Architekci na wózkach – Warsztaty na Politechnice 2005
Studenci architektury przekonali się na własnej skórze jak to jest być osobą niepełnosprawną: poruszać się na wózku lub być osobą niewidzącą.
9 maja 2005 r. na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej, w ramach kampanii Stowarzyszenia Przyjaciół Integracji - Polska bez barier, już po raz X odbyły się warsztaty dla studentów architektury. Akcja organizowana jest po to, aby uwrażliwić przyszłych architektów na potrzeby osób niepełnosprawnych.
Zajęcia rozpoczęły się o 9.00, sala szybko zapełniała się nowymi ludźmi, którzy nieco spóźnieni - wiadomo, akademicki kwadrans - szybko siadali w ławkach, a w końcu również i na podłodze.
Po wstępie Piotra Pawłowskiego - prezesa Stowarzyszenia Przyjaciół Integracji, który opowiadał o swoich wrażeniach z pobytu w Stanach Zjednoczonych, i o tym jak dużą zauważył tam różnicę w przystosowaniu obiektów użyteczności publicznej dla osób poruszających się na wózkach - nastąpiła krótka prezentacja. Dotyczyła ona prawidłowego obchodzenia się z wózkiem inwalidzkim.
Po prezentacji podzielono studentów na grupy, z których każda miała
przydzielone jakieś zadanie.
Na zewnątrz stały już wózki, jak co roku przywiezione i przygotowane specjalnie na te zajęcia.
Każda grupa na kartce otrzymała zadanie do wykonania np. dostać się na wyższe lub niższe piętro
budynku na wózku i spróbować skorzystać z zasobów biblioteki, aparatu telefonicznego, zrobić ksero,
załatwić coś w dziekanacie lub skorzystać z toalety.
Okazało się, że do pokonania schodów, człowiek na wózku potrzebuje pomocy przynajmniej dwóch osób, a najlepiej i najbezpieczniej jest jak są to cztery osoby. I tu zaczynają się schody - w dosłownym znaczeniu - studenci czasowo niewidomi obijali się o ściany, zaczepiali o klamki i stojące na środku korytarza skomplikowane konstrukcje z wiszącymi na nich planszami.
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia - znany dotąd gmach wydziału
w jednej chwili stał się skomplikowanym labiryntem nastroszonym przeszkodami i mnóstwem ludzi.
Słychać było ogromne zdumienie w głosie jednego ze studentów, który właśnie natrafił na przeszklone
drzwi do jednej z sal wykładowych: " O rany co to jest?", z innej części korytarza, poirytowany
głosik: "Boże, ile tu jest ludzi!", ktoś wydaje odgłosy klaksonu samochodowego, inna osoba po
prostu przedziera się przez grupkę stojących machając rękoma.
Wszyscy się starali, ale było widać, że nie jest łatwo - ci znoszeni po schodach na wózku mówili, że strasznie się bali, natomiast ci, którzy ich znosili twierdzili, że było im bardzo ciężko. Pod koniec zajęć brakowało chętnych do dźwigania wózków z chwilowo "niepełnosprawnymi" kolegami...
To, że zajęcia zapadną w pamięć jest pewne.
Jeden z architektów, który brał podczas studiów udział w takich warsztatach, powiedział mi, że do tej pory o nich pamięta i z przejęciem o nich opowiada. Pozostaje mieć nadzieje, że na opowiadaniu się nie kończy.
Autor: Kamila Jarmołowska
Źródło: informacja własna
Fotografie: Piotr Stanisławski
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Dodaj komentarz