Głową muru nie przebiję
Sytuacja Polskiego Związku Sportu Niepełnosprawnych START jest wręcz dramatyczna. Przekłada się ona również na kondycję polskiego sportu paraolimpijskiego. To wszystko na niewiele ponad 200 dni przed otwarciem Igrzysk Paraolimpijskich w Londynie.
Z Robertem Szajem, od roku prezesem PZSN START, pierwszym wiceprezesem Polskiego Komitetu Paraolimpijskiego, rozmawiała Paulina Malinowska-Kowalczyk.
Paulina Malinowska: W swoim noworocznym wystąpieniu Phil
Craven (prezydent Międzynarodowego Komitetu Paraolimpijskiego)
powiedział, że rok 2012 będzie najważniejszym rokiem w historii
ruchu paraolimpijskiego. Jaki będzie on dla sportu
paraolimpijskiego w Polsce?
Robert Szaj: To, co się wydarzy w drugiej połowie
roku, będzie naprawdę ważne. Staramy się dobrze przygotować do tych
igrzysk, ale na dzień dzisiejszy te przygotowania nie ruszyły. Ze
względu na sytuację z finansowaniem i stanem prawnym STARTU nie
jestem w stanie podjąć decyzji o podjęciu zobowiązań, nie mając ani
decyzji o przyznanych kwotach dotacji, ani o tym, jaki zakres tych
przygotowań będzie przyznany START-owi w ramach konkursu, w którym
wystartowaliśmy.
Tajemnicą Poliszynela jest, że START stracił płynność
finansową.
Nie chodzi o płynność finansową; to jest organizacja pozarządowa,
która korzysta z dotacji i realizuje zadania publiczne, które są
zlecane.
„Stracił płynność finansową” to nie zarzut, tylko
stwierdzenie faktu, gdyż organizacja nie ma środków, by zapewnić
finansowanie przygotowań sportowców do igrzysk.
Przygotowanie do igrzysk paraolimpijskich jest zadaniem państwowym.
To powinno być finansowane. Zeszły rok był tragiczny. Zastałem
organizację z dziurą finansową, którą musiałem “zasypać” pożyczkami
i kredytami.
Po drugie - system, w którym my funkcjonujemy, jest niesprawiedliwy i dyskryminujący takie organizacje, jak nasza, czyli zajmujące się sportem osób niepełnosprawnych.
To wynik nowej ustawy o sporcie?
Oczywiście. Poprzedni minister sportu, pan Adam Giersz, który
chyba nie był nam przychylny, nie słuchał i nie przyjął naszych
argumentów w pracach nad ustawą o sporcie, która dla naszego
środowiska jest bardzo zła.
Ustawa weszła w życie jesienią 2010 roku. Mieliście ponad rok, by PZSN START - który tak naprawdę nie ma statusu związku, a więc nie ma też prawa do dwuletniego okresu przejściowego, jak związki sprawnych - zmienił swój status. Dlaczego przez cały rok nie udało się tego zrobić?
Wniosek o uznanie nas jako polski związek złożyliśmy w drugim kwartale 2011 roku.
Fot.: www.sxc.hu
Maj, czerwiec?
W maju. Ministerstwo przez prawie pół roku nie wykonało żadnego
ruchu. Dopiero gdy odbyłem naradę z prawnikami i oni uznali, że
działanie ministerstwa ociera się o zaniechanie działalności
urzędu, dopiero gdy prawnicy pojawili się w ministerstwie,
ministerstwo zaczęło prowadzić z nami korespondencję. Skandal.
Powiem, na czym polega problem z tą płynnością. To, że jakieś zadanie jest zadaniem państwowym, oznacza, że powinno być finansowane, a nie refinansowane. Jeżeli jest tak, że mam budżet 5-6 mln złotych, to na miesiąc jest to średnio 500-800 tys. Zadania państwowe są zadaniami zlecanymi, a przygotowanie do igrzysk paraolimpijskich, mistrzostw świata, mistrzostw Europy to zadania stricte państwowe. W obecnym systemie, dlatego że nie jestem związkiem w rozumieniu ustawy, te zadania są nam przyznawane w trybie konkursowym.
I refinansowane nie wiadomo kiedy?
Podam przykład. Ostatnią transzę z ministerstwa na zadania od
sierpnia do grudnia 2011 otrzymałem w drugiej połowie grudnia, tuż
przed świętami. To oznacza, że na ten okres muszę brać drogie
kredyty, bo nikt takiej organizacji “tanich pieniędzy“ nie chce
dać.
Kto płaci odsetki?
To jest problem; szukam sponsorów.
Na pokrycie odsetek?
Szukam środków, żeby te odsetki pokryć. Ten system jest chory. Za
chwilę pojawi się zarzut, że jestem organizacją, która ma słabą
płynność finansową, bo ministerstwo nie jest w stanie na bieżąco
finansować mojej działalności. Z drugiej strony, nie daje mi się
statusu polskiego związku sportowego i mówi, że nie mogę
pewnych działań wykonywać. Kwadratura koła. Nie jestem w stanie
finansować zadań, na które nie otrzymałem środków.
To punkt widzenia prezesa - urzędnika. Co to oznacza dla
zawodnika przygotowującego się do igrzysk, który jeszcze chce
powalczyć o nominacje?
To samo, co dla mnie. Na dzisiejszy dzień nie wiem, czy będę
prowadził szkolenie w tenisie stołowym, czy nie. Nie wiem, jaką
kwotę w tym roku dostanę na przygotowania i występy naszych
zawodników na arenach międzynarodowych. Podjąłem tylko
decyzję o wysłaniu Kasi Rogowiec do Stanów na Puchar Świata, bo to
było jakieś zobowiązanie i zostanie zrefinansowane za jakiś czas,
ale muszę znowu pokrywać to kredytem lub prosić kontrahentów o
wydłużone terminy płatności, choć nikt nie będzie pół roku czekał
na swoje pieniądze. Jeżeli chodzi o wpisowe, to musi być wpłacone
najpóźniej dzień przed imprezą; w przeciwnym wypadku zawodnicy nie
zostaną dopuszczeni do startów. Żaden organizator nie poczeka pół
roku na dziesięć tysięcy dolarów.
Na zdjęciu: Katarzyna Rogowiec, fot.: Robert Szaj
To oznacza, że szermierze nie pojadą do Malchowa na
zawody Pucharu Świata, a ciężarowcy do Wielkiej
Brytanii?
R.Sz. : Jeśli chodzi o ciężarowców, to bilety zapłacimy, gdy
otrzymamy środki, a każdy musi wyłożyć własne pieniądze na
wpisowe.
To samo dotyczy szermierzy?
Będę rozmawiał z prezesem Nowickim, ale sytuacja jest trudna. Nie
mam środków. Wydaję pieniądze, które otrzymam z ministerstwa
dopiero za kilka miesięcy. Pożyczam więc na ten wyjazd.
Justyna Kozdryk, nasza najjaśniejsza gwiazda w
podnoszeniu ciężarów, nie ma nominacji. By ją zdobyć, musi polecieć
na zawody do Dubaju.
Oczywiście poleci. Gdy zgłaszaliśmy zawodników na wyjazd do
Wielkiej Brytanii, Justyna była na takim miejscu w rankingu, które
pozwalało jej pojechać na Igrzyska. Niestety, nie mieliśmy w
zeszłym roku środków na zapewnienie zawodnikom odpowiedniej liczby
wyjazdów i startów…
Więc nie jeździli.
A cały świat jeździł. W stosunku do planów i złożonych w
ministerstwie dokumentów, otrzymaliśmy 65 proc. środków. 35 proc.
działań nie zrealizowaliśmy. Z niektórych rezygnowaliśmy, bo
nie byliśmy w stanie na bieżąco tego opłacać. Zaciągając kredyt,
finansujemy fundusz rozwoju kultury fizycznej czy budżet państwa. W
momencie gdy Justyna wypadła z miejsca rankingowego pozwalającego
jej na wyjazd do Londynu, próbowaliśmy ją dołączyć do listy do
Wielkiej Brytanii. Niestety IPC nam odmówiło.
Dlaczego?
Było za późno.
W sytuacji gdy nie wiadomo, czy ciężarowcy do Wielkiej
Brytanii dotrą, ten Dubaj to i tak ostatnia szansa.
Dubaj będzie na pewno. Do Wielkiej Brytanii zawodnicy też dotrą, bo
bilety już są zarezerwowane. Wpisowe będzie klubom zrefundowane,
gdy otrzymamy pieniądze z ministerstwa. Wszyscy pytają: “A
sponsorzy?“. Sport niepełnosprawnych to sport niekomercyjny, na
taką działalność nikt nie daje wielkich pieniędzy. Wiem, jak trudno
zdobyć środki finansowe. Bez pokazywania tego sportu, bez pieniędzy
na promocję nie jesteśmy w stanie zdobyć pieniędzy. Sponsor zapłaci
za swoje logo, za prezentację swojej firmy. Chodząc po firmach i
zbierając pieniądze – choćby na książkę “Najlepsi sportowcy
niepełnosprawni”, współfinansowaną przez PFRON - udało mi się
zdobyć kilku sponsorów. To nie były wielkie kwoty - po 5-8 tys.
złotych. Pozwoliło to w części sfinansować tę książkę, a
resztę, bo zostało trochę tych pieniędzy, dałem na wkład własny do
innych zadań finansowanych z Ministerstwa Sportu lub na pokrycie
odsetek. Ale to małe kwoty. Nie jestem w stanie zdobyć dużych
środków na sport, którym się nie interesują media
mainstreamowe.
Jaskółką są stypendia pozyskane w AVIVIE dla zawodników
przygotowujących się do letnich igrzysk.
Ale to pieniądze, które trafiają bezpośrednio do zawodnika. Głównym
problemem są środki na przygotowania. Muszę się martwić, czy
zawodnik ma za co pojechać na zgrupowania, na jakim sprzęcie
przygotowuje się do igrzysk, za co ma polecieć na turniej
kwalifikacyjny. Przepisy w ministerstwie często mówią o tym, że
trzeba być w pierwszej trójce na świecie, żeby można było pojechać
na turniej kwalifikacyjny poza kontynent europejski. Po co mam
wysyłać zawodników, którzy są w pierwszej trójce, kiedy oni już
mają kwalifikacje. Muszę tam wysyłać zawodników, którzy mają
dopiero szansę dotrzeć na szczyt. Ministerstwo nie chce np. zimą
wysyłać naszych zawodników ścigających się na asfalcie na wózkach
czy niewidomych kolarzy z Crossu na zagraniczne zgrupowania, na
których po asfalcie jeździć można - do Hiszpanii czy na Cypr. U nas
śnieg i lód na drogach - każdy to wie. A na autostradę rowerem czy
wózkiem wjechać nie można. To koszty porównywalne ze zgrupowaniami
w Polsce. Ale dla ministerstwa to zagranica, a tam jeździ się chyba
w nagrodę, a nie po to, by ciężko pracować. Pewnie wszyscy sobie o
nas przypomną, gdy się skończą igrzyska olimpijskie. Wtedy zostaną
dwa tygodnie na przygotowania.
System stworzony przez byłego ministra Adama Giersza był zły. “Rozwalił” polski sport sprawnych i bardzo dobrze, że nie do końca daliśmy się wciągnąć w te niezbyt dobre pomysły, żeby stworzyć klub “Londyn” dla paraolimpijczyków. Bo to byłaby taka sama porażka, jak w lekkiej atletyce pełnosprawnych. Przez naszą krnąbrność minister Giersz postanowił nie rejestrować nas jako związku, tylko rozparcelować ten sport po związkach pełnosprawnych, które zazwyczaj mają swoje problemy z zadaniami, które już realizują. Wyjątek stanowi Polski Związek Tenisa Stołowego, który nie ma sukcesów w sporcie zdrowych i postanowił zawłaszczyć sport niepełnosprawnych, widząc lukę w systemie prawnym. Stąd protest, który został wysłany do minister sportu.
Protest z jakiego powodu?
Protest wobec prób wyłączenia tenisa ze START-u.
Kto próbuje wyłączyć tenis?
Urzędnik za biurkiem decyzją administracyjną, przekierowując
finansowanie tenisa stołowego z PZSN START do Polskiego Związku
Tenisa Stołowego.
A kto teraz ma prawo powoływania członków
kadry?
Ja tę kadrę powołuję, po czym proszę polskie związki
pełnosprawnych, bo ja nie jestem polskim związkiem, żeby oni ją
powołali na postawie listy do nich wysłanej.
Czyli PZSN START jej nie powołuje.
Moja organizacja powołuje, bo ma wiedzę.
Ale z prawnego punktu widzenia - nie robi
tego.
Z powodu ustawy nie mogę.
Co z organizacją mistrzostw Polski, Pucharów
Polski?
W tym roku w ogóle nie będzie mistrzostw i Pucharów
Polski, bo ministerstwo postanowiło nie finansować nam tego. Mamy
pieniądze na rynku znaleźć.
Była już taka sytuacja?
Nie, to pierwszy raz. Formalnie my nie możemy robić tych
mistrzostw, bo nie jesteśmy polskim związkiem, a ministerstwo i tak
tego nie finansuje, bo postanowiło zrównać prawa niepełnosprawnych
z pełnosprawnymi, a pełnosprawnym nie finansują. Więc nam też nie.
Absurd za absurdem.
Sytuacja jest krytyczna. Nie możecie powoływać kadry,
tylko słać listy do związków sprawnych…
A mnie nie chcą uznać za polski związek, bo jest niechęć do sportu
paraolimpijskiego w ogóle.
Dlaczego jest niechęć?
Może była ta niechęć. Jest nowa pani minister. Jednak zanim nowa
pani minister wdroży się w sprawy operacyjne, to trochę czasu
minie. Najważniejsze problemy w ministerstwie to Euro, budowa
stadionu narodowego. To zrozumiałe, bo to jest priorytet. Ale o
najbardziej poszkodowanych nie można zapominać.
To wygląda tak, jakby ktoś chciał, żeby PZSN START się
wywrócił. Komu na tym zależy?
Myślę, że już odpowiedziałem na to pytanie.
Ale sytuacja się zmieni, bo jest nowa pani
minister.
Z panią minister widziałem się dopiero na komisji sejmowej, ale do
spotkania, by porozmawiać o problemach, jeszcze nie doszło.
Natomiast spotkałem się już z nowym wiceministrem Jackiem Foksem w
drugim dniu jego pracy i przestawiłem wszystkie problemy,
czyli to, że nic nie mogę. Uważam, że do tej pory była to złośliwa
gra przeciwko rejestracji naszego związku. Mam nadzieję, ze to się
zmieni.
Ostatnia sprawa. W zeszłym roku, po igrzyskach w
Vancouver, w plebiscycie “Przeglądu Sportowego” i na Gali Mistrzów
Sportu nie było sportowca z niepełnosprawnością. W tym roku
sytuacja wygląda tak samo. Dlaczego tak się dzieje?
W połowie listopada rozmawiałem z bardzo przychylnym nam redaktorem
Marcinem Kalitą, naczelnym “Przeglądu”. Kontaktowałem się z panem
Włodzimierzem Szaranowiczem, szefem sportu w TVP. Powiedział, że ma
tyle spraw związanych z Euro i igrzyskami olimpijskimi, że nie ma
czasu na sport niepełnosprawnych. Redaktor Kalita powiedział, że
przekaże moje sugestie. Miałem dwie, oczywiście Katarzyna
Rogowiec…
Która po Vancouver nie została nagrodzona.
Zdobyła mnóstwo medali mistrzostw świata w Chanty
Matyjsku. I druga propozycja do wyboru, żeby uhonorować naszych
koszykarzy, którzy zakwalifikowali się do igrzysk
paraolimpijskich. Niestety, miałem sygnał od redaktora Kality, że
Telewizja Polska, cytuję: “w tej formule, jaką przewiduje, nie
widzi miejsca dla sportu niepełnosprawnych”. I głową muru nie
przebiję.
Dodaj odpowiedź na komentarz
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Komentarz