Być ojcem dziecka z zespołem Downa
Pod koniec stycznia na rynku księgarskim ukazała się niezwykła książka „Lista obecności. Rozmowy z ojcami osób z zespołem Downa”, prezentująca wywiady ze znanymi postaciami polskiego życia politycznego, gospodarczego, naukowego i kulturalnego, które łączy jeden fakt – ich dzieci urodziły się z zespołem Downa.
Pomysłodawcami publikacji, wydanej przez Stowarzyszenie „Bardziej Kochani”, są rodzice osób z zespołem Downa i współzałożyciele organizacji - Elżbieta Zakrzewska-Manterys, socjolożka, i Andrzej Suchcicki, filozof.
O radościach i troskach mniej znanego oblicza ojcostwa zdecydowało się porozmawiać z Elżbietą Zakrzewską-Manterys dwunastu mężczyzn: Gromosław Czempiński, Andrzej Horubała, Marian Jagiełka, Stanisław Krajewski, Aleksander Manterys, Władysław Sidorowicz, Krzysztof Słowiński, Tadeusz Sobolewski, Andrzej Suchcicki, Witold Walkowiak, Tadeusz Woźniak i Adam Ziółkowski.
- Pewnie są w Polsce sławne postacie, które ocierają się o niepełnosprawność, ale nie dotarliśmy do nich. Sława ludzi, których ukazujemy w książce, jest mniej krzykliwa, ale bardziej ugruntowana, bardziej stabilna, długotrwała. Dzięki temu „Lista obecności” zyskuje wymiar wielopokoleniowy – powiedział Andrzej Suchcicki ze Stowarzyszenia „Bardziej Kochani”, jeden z bohaterów książki.
Książka została zilustrowana czarno-białymi zdjęciami autorstwa
Macieja Hermana, niezależnego fotografa, który na swoim koncie ma
m.in wystawy „Miejsce rzeczywiste, miejsce wyobrażone” i
„Światłocienie snu”. Fotograf zaangażował się w projekt kierowany
własnymi doświadczeniami z wczesnej młodości.
- Dzieciństwo spędziłem na jednym z wielu typowych polskich
blokowisk. Były to jeszcze czasy, kiedy wszystkie dzieci bawiły się
na podwórkach. Mieszkałem w „szóstce, w „dziesiątce” mieszkał
Tosiek. Gdy pojawiał się na naszym podwórku, wszystkie dzieciaki
uciekały, śmiały się z niego i dokuczały mu. Tosiek był grubszym od
nas chłopakiem, miał dziwną twarz, niewyraźnie mówił i chodził cały
czas z krótkim patykiem w dłoni. Patrzył na niego często i
rozmawiał cicho - jak z najlepszym przyjacielem. Dla nas Tosiek był
po prostu „nienormalny”. Nie przypominam sobie, by jakikolwiek
rodzic tłumaczył nam wtedy, dlaczego Tosiek urodził się taki, a nie
inny i jak my powinniśmy go traktować – wyjaśnia.
Fot.: Maciej Herman
Fotografie Macieja Hermana złożyły się na wystawę zatytułowaną „Ojcowie. Lista obecności”, którą do 19 lutego br. można oglądać w warszawskiej Galerii Refleksy (ul. Narbutta 40, lok. 21).
„Lista obecności” to kolejny projekt Stowarzyszania „Bardziej Kochani”, który przybliża społeczeństwu problemy dzieci z zespołem Downa i ich rodzin. Jej głównym celem jest udowodnienie, że niepełnosprawność intelektualna to nie „koniec świata”.
Jak podkreślają wydawcy publikacji, dzieci z zespołem Downa mogą
być szczęśliwe, jeśli tylko otrzymają odpowiednią pomoc - od
rodziców, ale i społeczeństwa. Ponadto, jak twierdzą bohaterowie
książki „Lista obecności”, osoba z zespołem Downa pomaga zbliżyć do
siebie całą rodzinę.
- Patrząc na jakość życia Wandzi, jestem przekonany, że ma życie
lepsze niż wiele dzieci genetycznie prawidłowych. To jest bogate
życie. Ona i mnie, i matkę wciągnęła w galerię, w wystawy, w
spektakle. Życie domowe wzbogaciła i wzbogaca w dalszym ciągu. Już
nie mówię o jej nagradzaniu bezpośrednim, że przytuli się do ojca:
„mój kochany stary”, ale jest elementem stymulującym więzi rodzinne
– podkreśla Władysław Sidorowicz.
- Wiem, co myślisz. Po co o tym czytać? Po co czytać o takim,
uchowaj nas Boże, nieszczęściu? Ale oni – ojcowie Downów – o
cierpieniu mówią nie za wiele. Martwią się o dzieci, jasne, ale
skupiają się na tym, co zyskują, nawet zawodowo. Pełni
„niemęskiego” rozczulenia opowiadają o pociesznych zdarzeniach i
codziennej radości. Można się w ich doświadczeniu przejrzeć i, jak
kto chce, spytać o wartość swojego ojcostwa, małżeństwa, swojej
rodziny. Pomysłodawcy książki chcieli, by „przesłanie książki nie
zapadło jedynie w niszę ich środowiska, chcieli wyjść z tym Downem
na zewnątrz”. Dlatego brali ojców znanych, możliwie celebrytów, „by
przejść po nich jak po kładce”. Żebyśmy my – zajęty sobą kolektyw –
„złapali się na ten lep z popularności”. To się łapmy - zachęca do
przeczytania książki Piotr Pacewicz z Gazety Wyborczej.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Dorabiasz do świadczenia z ZUS-u? Dowiedz się jak zrobić to bezpiecznie
- Immunoterapie wysokiej skuteczności od początku choroby – czy to już obowiązujący standard postępowania w SM?
- Nowa przestrzeń w DPS-ie „Kombatant”
- Instytut Głuchoniemych z umową na modernizację
- Mattel® dostosowuje swoje kultowe gry do potrzeb osób nierozróżniających kolorów!
Dodaj komentarz