Wzrost liczby zachorowań na autyzm – problem doboru?
Dlaczego w ciągu ostatnich 20 lat odnotowujemy tak olbrzymi wzrost liczby dzieci zdiagnozowanych jako autystyczne? W jaki sposób można wytłumaczyć tak niespotykany wzrost zachorowań na tę straszną chorobę? Problem ten przeraża rodziców, a dla naukowców stanowi nierozwikłaną zagadkę.
Statystyki są rzeczywiście zatrważające - wynika z nich, że w ciągu ostatnich 15-20 lat liczba zachorowań wzrosła dziesięciokrotnie. Jak podaje brytyjskie Narodowe Stowarzyszenie Autyzmu w 1966 r. na 10 000 urodzeń przypadało 4,5 przypadków autyzmu - 1997 r. stwierdzono już 91 przypadków na 10 000 urodzeń. Wzrost zachorowań nie jest charakterystyczny jedynie dla Wielkiej Brytanii - podobne obserwacje poczyniono w niemal wszystkich krajach rozwiniętych. W Wielkiej Brytanii liczbę osób cierpiących na jeden z zespołów zaburzeń autystycznych ocenia się na ok. 500 000.
Zdaniem wielu naukowców wzrost liczby zachorowań można wytłumaczyć
tym, iż obecnie autyzm jest łatwiej zdiagnozować. Świadomość zarówno lekarzy, jak również rodziców
i nauczycieli dotycząca tego, czym jest autyzm jest znacznie większa niż to było 10 czy 20 lat
temu.
Jednak nie wszyscy zgadzają się na tak proste wytłumaczenie. Przeciwko niemu przemawia między
innymi obserwacja poczyniona w hrabstwie Santa Clara w Stanach Zjednocznych, znanym lepiej jako
Dolina Krzemowa. W 1993 r. zanotowano tam ok. 5 tys. przypadków autyzmu - w 2001 r. było ich już
15,5 tys. Badacze, którzy zajmowali się tą sprawą wykluczyli możliwość, aby za wzrost liczby
zachorowań odpowiadała jedynie lepsza diagnostyka. Powstało zatem pytanie, czy tak znaczny wzrost
zachorowań może mieć coś wspólnego z cyberświatem królującym w Dolinie Krzemowej?
W dużym uproszeniu można powiedzieć, że obecnie autyzm jest określany
jako ekstremalny przypadek męskiego mózgu - tzw. typ S, mózgu nastawionego przede wszystkim na
rozumienie i budowanie systemów, w przeciwieństwie do mózgu kobiecego (typ E), który ma znacznie
bardziej rozwinięte umiejętności empatii. Oczywiście nie wszystkie kobiety mają mózgi typu E, i nie
wszyscy mężczyźni mózgi typu S, niemniej jednak objawy charakterystyczne dla zaburzeń autystycznych
można określić jako bardzo silne natężenie cech tradycyjnie kojarzonych z mężczyznami.
Nie jest zatem przypadkiem, że wcześniej syndrom Aspregera - jedna z form zaburzeń autystycznych -
nazywany był "Chorobą Inżynierów". Co więcej badania przeprowadzone w połowie lat
dziewięćdziesiątych ujawniły, że w przypadku rodziców dzieci autystycznych istnieje dwukrotnie
większe prawdopodobieństwo, że pracują oni w jakiejś dziedzinie inżynierii. Jeden z ekspertów
stwierdził wręcz, że te same geny, które wywołują autyzm, odpowiadają za uzdolnienia
inżynierskie.
Wiadomo także, że w przypadku bliźniąt jednojajowych, jeśli u jednego stwierdza się autyzm, istnieje 90 proc. szans na to, że drugi z bliźniaków też cierpi na tę chorobę. Jeśli natomiast u dwójki rodzeństwa stwierdza się autyzm istnieje 30 proc. szans, że kolejne dziecko, też będzie nim dotknięte. Wszystko to prowadzi nieuchronnie do zagadnienia doboru osobników podobnych fenotypowo, czyli posiadających podobne cechy genetyczne. W wyniku takiego doboru u potomstwa wzmocnieniu ulegają cechy dominujące.
Niektórzy naukowcy zaczęli się niedawno zastanawiać, czy upowszechnienie się takiego rodzaju doboru partnerów nie jest do pewnego stopnia odpowiedzialne za wzrost liczby przypadków autyzmu. Zdaniem Barona-Cohena, naukowca zajmującego się tym zagadnieniem, już niedługo uda się znaleźć niepodważalne dowody na to, że autyzm jest wynikiem połączenia genów dwóch osobników z mózgami typu S w ekstremalnej formie. W jednej ze swoich ostatnich publikacji Baron-Cohen oceniał ludzi pod względem ich umiejętności systematyzowania. Do tego celu zbudował 4-stopniową skalę, gdzie 1 oznacza brak umiejętności systematyzowania. Badacz stwierdził, że u osób, które ocenione zostały na 4, można znaleźć najwięcej cech charakterystycznych dla autyzmu.
Teoria Barona-Cohena, że to właśnie dobór partnerów o bardzo podobnych cechach jest główną przyczyną wzrostu zachorowań na autyzm nie została w pełni udowodniona, jednak przyjrzyjmy się zmianom społecznym jakie zaszły w ostatnich 20-30 latach. Czy istnieją jakieś przesłanki demograficzne pozwalające stwierdzić, że jesteśmy obecnie bardziej skłonni związać się z osobami o tym samym zestawie cech? Z kimś np. pracującym w tej samej dziedzinie, co my?
Przyjrzyjmy się zatem, jak na przestrzeni ostatnich dwóch, trzech dekad zmieniło się życie społeczne w krajach zachodnich.
Po pierwsze ludzie zawierają małżeństwa i decydują na dzieci w późniejszym wieku. W 1971 r. w Wielkiej Brytanii pierwsze dziecko w małżeństwie pojawiało się kiedy rodzice mieli średnio 25 lat. Trzydzieści lat później średni wiek rodziców wynosi już 32 lata. Po drugie, w ciągu ostatnich dwudziestu czy trzydziestu lat ogromnie zmieniło się życie kobiet. W latach 1984-2000 odsetek kobiet bez wykształcenia spadł z 46 do 20 proc.; o wiele więcej kobiet ma wykształcenie wyższe.
Co więcej, o wiele więcej kobiet pracuje. W 2003 r. prawie 70 proc. kobiet pracowało, część z nich nie w pełnym wymiarze czasu, o 15 proc. więcej niż 25 lat temu. Zmieniły się też branże, w których kobiety pracują - coraz więcej wśród nich specjalistów i menadżerów - 20 proc. w 1993, a coraz mniej robotników - 10 proc. w latach dziewięćdziesiątych. Coraz więcej kobiet można znaleźć w dziedzinach związanych z nauką. Np. w dziedzinie badań biologicznych 61 proc. badaczy to kobiety.
Zatem, jeśli zakładamy rodziny i decydujemy się na dzieci później, jeśli coraz częściej mężczyźni pracują razem z kobietami, czy nie jest możliwe, że istnieje większe prawdopodobieństwo, iż będziemy wybierać partnerów życiowych spośród osób, z którymi pracujemy, a nie jak to bywało wcześniej, z naszego środowiska, z miejsca, gdzie się wychowywaliśmy? Innymi słowy, czy nie jesteśmy obecnie bardziej skłonni wiązać się z osobami o takich samych cechach, co my sami? A jeśli tak w istocie jest, czy może się to przyczyniać do wzrostu liczby zachorowań na autyzm?
Czy zatem wielka zmiana społeczna, jaką była zmiana roli kobiet wywołała skutki, których nie byliśmy w stanie przewidzieć i w pewnym stopniu przyczyniła się do wzrostu zachorowań na autyzm. Jest to pytanie, na które naukowcy cały czas szukają odpowiedzi.
Opracowanie: Dorota Landsberger
Źródło: The Spectator, 12 marca 2005 r.
Dodaj odpowiedź na komentarz
Polecamy
Co nowego
- Zaproszenie na finisaż wystawy i spotkanie autorskie
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w Plebiscycie #Guttmanny2024! Głosowanie tylko do środy!
- III Wawerski Dzień Osób z Niepełnosprawnościami
- Dorabiasz do świadczenia z ZUS-u? Dowiedz się jak zrobić to bezpiecznie
- Immunoterapie wysokiej skuteczności od początku choroby – czy to już obowiązujący standard postępowania w SM?
Komentarz