Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Pokolenie sandwich, czyli opiekun na cztery ręce

15.09.2020
Autor: Mateusz Różański, fot. Paul Gwyther/Freeimages.com, archiwa prywatne i Integracji
Źródło: Integracja 4/2020
Łańcuch połączonych ze sobą rękami papierowych ludzików

Alina Perzanowska jest założycielką Fundacji Wspólnota Nadziei, kieruje też Farmą Życia – unikatową placówką dla dorosłych osób z autyzmem. Jednym z mieszkańców Farmy jest jej syn. Wsparcia potrzebuje również mama pani Aliny – ponad 90-letnia, mieszkająca osobno w krakowskiej kamienicy.

Mieszkańcami Farmy Życia są dorosłe osoby z autyzmem (najstarsza mieszkanka ma 58 lat), które wymagają bardzo intensywnego wsparcia. W Polsce praktycznie nie ma placówek, w których takie osoby mogłyby żyć i mieszkać poza domem rodzinnym. Oprócz miejsc stacjonarnych Farma oferuje też zajęcia dzienne, dzięki którym dorosłe osoby z autyzmem mają dostęp do rehabilitacji, a ich opiekunowie mogą choć trochę odpocząć. To, jak bardzo brakuje takich placówek, pokazał czas epidemii, gdy zajęcia dzienne nie mogły się odbywać, a ich dotychczasowi uczestnicy zostali zamknięci w domach razem z przemęczonymi i niemłodymi już rodzicami.

Alina Perzanowska siedzi przy skale

Pani Perzanowska ma 71 lat, dzieli czas i siły między pracę w fundacji, doglądanie Farmy Życia i jej mieszkańców a pomaganie mamie, która nie jest już w stanie wyjść z mieszkania. Jest więc osobą, która nie tylko zajmuje się dorosłym synem z niepełnosprawnością i dzięki swojej pracy (mimo wieku emerytalnego) odciąża rodziców podobnych mu osób, ale też ze względu na zaawansowany wiek mamy musi coraz częściej wspierać ją w codziennych czynnościach.

Pokolenie sandwich

Ludzi znajdujących się w takiej sytuacji jak pani Alina określa się od lat 80. XX w. sandwich generation (pokolenie kanapkowe lub przegubowe), gdyż obłożeni obowiązkami dbają o juniorów i seniorów w swoich rodzinach, czyli o trzy lub nawet cztery pokolenia, gdyż opiekują się nierzadko nawet blisko stuletnimi dziadkami. Dotyczy to ludzi w wieku 50-60 lat, czyli jeszcze w okresie pracy zawodowej, nierzadko też dużych problemów z utrzymaniem zatrudnienia. W Polsce o tej grupie wiadomo jedynie tyle, że jej liczebność wzrasta wraz z dramatycznym starzeniem się społeczeństwa.

Intensywność opieki na cztery ręce może być bardzo różna – w zależności od wieku i samodzielności podopiecznych. Najczęściej ludzi dotyczy zajmowanie się dorastającym potomstwem (oczywiście także pełnosprawnym), przeplatane wizytami u rodziców, których trzeba coraz intensywniej wyręczać w wielu obowiązkach i pracach domowych.

Gorzej jest, gdy sytuację komplikuje niepełnosprawność dzieci. Ich opiekunów od większości typowych „sandwichów” różni to, że opieka nad ich dziećmi jest bardzo absorbująca, niezbędne potrzeby są kosztowne i nie kończą się wraz osiągnięciem przez dzieci dorosłości, ale muszą być świadczone do końca życia. Niezwykle trudne jest łączenie tego z opieką nad swoimi seniorami – zwykle już niesamodzielnymi, niepełnosprawnymi wskutek chorób (zawałów, udarów, złamań, operacji itp.) lub chorób neurodegeneracyjnych. Nierzadko też muszą te podwójne obowiązki łączyć z pracą zawodową, którą za wszelką cenę chcą lub muszą utrzymać, będąc jeszcze kilka lat wieku przedemerytalnym. Przedstawiciele – a najczęściej przedstawicielki tej grupy (bo to zwykle kobiety) – mocno odczuwają skutki niewystarczającego w Polsce wsparcia i osób niepełnosprawnych, i seniorów. Można postawić tezę, że jakość życia podopiecznych sandwich generation zależy w dużej mierze od zaradności opiekunów i ich stanu zdrowia.

Smoczek dla mamy

- Marzy mi się czas wolny, tylko dla mnie – opowiada pani Beata, sprawująca opiekę nad synem z niepełnosprawnością intelektualną i autyzmem oraz równolegle nad swoją mamą. – Mama ma zdiagnozowane otępienie starcze, a do tego cztery lata temu przeszła udar. Od tamtej pory zajmuję się nią całodobowo. Wcześniej, mniej więcej od 10 lat, pomagałam w zakupach, zrobieniu prania, opłacaniu rachunków itp.

Pani Beata kilka lat temu zmieniła ze swą rodziną miejsce zamieszkania, aby móc być bliżej mamy i dbać o jej bezpieczeństwo. Starsza pani stała się bowiem wymarzoną ofiarą naciągaczy polujących na łatwowiernych seniorów. Pani Beata jako podwójna opiekunka średnio co trzy godziny odwiedza mieszkającą dwa piętra wyżej mamę.

- Po udarze przez pół roku musiałam karmić mamę przez butelkę ze smoczkiem. Teraz, kiedy wybieram się z synem na zajęcia, to wcześniej muszę zadbać o mamę, ubrać ją, napoić, nakarmić, by podczas naszej nieobecności nie była głodna. Zaraz po zajęciach szybko wracamy do domu. Jeśli zajęcia mogą potrwać dłużej, podaję mamie elektrolity – aby się nie odwodniła. Gdy przychodzą upały, muszę szczególnie o to dbać. Czasem jednak mam problem z podaniem wody. Mama zaciska zęby i odmawia współpracy. Trzeba ją zagadywać, tłumaczyć, że musi się napić. Około 17.00–18.00 mama ma trudniejszy czas, robi się nadpobudliwa i trzeba jej podać lek uspokajający – opowiada kobieta. – Niestety, nie jestem w stanie zostawić mamy i syna ze sobą. Syn pomaga czasem w porządkach w mieszkaniu babci: umyje podłogę, poodkurza, za co dostaje nawet ode mnie drobne pieniądze. Nie dałby sobie jednak rady z trudnymi zachowaniami babci, która go nie rozpoznaje i nie zdaje sobie sprawy, że jest jej wnukiem.

Na ławce siedzą młodzi mężczyzna i kobieta oraz starsza kobieta. Na kolanach trzymają pieska

Problem pojawia się, gdy trzeba gdzieś pojechać na dłużej. Czasem trzeba zrezygnować z wyjazdu z synem na rehabilitację. Znalezienie opieki nad niesprawną seniorką, która wymaga także zmieniania pieluch, graniczy z cudem. Mama pani Beaty źle reaguje na osoby z zewnątrz – na przykład pracownice opieki społecznej. Nie ufa im i nie chce być przez nie karmiona.

- W mieszkaniu mamy kamerkę, żeby można było obserwować, co się u mamy dzieje, i szybko reagować – mówi pani Beata.

Trzyosobowa załoga

- Mój syn 15 lat temu miał wypadek kolejowy. Gdy wracał z przepustki w wojsku, potrącił go pociąg. Na zmianę z mężem 3 lata spędziłam w szpitalu. Na początku powiedziano nam, że syn będzie leżącą roślinką. Postanowiłam do tego nie dopuścić. Cały czas z nim pracowałam, przygotowywałam specjalne posiłki, karmiłam itd. – opowiada mieszkająca w wielkopolskim Kole Maria Szadkowska, pielęgniarka rehabilitacyjna, która pracę w szpitalu zamieniła na całodobową opiekę nad synem. – Od pierwszego dnia na OIOM-ie lekarze podkreślali, że gdyby rodzice tak zajmowali się swoim dziećmi, to wszystkie wychodziłyby ze szpitala o własnych siłach. Lekarze nierzadko prosili mnie o pomoc innym rodzicom – wspomina.

Ponadtrzydziestoletni syn pani Marii samodzielnie chodzi, choć utyka. Ma epilepsję i zaburzoną pamięć świeżą, czyli nie pamięta, czy wziął leki, czy danego dnia idzie na zajęcia do WTZ. Trzeba mu przygotowywać posiłki – bo jak wyznaje jego mama – miałby problem nawet z zagotowaniem wody. Cały czas trzeba go pilnować, by nie zrobił sobie krzywdy albo się nie przewrócił. Pani Maria nie mogłaby go sama podnieść, bo to postawny mężczyzna: waży 100 kg i ma 185 cm. Kobieta uważa, że nikt nie jest w stanie zająć się synem tak jak ona. Niedawno jednak doszła w rodzinie pani Marii kolejna osoba do opieki – jej ponadosiemdziesięcioletnia mama, po licznych operacjach.

- Syn sam się wykąpie, ale mama nie. Muszę cały czas czuwać nad obojgiem. Pilnuję syna, a mamie pomagam w podstawowych czynnościach. Obojgu podaję leki. Jeśli gdzieś jadę, to zabieram w podróż „swoją załogę”. Samych mogę zostawić najwyżej na godzinę – dodaje Maria Szadkowska i wyznaje, że czasem pomaga też sąsiadom
mającym dzieci z niepełnosprawnością.

Pani Maria pobiera świadczenie pielęgnacyjne, o które – z powodu kryteriów zmieniających się na przestrzeni lat – musiała stoczyć długą batalię sądową. Po zmianach przepisów dotyczących świadczenia pielęgnacyjnego, jako sprawująca opiekę nad dorosłą osobą z niepełnosprawnością utraciła je i zaczęła otrzymywać zasiłek dla opiekuna w wysokości 520 zł. W wyniku licznych odwołań udało jej się uzyskać należne jej wyższe wówczas już trzykrotnie świadczenie.

Pani Maria i pani Beata są typowymi przedstawicielkami pokolenia sandwich – obie zrezygnowały bowiem z pracy zawodowej (zajmują się tym ich mężowie) i zmuszone sytuacją wypracowały strategię działania. Obie chętnie mówią o tym, jak radzą sobie z opieką nad swoimi mamami i dziećmi. Trudniejsze są dla nich pytania o to, jakiego wsparcia by potrzebowały. Nie ma się co dziwić – rozwiązania takie jak np. opieka wytchnieniowa to w Polsce nowinki dostępne bardzo ograniczonej liczbie osób. Jedną z przyczyn jest pewnie niewidoczność pokolenia sandwich – jakoś sobie radzącego w obrębie własnych rodzin.

Młody meżczyzna prowadzi wózek, na którym siedzi starsza pani

Zjawisko niezbadane

- W Polsce nie dysponujemy danymi na temat skali zjawiska, jakim jest świadczenie jednoczesnej opieki nad dzieckiem i rodzicem z niepełnosprawnością. Dane na temat rodzin sprawujących opiekę nad seniorem mamy jedynie z pojedynczych badań i nie da się ich zestawić z liczbą rodzin z dzieckiem z niepełnosprawnością – wyjaśnia prof. Piotr Szukalski z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Łódzkiego. – W badaniach dotyczących sandwich generation niepełnosprawność dziecka jest raczej ciekawostką. Bez wątpienia jednak ta grupa staje się coraz liczniejsza. To efekt dwóch zjawisk: spadku umieralności dzieci, w tym niemogących samodzielnie funkcjonować, oraz coraz dłuższego życia seniorów – czyli de facto umieralności w późniejszej fazie życia – zauważa badacz.

Prof. Szukalski zwraca uwagę na to, że wraz z większą liczbą „sandwichów” coraz większym problemem staje się wypadanie zwłaszcza kobiet z rynku pracy.

- Kiedy pojawia się potrzeba sprawowania opieki nad bardzo już sędziwym członkiem rodziny, to na początku wymaga on pomocy w konkretnych czynnościach. Zaczyna się od umycia okien czy zrobienia większego sprzątania. Potem raz w tygodniu robi się im cięższe zakupy. A później przychodzi moment, gdy potrzebne jest codzienne pomaganie w przygotowaniu posiłków, a także higienie osobistej. Tymczasem sprawowanie nawet pojedynczej opieki bardzo komplikuje życie zawodowe. Pojawienie się podwójnej opieki, i to nad dwojgiem osób z niepełnosprawnością, praktycznie wyklucza z rynku pracy – podkreśla demograf. – Po jakimś czasie u osoby sprawującej taką opiekę pojawia się wypalenie. To efekt trwałego obciążenia pracą opiekuńczą, z której nie ma satysfakcji. W pewnym momencie sytuacja przypomina tę z dowcipu o długoletnim małżeństwie z czasów PRL, przyrównując je do pochodu pierwszomajowego w Warszawie: Ochota już przeszła, a Wola jeszcze nie – zauważa demograf.

Naukowiec podkreśla też, że w szczególnie trudnej sytuacji są opiekunowie osób doświadczających chorób otępiennych.

- Badania pokazuję, że łatwiej opiekunom seniorów radzić sobie z ich niesprawnością fizyczną niż z otępieniami. Na zaawansowanym etapie tych chorób traci się możliwość nawiązania kontaktu z chorym. Wypalenie diametralnie wzrasta w sytuacji pojawienia się ograniczenia zdolności poznawczych – podkreśla prof. Szukalski.

Starsza kobieta i młody mężczyzna rysują ołówkami

Co można zrobić?

Prof. Szukalski wskazuje na konieczność stworzenia sieci wsparcia podwójnych opiekunów. Chodzi mu nie tylko o usługi wspierające – jak choćby dzienne domy pobytu. Ważne jest też poczucie, że nie jest się osamotnionym ze swoimi problemami, ma się dostęp do wiedzy i doświadczeń innych ludzi. Dobrym przykładem może być wspomniana na początku tekstu Farma Życia, która choć niewielka, jest nie tylko domem pobytu dziennego i całodobowego dla grupy dorosłych osób z autyzmem, ale też zbudowała wokół siebie społeczność rodzin, które wzajemnie się wspierają i walczą o przetrwanie tego miejsca. Niestety, choć „sandwiczów” przybywa z roku na rok (nie wiemy niestety o ile), to temu wzrostowi nie towarzyszy wzrost liczby placówek dla osób wymagających szczególnej opieki, zwłaszcza dorosłych z niepełnosprawnością i seniorów.

Pozostaje im życzyć zdrowia i przynajmniej doczekania wieku emerytalnego, kiedy odejdzie strach o pracę.


Okładka magazynu Integracja. Główny tytuł brzmi: Janka w Tatrach. Na zdjęciu kobieta w kasku i z plecakiem podczas wspinaczki w wysokich górach. W tle szczyty górArtykuł pochodzi z numeru 4/2020 magazynu „Integracja”.

Zobacz, jak możesz otrzymać magazyn Integracja.

Sprawdź, jakie tematy poruszaliśmy w poprzednich numerach (w dostępnych PDF-ach).

Komentarz

  • badania
    aa
    15.09.2020, 13:17
    badania,badania naukowców i nic z tego nie wynika,tylko kasa na to idzie,a naukowiec ma zajęcie... Najlepsze jest to doczekanie do emerytury...

Dodaj odpowiedź na komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin
Prawy panel

Wspierają nas