Kibicuję od zawsze
W Budapeszcie spędził cztery lata. Plac, na którym mieści się węgierski parlament, zapamiętał z chwil, gdy jeździł tam na rowerze. Pasjonuje się historią i sportem. Śmieje się nie z barier architektonicznych, ale tych wynikających z braku logicznego myślenia. Zdecydował się na wolontariat podczas EURO, aby mieć udział w największej jak dotąd imprezie sportowej tego typu w Polsce.
– Od zawsze jestem kibicem sportowym piłki nożnej, ale też siatkówki i w ogóle sportów drużynowych. Uchodzę za osobę, która zna się na tym. Lubię też pisać, próbowałem więc swoich sił w dziennikarstwie sportowym na portalach, których przed EURO powstało wiele – opowiada Dominik Prośniak.
Dominik Prośniak, fot.: arch. rodzinne
Na razie trwają szkolenia wolontariuszy, którzy zgłosili się do obsługi kibiców, którzy przyjadą na turniej do Warszawy. Dominik przeszedł już szkolenie internetowe, dotyczące marketingu, zabezpieczania imprez masowych, pierwszej Pomocy i zarządzania tłumem w sytuacjach kryzysowych. Po każdym szkoleniu trzeba było zaliczyć internetowy test. Gdy rozmawialiśmy z Dominikiem, był właśnie przed kilkudniowymi szkoleniami przygotowującymi do pomocy kibicom i turystom. – Z tego, co mi wiadomo, pierwszego dnia ma być kurs pierwszej pomocy, potem m.in. szkolenie z interakcji kulturowej i kontroli tłumu. Wiem, że będę w strefie kibica pod Pałacem Kultury i Nauki, ale na szkoleniu dowiem się dokładnie, jak ma to wyglądać – mówi.
Po węgiersku pamiętam „dzień dobry”
Dominik porusza się głównie na wózku, ma dziecięce porażenie mózgowe, które zostało późno zdiagnozowane – dopiero gdy miał ok. 1,5 roku. Rodzice zdecydowali się na rehabilitację w dużym ośrodku w Budapeszcie. Była połowa lat 80-tych. – To było przedszkole, ale z rehabilitacją od rana do wieczora; katorżnicza praca. Dzięki temu lekarze postawili mnie na nogi, dosłownie i w przenośni. Gdy ktoś mnie podtrzymuje, mogę ustać, opierając się o coś, ale jednak trudno mi chodzić o kulach – opowiada.
– Z Węgier do dziś pozostało mi zamiłowanie do ostrej kuchni. Niestety, oprócz pojedynczych słów, nie pamiętam języka węgierskiego, którym posługiwałem się biegle w wieku 8 lat. Budapesztu nie pamiętam jakoś szczególnie; nigdy nie byłem tam później, ale najbardziej zapadło mi w pamięć, jak przychodziliśmy z mamą przed parlament i jeździłem tam rowerem – dodaje z uśmiechem. Przed rozpoczęciem szkoły podstawowej wrócił do Polski, choć zdał w języku węgierskim egzaminy kwalifikacyjne do tamtejszej szkoły.
Ludzie mają charakter, jaki mają
Pasją do historii zaraził go dziadek, który sam nigdy nie miał okazji formalnie zrealizować swojego zamiłowania do tej dziedziny nauki. Zanim Dominik skończył liceum, wiedział, że będzie studiował historię. Jest absolwentem tego kierunku na UW – pracę magisterską, która liczy 200 stron, pisał o niemieckich planach operacyjnych przed I wojną światową. Pisał ją długo, ale był z niej zadowolony; niektóre jej fragmenty zostały nawet opublikowane. – Mój ojciec, absolwent politechniki, ścisły umysł, zawsze trochę podśmiewał się z tej historii. Nawet jak narzekałem na administrację na UW, to mówił, że to tylko u nas tak jest, bo u nich było normalnie – śmieje się Dominik.
Mówi dobrze po niemiecku i angielsku, zamierza zdać odpowiednie egzaminy, by udokumentować certyfikatem znajomość języków. Angielskiego nauczył się z filmów, gier i pierwszego Windowsa. Zastanawia się nad podjęciem studiów doktoranckich z historii, chciałby też usamodzielnić się i znaleźć pracę dziennikarza sportowego w internecie.
– Rodzice nigdy nie obchodzili się ze mną jak z jajkiem, nigdy nie było takiego nastawienia, że należy mi się coś więcej, bo jestem na wózku. Zresztą mnie taka roszczeniowa postawa u osób z niepełnosprawnością bardzo odstręcza, bo niby dlaczego z tego tytułu ma się należeć więcej? – pyta. – Taka osoba przecież nie różni się niczym oprócz tego, że inaczej się porusza. Ludzie po prostu mają taki charakter, jaki mają, niezależnie od wózka – dodaje.
Dominik Prośniak, fot.: arch. rodzinne
Zgadza się, że nie zawsze jest łatwo, bo brak logicznego myślenia stwarza trudności w dostępie do niektórych miejsc. Dominik ma do tego dystans. Sam z rodzicami i bratem mieszka pod Warszawą, gdzie przeprowadzili się kilka lat temu. Śmieje się, że mają z ojcem patent na proste urządzenie dźwigowe, bo ojciec sam wymyślił windę, która z garażu wjeżdża wprost do pokoju Dominika.
Żeby było normalnie
Dominik, oprócz tego, że będzie wolontariuszem podczas EURO, chciał też kibicować na Stadionie Narodowym podczas meczu, który odbędzie się 8 czerwca. Niestety, nie będzie to możliwe, bo bilet, owszem, kupił, ale nigdy go nie dostał, jak wiele osób z niepełnosprawnością. – Gdy kupowałem bilet, w regulaminie nie było mowy o tym, że trzeba przesłać orzeczenie o niepełnosprawności; teraz to jest. Na stronie UEFA nie było żadnego kontaktu, choć ode mnie wymagano podania w formularzu trzech telefonów i maila. Nikt nigdy się ze mną nie skontaktował. Co prawda mam dostać zwrot pieniędzy, ale co mi z tego, jak chciałem być na meczu – mówi. – To co najmniej dziwne, że organizacja, która przez futbol walczy z rasizmem, wyeliminowała w ten sposób dużą grupę społeczną – konkluduje.
Jego pierwsze doświadczenia ze Stadionem Narodowym jako kibica
co prawda nie były zbyt pozytywne. Na mecz z Portugalią, który
odbył się w lutym tego roku, poszedł z bratem. – Nikt nic nie
wiedział – nawet kierownik odcinka nie potrafił udzielić nam
informacji, gdzie jest winda. Trzy osoby kierowały nas w trzy różne
strony. Ostatecznie skończyło się to tak, że sześciu wolontariuszy
wnosiło mnie po schodach. To typowo polskie, ale wydaje mi się, że
stało się tak dlatego, że był to pierwszy taki mecz na Stadionie
Narodowym – opowiada. Jako wierny kibic Manchester United marzy,
aby pojechać na mecz do Manchesteru. - Przypuszczam, że tam na
stadionie nie ma żadnych kłopotów z poruszaniem się na wózku, po
prostu jest normalnie.
--
Jeśli masz własne uwagi dotyczące organizacji EURO 2012, chcesz
podzielić się swoim doświadczeniem w dostępie do stref kibica i
stadionów lub wyrazić sugestie dotyczące poprawy warunków
uczestnictwa osób z niepełnosprawnoscią w tym wydarzeniu sportowym
– napisz do redakcji portalu na adres redakcja@niepelnosprawni.pl.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Dodaj komentarz