Limitowana miłość, czyli samotność w DPS
Po dłuższym okresie stabilizacji wkroczyliśmy w czas bardzo zwiększonej liczby zakażeń koronawirusem. Nie moim zadaniem jest doszukiwać się powodów tej sytuacji. Chciałbym jednak ukazać obraz funkcjonowania osób mieszkających w domach pomocy społecznej właśnie w tym szczególnym okresie, gdy wirus stał się w społeczeństwie tematem numer jeden.
Pozwolą Państwo, że sytuację zobrazuję na przykładach z jednego z takich domów, bo wiem, że w wielu placówkach wygląda to podobnie.
Kiedy kilka miesięcy temu pojawiła się pandemia, pierwszą reakcją było wprowadzenie całkowitego zakazu odwiedzin mieszkańców, ale też zakaz wychodzenia osób tam mieszkających poza teren. Trzeba powiedzieć, że duża ich liczba to osoby na tyle sprawne, że mogły samodzielnie wychodzić do lekarza, na spacery, do sklepu (a zakupy zrobione samodzielnie to inna bajka, niż gdy ktoś je zrobi), do rodziny. Prawie wszystkie były w tym domu odwiedzane przez rodziny, ale też obcych ludzi, m.in. wolontariuszy.
Nagle wszystko zostało zastopowane.
Na szczęście pozostało im korzystanie z ogrodu i nadzieja, że epidemia szybko minie. Niestety, czas płynął, a zamiast pozytywnych wiadomości napływały te pełne grozy o tragicznych sytuacjach w tego typu placówkach. Jedną z najtrudniejszych chwil dla mieszkańców i ich rodzin były Święta Wielkanocne, które musieli spędzić z dala od siebie.
W początkowym okresie pandemii jedynymi przejawami więzi z najbliższymi były rozmowy telefoniczne i paczki pozostawiane „na bramie”. Należy przy tym wspomnieć, że nie wszyscy w tym domu mają telefony, a wielu nie jest w stanie kontaktować się werbalnie.
Niektórzy chodzący prowadzili „rozmowy przez płot”. To było nielegalne, ale potrzeba relacji z bliskimi była tak silna, że restrykcyjne zakazy nie miały racji bytu.
Kiedy liczba dziennych zakażeń w kraju w miarę się ustabilizowała, wprowadzono możliwość spotkań z bliskimi w ogrodzie, ale trzeba było umówić się telefonicznie, wizyty miały określone godziny, były ograniczone czasowo i – co oczywiste – z zachowaniem procedur sanitarnych. Wyrażono też zgodę na możliwość dowiezienia mieszkanek z opiekunem do ich fryzjerów, bo dla większości kobiet brak takiej usługi był bardzo trudny do zaakceptowania. Stworzono też możliwość odwiedzin grobów bliskich, pod nadzorem opiekuna. Takie wyprawy w normalnej sytuacji to chleb powszedni.
Upływający czas dawał nadzieję, że idzie ku lepszemu, wszystko wróci do normy, zaczną się samodzielne wyjścia, normalne odwiedziny w pokojach, że „zostanie przywrócona wolność”. I wtedy nastąpił znaczny wzrost zakażeń i zwiększone ryzyko przeniesienia choroby na teren domu pomocy. No i prysły nadzieje, bo ponownie wprowadzono ograniczenia i zakaz odwiedzin – nawet tych limitowanych, w ogrodzie.
Ta sytuacja bardzo źle wpływa na samopoczucie mieszkańców domów pomocy. Z dnia na dzień zauważa się u nich rosnące napięcie, nerwowość, apatyczność i poczucie beznadziei. Brak kontaktów z najbliższymi, a przy tym wiedza, że pracownicy codziennie wracają do rodzin, wyjeżdżają na urlopy i żyją jak przed pandemią, jeszcze bardziej nasilają niekorzystne stany emocjonalne. I chociaż ograniczenia mają po części uzasadnienie, bo chodzi o ochronę przed śmiercionośną zarazą tych, którzy są na nią najbardziej narażeni, to chciałoby się wrócić do normalności.
Mam wrażenie, że mieszkańcy domów pomocy zaczęli żyć z poczuciem limitowanej miłości. Zaczęli jej dostawać mniej, do tego nie mogą dawać jej tyle i w taki sposób jak dotychczas. Stąd moja gorąca prośba do wszystkich o duchowe wsparcie osób mieszkających w domach pomocy. Jak wiele ono znaczy, przekonał się personel medyczny, kiedy je otrzymał na początku pandemii.
Wiem, że takie wsparcie jest możliwe i z góry wszystkim za nie dziękuję.
Jan Arczewski – od dzieciństwa choruje na rdzeniowy zanik mięśni i porusza się na wózku. W Domu Pomocy Społecznej Kalina w Lublinie, w którym od 32 lat mieszka i pracuje jako psycholog, stworzył Telefon Zaufania dla Niepełnosprawnych (81 747 98 21). Odbył tysiące rozmów. Problemy, z którymi zwracają się do niego ludzie, dotyczą wszystkich sfer życia, nie tylko psychologicznej czy egzystencjalnej. Jest finalistą Konkursu „Człowiek bez barier 2004” i pierwszym laureatem Nagrody Prezydenta RP „Dla Dobra Wspólnego” (2016). W 2017 r. znalazł się w Liście Mocy, publikacji wydanej przez Integrację, z sylwetkami 100 najbardziej wpływowych Polek i Polaków z niepełnosprawnością, i w tym samym roku otrzymał Nagrodę TOTUS Fundacji Dzieło Nowego Tysiąclecia.
Artykuł pochodzi z numeru 4/2020 magazynu „Integracja”.
Zobacz, jak możesz otrzymać magazyn Integracja.
Sprawdź, jakie tematy poruszaliśmy w poprzednich numerach (w dostępnych PDF-ach).
Dodaj odpowiedź na komentarz
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Komentarz