich (na prowincji żyje 17 proc. Szkotów), które rzadziej otrzymują dostawy żywności niż miasta, takie jak Edynburg czy Glasgow. W jej urokliwej miejscowości jest wiele małych sklepików, jednak nie wszystkie są dostępne – i chociaż w niektórych żywność jest na półkach, nie mają wystarczająco dużych zapasów, by zaspokoić potrzeby wszystkich.
- O mieszkańcach wsi nie pomyśleli decydenci z miast – mówi Caroline. – Założyli po prostu a priori, że jeśli coś działa w mieście, będzie też działało w innych miejscach.
Rząd nie rozumie problemów
Na Skye – zaludnionej przez ok. 10 tys. osób wysepce należącej do archipelagu Hebrydów Wewnętrznych – tylko jeden supermarket dostarcza żywność pod drzwi. I to nie we wszystkich regionach. Dodatkowym utrudnieniem jest to, że szkocka „wieś” to często domy rozrzucone po górach na przestrzeni kilku kilometrów, do których niełatwo dotrzeć...
- Myślę, że zarówno Westminster [siedziba obu izb parlamentu: Izby Gmin i Izby Lordów – przyp. red.], jak i autonomiczny rząd Szkocji nie rozumieją i nie chcą zrozumieć problemów obywateli z niepełnosprawnościami – konkluduje Caroline.
Jako biegła rewident, niejednokrotnie słyszała o doświadczeniach osób najbardziej bezbronnych w lokalnej społeczności. Ci, którzy korzystali z pomocy domowej, zdecydowali się ograniczyć kontakty z opiekunami w czasie pandemii, by nie zakazić się koronawirusem. Asystenci wykonują bowiem zazwyczaj kilka prac w niepełnym wymiarze godzin, przebywają więc w różnych miejscach.
Jak w latach 70.
Mimo, że ok. 180 tys. Szkotów już w marcu umieszczono na liście osób szczególnie podatnych na koronawirusa, do dziś wielu nie uzyskało od NHS (Brytyjskiej Służby Zdrowia) jasnych informacji o opiece. Jej pracownicy są rzekomo „niezmiernie pochłonięci” walką z pandemią. Wielkim zmartwieniem osób z niepełnosprawnością jest więc teraz na pewno samotność. I raczej nie pomaga im to, że wiejskie domki mają w Szkocji... imiona.
Daniel Donaldson, adwokat osób z niepełnosprawnościami i główny prawnik organizacji Legal Spark, zapowiedział już kontrolę sądową działań rządu w Edynburgu, który – według niego – dyskryminuje takie osoby. Jak powiedział BBC, władze złamały prawo antydyskryminacyjne (tzw. Equality Act) – o czym media w Wielkiej Brytanii piszą regularnie – i „cofnęły kraj do lat 70. pod względem przestrzegania równości wszystkich mieszkańców”.
- Władze nie przejmują się Equality Act, bo nikt nie chce egzekwować ustanowionego prawa – wyjaśnia Daniel Donaldson.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Wiśnik CUP. To już 10 LAT!
- RPD chce walczyć z przypadkami przemocy wobec dzieci neuroróżnorodnych. Powstanie specjalny zespół ekspertów.
- Zaproszenie na finisaż wystawy i spotkanie autorskie
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w Plebiscycie #Guttmanny2024! Głosowanie tylko do środy!
- III Wawerski Dzień Osób z Niepełnosprawnościami
Dodaj komentarz