Medal nie dla mnie – rozmowa z Arkadiuszem Skrzypińskim
Arkadiusz Skrzypiński zajął w konkursie szosowym na
paraolimpiadzie w Londynie piąte miejsce. O przebiegu zawodów
opowiada naszemu korespondentowi.
Maciej Kowalczyk: Przede wszystkim zmęczony?
Arkadiusz Skrzypiński: Zmęczony, coż... Przepraszam, kogo
zawiodłem.
Ale piąte miejsce na igrzyskach to chyba nie wstyd?
Nie, to po prostu nie to, co chciałem. Byłem gotowy, a przegrałem
wyścig w miejscu, w którym powinienem być najmocniejszy, czyli na
końcówce podjazdu. Był tu jeden taki długi odcinek. Po tej
najtwardszej części szło mi się bardzo dobrze. Potem było
wypłaszczenie, potem pod górę. Właśnie tam powinienem ciągnąć,
pociągnęli inni. Nie patrzyli w lusterko, pojechali, do widzenia,
pa, pa. Chciałem dogonić, ale nie szło. Trudno. Jestem piąty. Dałem
z siebie wszystko.
Dałeś z siebie wszystko. Ale wcześniej przewidywałeś, że to
się może skończyć różnie. Czy czegoś zabrakło? Może to
przeziębienie. Nie było tej mocy.
Przeziębienie minęło. Moc była. Strasznie gorąco też
dzisiaj. Nie zawsze na mnie dobrze działa taka wysoka temperatura.
Przegrałem w miejscu, w którym powinienem być zawsze najmocniejszy.
Im więcej górek, tym lepiej dla mnie. Ale widać nie dzisiaj.
W naszej poprzedniej rozmowie powiedziałeś, ze to jest
dopiero początek twojej gry o igrzyska paraolimpijskie. Że tu się
zakwalifikowałeś i to jest sukces, ale trzeba to ciągnąć dalej. Czy
teraz potwierdzasz, ze będziesz to ciągnął dalej?
Piąte miejsce to oczywiście nie jest tragedia. Kilku
zawodników z tyłu zostało. Nie przyjechałem po to, żeby z kimś tam
wygrać. Nieważne, kto jest z tyłu, ponieważ wszyscy zawodnicy,
którzy byli za mną, też przyjechali tutaj po medale. Było naprawdę
10 równowartościowych zawodników. Każdy z nas na pewno zasłużył na
ten medal, a one były tylko trzy. No cóż, nie dla mnie.
W zasadzie – w sensie sportowym - igrzyska się
skończyły. Masz jakieś plany na odpoczynek po tym sezonie?
Właśnie. Teraz chcę przede wszystkim odpocząć. Ostatnie
miesiące, rok, jeżeli nie jeszcze więcej lat, to było naprawdę
szykowanie się pod Londyn. Zrobiłem absolutnie wszystko.
Podporządkowałem temu wszystko. Teraz chcę po prostu odpocząć i na
to nie patrzeć.
Tobie zawsze wszystko przychodziło z trudem. Dostawałeś się
do mistrzostw świata. Tam przedzierałeś się. W końcu pierwsze
miejsce, drugie miejsce. Może tak samo jest tutaj z
igrzyskami.
Kto wie, może i tak. Aczkolwiek podszedłem do tych zawodów
tak jak do każdych innych. Udało mi sie nie spalić. Nie czułem
presji. Pierwsze okrążenie – czułem się cholernie silny, cholernie
mocny. Miałem tak dużo energii w sobie, że myślałem, ze po prostu
wybuchnę po starcie. Wszystko było bardzo dobrze. Pierwsze
okrążenie bardzo dobrze. Ale mówię: zabrakło na tym pierwszym
podjeździe. Tam, gdzie powinienem być najmocniejszy.
Byli inni silniejsi, lepsi. Pociągnęli, przytrzymali. Właśnie na
tym polega cała sztuka, żeby przytrzymać tam, gdzie komuś idzie
ciężko. No i tutaj był ten moment na zabicie rywali, no i
padłem ja. Trudno. Sport, uroki sportu... Padło na mnie.
Głównym sponsorem serwisu Londyn 2012 jest:
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Dodaj komentarz