Aleksander Jackowski o sztuce osób niepełnosprawnych
Aleksander Jackowski, krytyk sztuki, antropolog kultury, wybitny znawca sztuki naiwnej:
Dzisiaj na świecie żyje więcej artystów niż było ich w całej historii ludzkości. W samym Paryżu działa obecnie 120 tys. malarzy, z których każdy chce zaistnieć. By to zrobić, wielu artystów wymyśla sobie sposób, aby ich zauważono. Niektórzy, by zaistnieć załatwiają się na podłodze, inni wprowadzają sobie rurkę do ciała, aby ludzie mogli oglądać to, co mają środku. To wszystko jest rozpaczliwym poszukiwaniem czegoś, co pozwoli być zauważonym. W sztuce współczesnej większość prac to tandeta, rzeczy służące szokowaniu, i wymyślone. Ich twórcy nie potrafią zaistnieć bez wymyślenia siebie i swojej sztuki, zaistnieć autentycznie jako oni. W tej chwili już studenci drugiego roku kombinują, co zrobić, aby zaistnieć. Najtrudniej jest mówić od siebie i nie wymyślać siebie. To jest cecha nielicznych. Najgorszą rzeczą jest pójście na skróty, aby się przypodobać i robić ładne rzeczy, albo by szokować. Dzisiejsza kultura jest także kiczorodna, a niektórzy artyści świadomie tworzą kicz. I oczywiście wiele osób zachwyca się kiczem. Udawanie kogoś innego, to cecha współczesnych twórców. Wielu posiadających jakiś warsztat maluje pod kogoś znanego, bo chcą malować np. jak Styka, czy Kossak. Ale już nie jak np. Ruszczyc, czy Poznańska, bo ci są dla nich już za trudni, a prace nie "efektowne". Małpowanie to charakterystyczna cecha bardzo wielu ludzi. Także artystów.
W stosunku do osób niepełnosprawnych biorących udział w warsztatach terapii zajęciowej mówimy o aktywności artystycznej, o twórczości, w jakimś sensie także o sztuce, ponieważ w kręgu tych twórców zdarzają się także osiągnięcia większe. Trudno porównywać prace malarskie osób niepełnosprawnych z ludźmi wyszkolonymi w akademiach, którzy posiadają ogromne możliwości wypowiedzenia się, a ci pierwsi bardzo ograniczone. Choć w tym ograniczeniu niektórzy z nich są mistrzami, i to trzeba brać pod uwagę. Poza tym, ich celem nie jest zabłyśnięcie na rynku artystycznym, czy wejście do grupy najlepszych w Polsce malarzy, ale terapia i wewnętrzny rozwój. To jest inna kategoria.
Mówiąc szczerze, denerwuje mnie to, kiedy wydawnictwo AMUN przysyła mi pocztówki z obrazami osób niepełnosprawnych, ponieważ ja nie prosiłem o nie. Dla mnie jest to wyłudzanie pieniędzy. Jeśli będę miał ochotę kupić kartkę z dziełem malarskim, to sam kupię taką, którą uważam za piękną. Gdy do swoich przyjaciół wysyłam pocztówkę ze zdjęciem, czy obrazem, to przez nią coś im komunikuję, to jest moja do nich korespondencja, więc to, co na niej widnieje także jest przekazem. Dla mnie sztuka jest pokarmem, bez którego nie wyobrażam sobie życia. Dlatego przeciętnej, na niskim poziomie artystycznym, czy wręcz brzydkiej sztuki nie chcę nikomu wysyłać. W moim kręgu ludzi znających się na sztuce, gdybym wysłał im pocztówkę z AMUN, to nie wiedzieliby, co chcę im przez to powiedzieć i nie zrozumieli, co chciałem im przez to przekazać. Zapewne bardzo wielu ludziom one podobają się. Być może gdyby nie byli osobami niepełnosprawnymi, ale zdrowymi, w ogóle nie zajmowaliby się sztuką. Teraz stała się ona dla nich szansą, aby mieć zajęcie. I to jest szalenie ważne. Nie powinni oni w ogóle brać udziału w wyścigu szczurów o uznanie i aplauz. Szalenie trudno będzie im przebić się z własną wystawą np. do Centrum Sztuki Współczesnej, Zachęty czy poważnej galerii, gdzie oceniają już prawdziwi znawcy i krytycy sztuki. W pierwszym momencie nawet mnie drażniło to, że w Muzeum Narodowym, pokazuje się wystawę tak amatorskich pod względem artystycznym prac, nieprezentujących wysokiego poziomu. Mówimy przecież o Narodowym Muzeum, a nie wystawie w galerii. Ale pomyślałem, że może jest to ważne dla nas wszystkich, abyśmy mogli zobaczyć co robią ci artyści i co można zrobić oraz osiągnąć nie mając akademickiego przygotowania, jak również ograniczenia w posługiwaniu się pędzlem. To jest pewien wymiar człowieczeństwa. Wtedy też wiedza jaką mamy o niepełnosprawności artysty, daje nam nową perspektywę przy ocenie jego prac.
Ważne jest także by znać swoje możliwości i nie obrażać się, gdy znawcy nas nie doceniają. Pamiętam takie zdarzenie. Umarł kiedyś znany ludowy artysta rzeźbiący w drewnie. Jego córka posiadała pewne uzdolnienia artystyczne i trafiła do liceum plastycznego. Po jego ukończeniu rozmawiałem z nią. Powiedziała mi wtedy wprost, że uważa, iż jej ojciec jest równie dobry jak Leonardo da Vinci. Pomimo, że skończyła szkołę plastyczną, nie była w stanie dostrzec różnicy pomiędzy Leonardo, a jej ojcem. I to jest pułapka, w którą łatwo mogą wpaść ci wszyscy, którzy nie mają szerszej wiedzy artystycznej. Potem przeżywają dramat.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Dorabiasz do świadczenia z ZUS-u? Dowiedz się jak zrobić to bezpiecznie
- Immunoterapie wysokiej skuteczności od początku choroby – czy to już obowiązujący standard postępowania w SM?
- Nowa przestrzeń w DPS-ie „Kombatant”
- Instytut Głuchoniemych z umową na modernizację
- Mattel® dostosowuje swoje kultowe gry do potrzeb osób nierozróżniających kolorów!
Dodaj komentarz