A miało być pięknie
Lato w pełni. Nadeszły wakacje i pora urlopów. Chciałoby się, aby pozostały po nich miłe wspomnienia, opalenizna i lepsza kondycja fizyczna jako efekt odpoczynku i zdrowej rekreacji. Niestety, dla wielu osób co roku ten okres kończy się niepełnosprawnością, a niekiedy śmiercią.
Szczególną grupą ludzi narażonych na taki finał są amatorzy kąpieli i motocykliści. Najczęściej to bardzo młodzi ludzie, przed którymi jeszcze tak naprawdę na dobre nie otworzyły się drzwi do pełni życia, a los je przed nosem zatrzasnął.
Jakie są najczęstsze przyczyny tych dramatów? Czy każdy z nas może coś zrobić, aby tego uniknąć?
Nie być gorszym
Michał pojechał z przyjaciółmi pod namiot nad jezioro. Bawili się doskonale. Wypady rowerowe, siatkówka plażowa, ogniska – takie codzienne wypełnianie czasu. No i oczywiście kąpiele. Michał od zawsze bał się wody, ale nie chciał być gorszy od nikogo z paczki. Niesiony dopingiem kumpli postanowił udowodnić, że „nie jest baba”. Wszedł na skarpę i skoczył. Nie myślał, czy jest tam głęboko, czy płytko, a już zupełnie nie przewidział, że mogą być korzenie drzew.
Długo nie wypływał. Wszyscy sądzili, że chce pokazać, jakim jest twardzielem, bo tyle wytrzymuje pod wodą. I tylko Magda zachowała zimną krew. Swoim krzykiem spowodowała, że ktoś obcy wyciągnął go na brzeg.
Pogotowie, szpital i diagnoza: tetraplegia. Po latach przełamał w sobie nienawiść do wody i jeździ tam, aby ostrzegać podobnych sobie śmiałków, choć im nie zawsze się podoba, że się wtrąca.
Brawura i alkohol
Kamila od dziecka kręciły szybkie jednoślady. Najpierw to motorynki, potem skutery. Ale to zbyt powolne maszyny. Kiedy stał się dorosły, zaczął zarabiać, podejmując różne prace w czasie wolnym od nauki. Ojciec widząc zapał syna, ale też znając jego marzenia, ku niezadowoleniu mamy, dołożył synowi brakującą sumę na wzbudzającego zachwyt kumpli harleya. Kamil od razu nawiązał znajomości z pasjonatami szybkich maszyn. Po zdaniu na studia chciał się zresetować i pojechał z grupą na kilkudniowy rajd po Europie.
Wracając, postanowili trochę się pościgać. Padał deszcz. Kamil wpadł w poślizg. Duża prędkość i małe doświadczenie spowodowały, że nie opanował maszyny i upadł. Niestety, wywrotka skończyła się urazem kręgosłupa. Kamil porusza się na wózku, a jego mama ciągle wypomina ojcu, że gdyby nie dołożył do zakupu motoru, syn byłby sprawny.
I jeszcze Rafał. Lato spędzał ze znajomymi nad morzem. Jak to młodzi, wieczorami lubili się zabawić. Rafał miał słabą głowę do alkoholu. W pewnym momencie Magda, jego dziewczyna, poprosiła, by już nie pił. Nie podobało mu się, że „robi obciach” przy kumplach. Posprzeczali się, złapał kluczyki i mimo uwag kumpli wsiadł na motor, dodał gazu i nie wyrobił się na pierwszym zakręcie. Uderzył w drzewo.
Po kilkumiesięcznym pobycie w szpitalu życie spędza w łóżku. Wymaga wyręczania we wszystkich czynnościach. Na dodatek ma żal do Magdy i całej paczki, że pozwolili mu wtedy wsiąść na motor.
Uważać na siebie i innych
Te trzy historie pokazują, jak młodzi ludzie zamiast pięknych wspomnień z wakacji przywieźli z nich cierpienie, ból, niepełnosprawność. Brawura, chęć bycia nie gorszym od innych, alkohol – to główne powody dramatów setek ludzi, którzy mogli ich uniknąć.
Czy wina leży tylko po ich stronie? Wiem, że nie jest łatwo powiedzieć „nie”, będąc świadkiem niewinnych początków, które doprowadzają do życiowych tragedii. Czy prościej żyć z myślą, że warto było narazić się jako obserwator lub uczestnik wydarzeń i wyrazić swój protest? Czy nie lepiej być mięczakiem albo usłyszeć: „Co cię to obchodzi?”, niż żyć z przekonaniem, że nie zrobiło się nic, aby zapobiec tragedii? Zawsze łatwiej przewidzieć negatywne skutki wydarzeń, będąc ich obserwatorem. Może kiedyś padną podziękowania za to, że ktoś powstrzymał przed nieprzemyślanym zachowaniem, gdy emocje biorą górę nad rozumem...
A jeśli kiedyś wakacje skończą się podobnie jak opisane wyżej, to nikogo za to nie należy obwiniać, bo to my jesteśmy sprawcami i tylko my ponosimy odpowiedzialność za skutki. Nie bójmy się przyznać do tego, bo może to sposób, aby inni uniknęli podobnych doświadczeń.
Życzę wszystkim dobrych wakacji! I szczęśliwych powrotów.
Jan Arczewski – od dzieciństwa choruje na rdzeniowy zanik mięśni i porusza się na wózku. W Domu Pomocy Społecznej Kalina w Lublinie, w którym od 32 lat mieszka i pracuje jako psycholog, stworzył Telefon Zaufania dla Niepełnosprawnych (81 747 98 21). Odbył tysiące rozmów. Problemy, z którymi zwracają się do niego ludzie, dotyczą wszystkich sfer życia, nie tylko psychologicznej czy egzystencjalnej. Jest finalistą Konkursu „Człowiek bez barier 2004” i pierwszym laureatem Nagrody Prezydenta RP „Dla Dobra Wspólnego” (2016). W 2017 r. znalazł się w Liście Mocy, publikacji wydanej przez Integrację, z sylwetkami 100 najbardziej wpływowych Polek i Polaków z niepełnosprawnością, i w tym samym roku otrzymał Nagrodę TOTUS Fundacji Dzieło Nowego Tysiąclecia.
Komentarze
-
Ma żal do innych tylko nie do siebie?
25.08.2020, 14:35Gościu popił, wsiadł na motor i spowodował wypadek przez który jak mniemam leży całkowicie sparaliżowany i ma o to pretensje do innych a nie do siebie? No niektórzy nawet już "po" nie potrafią ocenić swojego zachowania. Żadnego z nich nie jest mi szkoda, zapracowali na to co ich spotkało, szkoda mi tylko rodzin bo teraz ktoś musi się nimi opiekować.odpowiedz na komentarz -
Głupota czasem boli
05.08.2020, 19:14Jakoś żadnego z nich nie jest mi żal a najmniej tego ostatniego. Masz słabą głowę do alkoholu to nie pij.odpowiedz na komentarz
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Dodaj komentarz