Medycyna - fakty i mity
Rozmowa z Jarosławem Kosiatym, lekarzem, nauczycielem akademickim i dziennikarzem.
Rośnie popularność niekonwencjonalnych metod leczenia. Jak
odróżnić to co rzeczywiście skuteczne od naciągactwa?
Rzeczywiście, obecna sytuacja w służbie zdrowia i wielomiesięczne kolejki do lekarzy (zwłaszcza
specjalistów), a także ceny wielu leków już teraz spowodowały, że znacznie wzrosło zainteresowanie
rozmaitymi niekonwencjonalnymi metodami leczenia. Niestety, wiele osób próbuje nieuczciwie
wykorzystać trudną sytuację cierpiącego człowieka i jego rodziny, przedstawiając zupełnie
nieskuteczne, a w wielu przypadkach nawet szkodliwe metody szybkiego pozbycia się choroby. Czym
kierować się przy lekturze tego typu ogłoszeń?
Przede wszystkim zawsze należy sprawdzić, czy diagnozowaniem i leczeniem w danej metodzie zajmuje
się lekarz, a więc osoba posiadająca dyplom wydziału lekarskiego Akademii Medycznej. Niewiele osób
wie, że udzielanie bez uprawnień świadczeń zdrowotnych, polegających na rozpoznawaniu chorób i ich
leczeniu, stanowi naruszenie prawa (Ustawa o zawodzie lekarza, art. 58) i podlega karze grzywny.
Dodatkowo, jeżeli sprawca określonego wcześniej czynu działa w celu osiągnięcia korzyści majątkowej
albo wprowadza w błąd co do posiadania takiego uprawnienia, podlega grzywnie, karze ograniczenia
wolności albo pozbawienia wolności do 1 roku (Ustawa o zawodzie lekarza, art. 58). Warto przy tej
okazji zwrócić uwagę na referencje danego lekarza (np. duże, własne doświadczenie w danej
dziedzinie medycyny, dorobek naukowy, granty i stypendia, przynależność do towarzystw naukowych,
praca w szpitalu klinicznym itd.).
Przestrzegałbym natomiast przed wszelkimi metodami proponującymi szybkie i bezbolesne leczenie powszechnie występujących chorób oraz ludzi sugerujących, że dzięki skorzystaniu z nich można uniknąć planowanego zabiegu operacyjnego lub innej, uciążliwej formy terapii (np. chemio- lub radioterapii przeciwnowotworowej).
Jak jest różnica między medycyną
naturalną a konwencjonalną?
Medycyna jest "nauką i sztuką lekarską, a także ogółem wiedzy o zachowaniu zdrowia, leczeniu
chorych i profilaktyce" (Słownik wyrazów obcych Władysława Kopalińskiego). Łacińskie medicina
oznacza bowiem dokładnie sztukę lekarską, a medicus to po łacinie lekarz. Oczywiście wraz z
olbrzymim rozwojem wiedzy w samej medycynie z czasem wyodrębniły się różne specjalizacje
(kardiologia, pediatria, neurologia, onkologia itd.). Nie zwalnia to jednak żadnego z lekarzy od
całościowego patrzenia na pacjenta i jego problemy, a nie zajmowania się jedynie pewnym fragmentem
ludzkiego ciała.
Medycyna jest jedna i wszelkie powstałe później pojęcia, jak np. medycyna naturalna czy holistyczna, mogą wprowadzać w błąd. Zwolennicy tzw. medycyny naturalnej akcentują powrót do natury i wykorzystywanie wyłącznie naturalnych sposobów oraz surowców do przygotowywania leczniczych mikstur. Tymczasem wiele obecnie stosowanych metod leczenia i leków wzięło się właśnie z uważnej obserwacji i badań otaczającego nas świata. Przykłady: spostrzeżenie Aleksandra Fleminga, że w obecności pleśni nie rozwijają się bakterie (1928 r.), zaowocowało odkryciem pierwszego antybiotyku - penicyliny, a doświadczenia Fryderyka Bantinga na psach (1921 r.) pomogły w poznaniu insuliny ratującej życie cukrzykom na całym świecie. Dzisiaj jednak nikt z anginą paciorkowcową nie połyka pleśni tylko dostaje zastrzyki z syntetycznym antybiotykiem. Tak samo nie morduje się psów celem uzyskania z ich trzustek insuliny, gdyż inżynieria genetyczna umożliwiła niezależną produkcję czystego hormonu. Co więcej, syntetyczne leki są bezpieczniejsze, gdyż znamy bardzo dokładnie ich skład i budowę. Tymczasem w przypadku np. wielu preparatów ziołowych nie zawsze wiemy, jaki wpływ na danego chorego będą miały inne, obecne w danej roślinie związki chemiczne i substancje (chodzi również o interakcje z innymi przyjmowanymi w tym czasie lekami). Nie oznacza to, że medycyna zrezygnowała z korzystania z ziół. Wiele z nich znalazło stałe miejsce w naszych apteczkach.
Z czego wynika rosnąca popularność
medycyny holistycznej i opisywane często w mediach przykłady "cudownych wyleczeń"?
W olbrzymiej części przypadków opisy rzekomych "0cudownych wyleczeń" są radosną
twórczością i wymysłem ich autorów, zainteresowanych popularyzacją własnej "cudownej"
metody uzdrawiania. Nic tak bowiem dobrze nie działa w marketingu i reklamie jak dobry przykład. W
pewnej części przypadków "cudowne wyleczenia" mogą też być spowodowane... wcześniejszymi
błędami w diagnostyce medycznej.
Z własnego doświadczenia i pracy w Centralnym Szpitalu Klinicznym AM przy ul. Banacha w Warszawie
mogę podać dwa przykłady: wykonaliśmy u czterdziestokilkuletniego mężczyzny zdjęcie radiologiczne
klatki piersiowej. W górnym polu lewego płuca widoczny był okrągły cień mogący odpowiadać guzowi
płuca. Niejasny obraz, brak innych objawów oraz lekarska intuicja skłoniły mnie do dokładniejszego
zbadania pacjenta. Okazało się dzięki ocenie na innym urządzeniu oraz po dokładnych oględzinach
pacjenta, że cień na zdjęciu był spowodowany... dużym, ciemnym znamieniem obecnym od dzieciństwa na
skórze pleców. Inny przykład to poszerzony na zdjęciu rtg klatki piersiowej młodej kobiety
cień śródpiersia mogący odpowiadać powiększonym węzłom chłonnym (co z kolei może mieć ścisły
związek z chorobą nowotworową). Zapytałem wtedy, czy młoda dama nie nosi z tyłu długiego
warkocza... Ponowne zdjęcie (z upiętym na głowie warkoczem) rozwiało wszystkie wątpliwości i
"cudownie" wyleczyło pacjentkę z bardzo groźnej choroby.
Coraz częściej jednak różne zabiegi
paramedyczne sygnują swoim nazwiskiem dyplomowani lekarze...
Niestety, znam negatywne przykłady działań lekarzy, którzy mimo dyplomu ukończenia studiów
medycznych proponują swoim pacjentom nieudowodnione w żaden naukowy sposób metody leczenia.
Chwytliwe hasła, odwołania do natury i obietnice uniknięcia negatywnych efektów ubocznych
"klasycznych" metod leczniczych powodują, że ludzie chętnie godzą się na nowe metody,
rezygnując przy tym z wcześniej rozpoczętego leczenia w przychodni bądź szpitalu. Przykładem takich
dziwnych praktyk jest np. rosnąca popularność tzw. barów tlenowych. Tymczasem prof. Kazimierz
Roszkowski-Śliż z Instytutu Gruźlicy i Chorób Płuc w Warszawie podczas ubiegłorocznej konferencji
naukowej przestrzegał wszystkich przed modą na "bary tlenowe", gdyż korzystanie z nich
może być dla zdrowych osób wręcz szkodliwe. Sprzyja bowiem zwłóknieniu płuc oraz powstawaniu
rakotwórczych wolnych rodników. Niestety, moda trwa nadal...
Dla osób przewlekle bądź nieuleczalnie chorych, każda nowość jest
szansą na całkowitą odmianę losu. Czy można powiedzieć tym ludziom coś krzepiącego, odbierając być
może złudne nadzieje stworzone przez nieuczciwych uzdrowicieli?
Współpracuję z Fundacją Pomocy Matematykom i Informatykom Niesprawnym Ruchowo w Warszawie i podczas
prowadzenia licznych szkoleń dla osób niepełnosprawnych oraz serwisów internetowych miałem okazję
zetknąć się m.in. z osobami chorymi na stwardnienie rozsiane. W pełni rozumiem ich "głód
wiedzy" i chęć znalezienia nowej, skutecznej metody walki z chorobą. Te dążenia muszą być
jednak oparte na rzeczowych dowodach i opiniach lekarzy mających wieloletnie doświadczenie w danej
dziedzinie. Dobrym źródłem informacji są serwisy internetowe największych światowych towarzystw
naukowych oraz bibliograficzna baza Medline, zwierająca streszczenia (w języku angielskim)
artykułów i doniesień naukowych z ponad 4000 czasopism medycznych z całego świata. Polski
przewodnik po bazie Medline umieściłem w internecie pod adresem: abc.esculap.pl (dział: Bazy).
Serdecznie zapraszam.
Ku pokrzepieniu powiem, że każdego dnia setki tysięcy naukowców i lekarzy na całym świecie pracują
nad wynalezieniem nowych, skuteczniejszych leków. Za naszego życia wynaleziono wiele przydatnych
metod rozpoznawania i leczenia groźnych chorób. Każda nowa metoda terapii powinna jednak wcześniej
przejść proces weryfikacji, zanim zostanie powszechnie przyjęta przez świat medyczny i
zaakceptowana do codziennej praktyki lekarskiej.
Rozmawiała Zoja Mikołajczak. Autor jest twórcą kilkunastu
medycznych serwisów internetowych dla lekarzy i pacjentów, redaktorem naczelnym największego
polskiego portalu medycznego Esculap.pl, adresowanego do osób zawodowo związanych z ochroną
zdrowia.
Znajdziecie w prasie...
Praterapeuta: "...dążę
do zjednoczenia z praistotą światła boskiego. Wykorzystuję energię świetlistą do leczenia wielu
schorzeń. Dysponuję dwudziestoma rodzajami energii leczniczej".
Voltoterapeuta: "...Mój zabieg trwa około 10-15
min. To wystarczy, bo ja mam 22 milivolty między dłońmi". "Usunąłem guzy nowotworowe u
ok. 200 osób".
Speedterapeuta: "Nie wyglądało to dobrze. Porządna
gula wystawała mu z szyi. Obejrzałem ją i przyłożyłem ręce. Po chwili guz zaczął się w oczach
zmniejszać. W końcu całkiem zniknął".
Longterapeuta: "Moje biopole oddziałuje na
odległość 100 metrów. Dodatkowo energetyzuję wodę i chusteczki. Po przyłożeniu chusteczek ustępują
bóle kończyn i goją się rany".
Magterapeuta: "...wyjmuję kręgosłup z ciała
pacjenta". "Potem wkładam kręgosłup z powrotem. Jest już po wszystkim".
Krystalochromoterapeuta: "Zbudowałem kryształową
lampę do leczenia kolorami. Fala koloru wzmacniana jest trzykrotnie. Leczy wszystko".
Hydroterapeuta: "...energetyzuję butelkę wody
mineralnej i polecam codziennie pić w domu". "Wyleczyłem w ten sposób ciężkie złamanie
kości piętowej".
Walkterapeuta: "Spaceruję po chorym".
"Metoda polega na przekazie energetycznym połączonym z masażem całego ciała stopami.
Wyleczyłem guz nowotworowy płuca".
Naturoterapeuta: "Nie badając, jestem w stanie
stwierdzić, co jest przyczyną dolegliwości pacjenta. Nie muszę go nawet widzieć. Wystarczy, że będę
miał jego zdjęcie lub podpis. W ten sposób wyleczyłem już niejedną osobę, nawet z nowotworem
trzustki czy paraliżem".
Net-terapeutka: "Kilka tygodni temu otrzymałam
przez internet fotkę chorego na białaczkę. Dzięki swojej energii uzdrawiam, widząc tylko wydruk z
komputera".
Idioterapeuta: "25 lat temu w Krynicy ze ściany
wyszła niewysoka postać i rzekła: Masz uzdrawiać"
Fragment artykułu "Bioenergogłupota".
Autor, prof. dr. hab. med. Andrzej Gregosiewicz, jest kierownikiem Katedry i Kliniki
Ortopedii Dziecięcej AM w Lublinie.
Terminy "słownika" Autor stworzył, wykorzystując cytaty z wydania specjalnego tygodnika
"Kulisy".
Integracja 6/2004
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Dodaj komentarz