Pokazać siebie
Zapewne większość z nas podziwiała kiedyś obrazy na wystawach, wsłuchiwała się w teksty piosenek na koncertach, upajała się treścią wierszy na wieczorkach poetyckich. Zazwyczaj skupiamy się wtedy na ich pięknie i wartości, choć za każdym z dzieł kryje się człowiek, ich autor. Czy myśleliśmy kiedyś, co sprawia, że ktoś tworzy obrazy, piosenki i wiersze?
Michał urodził się bez rąk. W domu nauczył się z tym żyć. Miał kochających rodziców, pomocne rodzeństwo i dwie zdrowe stopy zastępujące dłonie, które szybko przejęły ich rolę. Poza domem jednak bardzo odczuwał swoją inność. Koledzy woleli bawić się z pełnosprawnymi dziećmi. Michał często czuł się odrzucony, inny. Tak jak każde dziecko, próbował używać kredek, malować kolorowanki. To stawało się jego światem. Zaczął też odwzorowywać różne obrazki, a potem rysować to, co widział w domu, w ogródku, na wiejskiej łące. Wszystko to jednak lądowało w domowej komodzie, bo przecież jeśli „koledzy nie chcą się z nim bawić, jest do niczego, i to, co rysuje, też nie jest warte pokazania światu”. Na szczęście wartość tych rysunków dostrzegła nauczycielka i zgłosiła je na konkurs plastyczny. Ku zaskoczeniu Michała, jego rodziny i kolegów, chłopiec wygrał konkurs. To sprawiło, że uwierzył w siebie. Zrozumiał, że brak rąk nie pozbawia go wartości. A koledzy chcieli teraz mieć przy sobie takiego „zdolniachę”.
Moja tożsamość
Dziś Michał jest dobrze funkcjonującym człowiekiem. Ma kochającą żonę, dzieci i obrazy podbijające świat. Są odzwierciedleniem jego emocji i nastrojów. Jeśli ktoś dokładnie im się przyjrzy, to odczyta jego tożsamość, bo obrazy to cały on, jego wartość, której długo nie zauważano, a on sądził, że jej nie ma – tak jak rąk...
Basia ma dziecięce porażenie mózgowe. Od dziecka problem z mową i całą gamę nieskoordynowanych ruchów. Urodziła się w czasach, kiedy pojęcie integracji było czymś obcym, a jedynym sposobem wyrównywania szans – nauczanie indywidualne w domu. Z tego powodu nie miała koleżanek i kolegów, więc dużo czasu spędzała na czytaniu książek. Szczególnie lubiła wiersze, bo były krótkie, więc jej nie nudziły. Nie zauważyła, kiedy stało się to jej ulubionym zajęciem, wręcz pasją. Ponieważ nie mogła pisać, zaczęła układać wierszyki w głowie. Kiedyś jeden powiedziała swojej polonistce, a ta dostrzegła w dziewczynce talent. Postanowiła spisywać to, co Basia tworzyła. Po kilku latach namówiła Basię i jej mamę na zorganizowanie wieczorku poetyckiego dla rówieśników. Basia bardzo obawiała się występu, ale pierwsze brawa pozwoliły jej zapomnieć, że jest niepełnosprawną dziewczynką, bo teraz wystąpiła jako poetka, której ludzie słuchają. Od tej pory życie Basi zmieniło się. Zaczęły się konkursy, wieczorki, odwiedziny rówieśników i wizyty w ich domach. Zaszczytem stało się znalezienie się w kręgu znanej poetki, członkini Związku Literatów Polskich.
To, co wychodzi mi najlepiej
Basia przeniosła ciężar swojej inności z powodu niepełnosprawności na to, że potrafi robić coś, czego inni nie umieją i czego jej zazdroszczą. Kiedyś ona zazdrościła im, gdy nie potrafiła czegoś zrobić czy powiedzieć.
Te dwie historie coś łączy. Obie postaci – w swoim poranionym życiu, samotności, swoistym pominięciu, a nawet odrzuceniu spowodowanym innością wynikającą z niepełnosprawności – zaczęły robić to, co wychodziło im najlepiej. Michał przez malarstwo, a Basia przez poezję pokazali bliskim, a później szerokiemu gronu, swoją wartość, wrażliwość i siłę. Człowieczeństwo.
Najważniejsza jest sztuka
Każdy chce być zauważony i doceniony. Osoba niepełnosprawna potrzebuje tego tym bardziej, ponieważ często funkcjonuje przez pryzmat fizycznej, czasem psychicznej inności. To utrudnia jej dostrzeżenie swojej wartości. Dlatego też twórczość osób niepełnosprawnych ma dla nich szczególne znaczenie. To przede wszystkim coś, co pozwala pokazać siebie takim, jakim się jest, a innym zrozumieć, że najważniejsza jest sztuka.
Różne są koleje odkrywania w sobie i doskonalenia talentów, ale efekt najczęściej jest taki sam. To pokazanie innym i sobie: oto jestem jako doskonałe dzieło podobne do Stwórcy, a to, co tworzę, jest podobne do mnie. Jest to tak wartościowe jak ten, który jest autorem. Spróbujmy tylko chcieć to zauważyć.
Jan Arczewski – od dzieciństwa choruje na rdzeniowy zanik mięśni i porusza się na wózku. W Domu Pomocy Społecznej Kalina w Lublinie, w którym od 32 lat mieszka i pracuje jako psycholog, stworzył Telefon Zaufania dla Niepełnosprawnych (81 747 98 21). Odbył tysiące rozmów. Problemy, z którymi zwracają się do niego ludzie, dotyczą wszystkich sfer życia, nie tylko psychologicznej czy egzystencjalnej. Jest finalistą Konkursu „Człowiek bez barier 2004” i pierwszym laureatem Nagrody Prezydenta RP „Dla Dobra Wspólnego” (2016). W 2017 r. znalazł się w Liście Mocy, publikacji wydanej przez Integrację, z sylwetkami 100 najbardziej wpływowych Polek i Polaków z niepełnosprawnością, i w tym samym roku otrzymał Nagrodę TOTUS Fundacji Dzieło Nowego Tysiąclecia.
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury
Artykuł pochodzi z numeru 5/2020 magazynu „Integracja”.
Dodaj komentarz
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
DODAJ KOMENTARZ