Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Przepraszam, czy tu biją?

09.01.2012
Autor: Tomasz Przybyszewski
Źródło: Integracja 5/2011

Przemocy domowej zazwyczaj nie widać – także dlatego, że często nie chcemy jej widzieć. Szczególnie nie mieści się w głowie, że ktoś może krzywdzić osobę chorą lub z niepełnosprawnością. Niestety, co jakiś czas poprzez media docierają do opinii publicznej informacje, które burzą nasze dobre samopoczucie.

Brat w kurniku
We wsi Rzecko (zachodniopomorskie) 30-letni Walerian, mężczyzna z niepełnosprawnością intelektualną, przez sześć lat był więziony w kurniku. Do nogi miał przyczepiony łańcuch. Jego siostra nie protestowała, gdy mąż wraz z dorosłym synem więzili Waleriana. Przynosiła bratu do kurnika jedzenie i picie. Mąż nie chciał widzieć szwagra w domu, bo ten „sobie popijał i brzydko pachniał”, ale rentę Waleriana – chętnie widział. O więzionym mężczyźnie wiedziała prawdopodobnie cała wieś.

Źródło: wp.pl [maj 2006]

Można oczywiście powiedzieć, że to skrajny przypadek. I będzie w tym dużo racji. Jednak rację ma też prof. zw. dr hab. Brunon Hołyst, który w Kryminologii stwierdza na podstawie statystyk, że w przypadku przemocy domowej „najczęściej atakowane są osoby słabe i bezbronne”. Niestety, ta charakterystyka zbyt dobrze pasuje do wielu osób z niepełnosprawnością.
– Osoby niepełnosprawne często nie doceniają swojej wartości, mają kompleks wynikający z niepełnosprawności. Kompleks ten osłabia siły psychiczne człowieka na tyle, że nie może się on przeciwstawić w sytuacjach zagrożenia – tłumaczy prof. Hołyst. – Nie generuje sytuacji zagrożenia, ale przez sam fakt, że jest niepełnosprawny, zostaje jakby wytypowany na ofiarę. Bo zawsze atakuje się słabszego. Osoby niepełnosprawne są więc wiktymizowane dlatego, że są słabe, a po wtóre – bo nie mogą się bronić.

Na zdjęciu: zbite okulary
Fot.: www.sxc.hu

Według amerykańskich i europejskich badań, osoby z niepełnosprawnością są dwa do pięciu razy częściej ofiarami przemocy niż osoby pełnosprawne. Z badania PAN z 2009 roku wynika, że 1/3 Polaków zetknęła się poza swoją rodziną z przemocą wobec osób z niepełnosprawnością. Jej przejawami były najczęściej: zabieranie dóbr materialnych lub pieniędzy, wytykanie niesprawności intelektualnej lub fizycznej, izolowanie lub zamykanie, a także ośmieszanie i wyzywanie. Jednak mimo że ponad 90 proc. badanych nie widzi usprawiedliwienia dla żadnej z form przemocy, to ok. 45 proc. uważa, że lepiej się nie wtrącać. Zareagował jedynie co piąty świadek przemocy, która działa się poza własną rodziną, i co czwarty, gdy akt przemocy dokonał się w rodzinie.

Tylko nikomu nie mów

Na przemoc domową narażone są osoby niesamodzielne, zależne od sprawcy, a specjaliści często wyróżniają w tej grupie osoby z niepełnosprawnością intelektualną i chorobami psychicznymi.

– Po pierwsze, z powodu niemożności zrozumienia tej sytuacji przez samą osobę niepełnosprawną – podkreśla Renata Durda, kierowniczka Ogólnopolskiego Pogotowia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie „Niebieska Linia” Instytutu Psychologii Zdrowia. – Po drugie, z niemożności przedstawienia tego w sposób zborny przez ofiarę otoczeniu. Sprawca czuje się dużo bardziej bezkarny.

Poczucie bezkarności jest często kluczowe. Sprawcy, który jest członkiem najbliższej rodziny, dość łatwo jest manipulować otoczeniem, a wszelkie niepokojące sygnały tłumaczyć np. niepełnosprawnością intelektualną ofiary. Łatwo może on też kontrolować osobę od siebie zależną.

– Sprawca bardzo często w tych bliskich relacjach, gdzie przemoc polega na sprawowaniu władzy i kontroli, mówi ofierze: „Tylko nikomu o tym nie mów, bo jak powiesz, to dopiero będzie źle” albo: „Jest źle, bo ty jesteś winna, bo gdybyś się inaczej zachowywała, to nie byłoby tego, co się dzieje” – tłumaczy Renata Durda. – Bardzo łatwo jest osobę niepełnosprawną przekonać, że jak ujawni, to trafi do domu opieki. A ona chce być we własnym domu.

Nawet jeśli sprawa wyjdzie na jaw, organy ścigania nie mają łatwego zadania. Często nie są też odpowiednio przygotowane do pracy z osobami z różnego rodzaju niepełnosprawnościami. Dopiero biegły psycholog jest w stanie stwierdzić, na ile zeznania są prawdziwe. Do prawdy można jednak dojść nawet w przypadku osoby, z którą nie ma żadnego kontaktu, której nie można przesłuchać.
– Wtedy szuka się innych dowodów – tłumaczy Roch Waszak, prokurator rejonowy w Gostyniu. – Jeśli ta osoba jest bita, to są ślady na ciele. Biegły lekarz, który dokonuje obdukcji, stwierdzi, jaki jest mechanizm powstania tych obrażeń. Czy jest to w wyniku odleżyn, czyli długotrwałego leżenia w łóżku, czy jest wynikiem kompletnego braku opieki. Jeżeli już są głębokie rany, to takie karygodne zaniedbanie jest elementem znęcania się nad tą osobą. Jeżeli na kimś ciąży prawny obowiązek opieki i on tę nieporadną osobę porzuca, to też karnie za to odpowiada.

Ostrożnie z krytyką

Wyrodna matka
W Krakowie zatrzymano 53-letnią kobietę, która przez co najmniej trzy lata znęcała się nad synem, poruszającym się na wózku 31-latkiem. Według ustaleń policji, biła go młotkiem, oblewała wrzątkiem i przypalała papierosami. Robiła to podczas urządzanych przez siebie w mieszkaniu libacji. Mężczyzna nie mógł się bronić, ma niesprawne ręce i nogi.

Źródło: polskalokalna.pl [kwiecień 2008]

– Im poziom życia niższy, czyli inaczej mówiąc: bieda, bezrobocie, to ta agresja, przemoc jest większa – podkreśla prok. Waszak. – Ludzie są sfrustrowani, to się wyżywają na chorym bracie, chorej żonie. Był przypadek znęcania się nad mężem, który leżał w łóżku po wylewie.

Okazuje się, że o ile zazwyczaj sprawcami przemocy domowej są mężczyźni, to w przypadku przemocy wobec osób z niepełnosprawnością rośnie procent kobiet sprawczyń. Wytłumaczenie jest proste. To one najczęściej się nimi zajmują – jako matki, ale zawód opiekuna też jest mocno sfeminizowany. Bardzo często krzywdzenie osób zależnych wynika z tego, że opiekun (w tym i rodzic) nie radzi sobie z sytuacją. Ostrożnie jednak z krytyką. Nie każdy jest przecież stworzony do tego typu ciężkiej pracy, często bez przerwy przez dziesiątki lat, po 24 godziny na dobę. W efekcie pojawić się może depresja, przemęczenie, napięcie psychiczne, co odbija się na podopiecznym.

Prof. Hołyst sięga jeszcze głębiej. - Jest tu pewna złość wobec tych osób niepełnosprawnych, dlatego, że ci rodzice muszą im poświęcać więcej czasu na pielęgnację, okazywać większą troskę. Całe życie muszą im podporządkować – uważa. – Trzeba też powiedzieć, że osoby niesamodzielne są czasem zbytnio wymagające, krzyczą na swych opiekunów. Co też wynika z ich stresu, nadwyrężenia systemu nerwowego, no i braku akceptacji swojej sytuacji, która jest permanentna. Bo to nie jest tak, że dziś mam kaszel, a jutro już go nie mam. Więc tutaj nie ma tej drogi wyjścia i to powoduje, że obie strony są niezadowolone z aktualnej sytuacji.

Nieprawidłowe reakcje wobec osoby z niepełnosprawnością mogą być spotęgowane poprzez czynione jej wyrzuty, przypisywanie jej winy takiego, a nie innego stanu rzeczy: „bo gdybyś po alkoholu nie wsiadł wtedy do samochodu”...

Warto szukać wsparcia, gdy jeszcze nie jest za późno. Nie zawsze rozwiązaniem muszą być pieniądze na zorganizowanie opieki. Warto chociażby poszukać organizacji zrzeszającej podobnych sobie. Może ktoś mógłby na jeden wieczór zająć się swoim i naszym podopiecznym, w zamian za rewanż? Można w ten sposób wygospodarować czas dla siebie i wreszcie odpocząć. Warto szukać pomocy, by nie czuć, że nie ma się wyboru. Oczywiście, zawsze ktoś może odpowiedzieć, że nikt mu nie będzie mówił, co ma robić.

– To prawda, ale ja mogę powiedzieć: masz wybór i albo skorzystasz z możliwości, jakie daje ci plan pomocy, albo zostaniesz przestępcą. Wybór należy do ciebie – podkreśla Renata Durda. – Bo jeśli bijesz, to stosujesz przemoc psychiczną i jesteś przestępcą.

Trudne sytuacje powinny zmuszać do szukania rozwiązań, których w normalnych warunkach nie potrzeba.
– Oczywiście to nie są proste recepty – zaznacza Renata Durda. – Nie można powiedzieć komuś: nie będziesz już miał osoby starej, chorej czy niepełnosprawnego dziecka. Jak było, tak będzie. Ale możesz się z tym lepiej czuć i na pewno ta osoba może się z tym czuć lepiej. Będzie bezpieczna i nie będzie krzywdzona.

Na zdjęciu: ofiara przemocy - mężczyzna z zakneblowanymi ustami
Fot.: www.sxc.hu

Złe myśli rodzą się w mózgu

Gdzie jest uczennica?
W ogródku domu w warszawskiej dzielnicy Ursus policjanci znaleźli zakopane ciało dziewczynki. Dorota miałaby dziś 13 lat. Zatrzymano jej matkę z konkubentem oraz dwoma dorosłymi braćmi. Policjanci znaleźli ciało, gdy przyjechali sprawdzić, czemu od trzech lat Dorota nie chodzi do szkoły. Matka tłumaczyła śmierć dziewczynki zakrztuszeniem podczas jedzenia, a ukrycie zwłok – lękiem przed odpowiedzialnością za złą opiekę nad córką. Dorota urodziła się z wodogłowiem, miała epilepsję, ale nie była pod opieką lekarza. Śledczy nie wykluczają śmierci w wyniku niepodawania leków.

Źródło: RMF24 [grudzień 2010]

– Jestem bardzo głęboko przekonana o tym, że wiele osób chorych, starych, niepełnosprawnych nie umiera dlatego, że przyszedł kres ich życia, tylko w wyniku bardzo istotnych zaniedbań i przemocy wobec tych osób – uważa Renata Durda.

Jej zdaniem, nikt nie będzie dochodził prawdy, czy np. osoba, która długo chorowała, mogła jeszcze żyć. W Wiktymologii prof. Brunon Hołyst pisze m.in. o eksterminacji osób z niepełnosprawnością, eugenice. To już na szczęście historia, ale może te idee znajdują jeszcze wyznawców?

– Zbrodnia i miłość rodzą się w mózgu, złe myśli rodzą się w mózgu – odpowiada Brunon Hołyst. – Może oficjalnie nikt nie będzie głosić takich poglądów, które by sprowadzały się do eksterminacji. Ale często mówimy tak: śmierć jest wybawieniem. Składamy kondolencje, ale sami przed sobą przyznajemy, że prawdę mówiąc, to dobrze, że on umarł, przecież już nie miał znikąd pomocy. Męczył się 40 lat, leżał w łóżku, świat jego był zamknięty w czterech ścianach, nie czytał, nie myślał, to była taka roślinka. A wszyscy wokół niego byli obciążeni dodatkowymi obowiązkami, to chyba dobrze, że Bóg go zabrał. Bo wierzący nie chcą dokonać czynu, który byłby czynem kryminalnym. Bóg zabrał, czyli nas uwolnił. Rozpatrujemy to w pewnych kategoriach, co jest dla nas dobre i co jest dobre dla tego chorego, niepełnosprawnego. I konkluzja jest taka, że śmierć jest pewnym wyzwoleniem i nas, i jego. On się nie męczy i my się nie męczymy.

Nie dostanie kolacji

Niemiłosierna siostra
W Domu Pomocy Społecznej w Studzienicznej (podlaskie) przypadkowy turysta nagrał amatorski film, na którym widać, jak siostra zakonna bije po głowie i szarpie za włosy dziewczynę z niepełnosprawnością. Gdy film, za pośrednictwem TVN, zobaczyła cała Polska, 67-letnią zakonnicą i DPS-em zainteresowała się prokuratura. Proces jest w toku.

Źródło: TVN [październik 2009]

Są różne placówki opieki, tak jak i różni są pracujący w nich ludzie. Jedni wkładają w pracę całe serce, inni dają jedynie upust frustracjom. Na szczęście Polskę omijają tragiczne historie, jak ta z Bułgarii, gdzie prokuratura wszczęła 248 dochodzeń w sprawie zgonów w domach opieki dla dzieci z niepełnosprawnością, w następstwie zaniedbań i stosowania przemocy. Prof. Brunon Hołyst zwraca jednak uwagę na pewną cechę tego typu instytucji.
– W przypadku przemocy w instytucjach zamkniętych, czyli instytucjach totalnych, bo one mają pewien reżim, mamy do czynienia z tzw. wyuczoną bezradnością – tłumaczy. – Jest to zjawisko znane w psychologii. Osoba o wyuczonej bezradności nie podejmuje żadnych działań naprawczych, korygujących człowieka agresywnego, bo wychodzi z założenia, że sobie nie poradzi, bo to jest wychowawca i on wszystko może. Tak jak i opiekun, kucharka czy siostra miłosierdzia. Oni mają nad nim przewagę, szczególnie jeśli dodać do tego niepełnosprawność czy chorobę. Czyli on nie może przeciwstawiać się postawie agresywnej, bo w ten sposób pogorszy swoją sytuację życiową.

Taka osoba nie ma zazwyczaj alternatywy, szansy ucieczki. Nie ma rodziny lub możliwości życia w niej. Dlatego nie poskarży się nawet jeśli ktoś ją odwiedzi, bo dowie się o tym ktoś z opiekunów i będzie jeszcze gorzej. Godzi się na bycie ofiarą, bo jej życie jest uzależnione od innych i nic w tym układzie zmienić nie może. Choć na zewnątrz placówka wygląda dobrze, w rzeczywistości może być inaczej.

Renata Durda pamięta zorganizowane w Łodzi szkolenie z zakresu przeciwdziałania przemocy wobec osób starszych i z niepełnosprawnością dla 120 pracowników DPS-ów i dziennych domów pobytu.
– Większość tych osób mi powiedziała: „Proszę pani, ja pracuję 30 lat i pierwszy raz w życiu jestem na takim kursie” – wspomina.

Pamięta też, że nikt nie wyśmiał ćwiczenia, w którym była informacja o pozbawieniu niegrzecznego mieszkańca kolacji. Nikt nie podnosił, że to kara niegodna XXI wieku. Kontakt z pracownikami DPS-ów dał jeszcze jedną cenną informację. Otóż dzień wypłaty świadczeń, których część zostaje u pensjonariuszy, to często jedyny dzień w miesiącu, gdy zjawiają się rodziny. Takie okradanie z pieniędzy lub sprzętów nazywane jest przemocą ekonomiczną, która nie należy do rzadkości.
– Mieliśmy taki przypadek: ojciec dwóch córek, pan który był po amputacji nogi, miał problemy z poruszaniem się nawet o kulach – wspomina prok. Waszak. – Córki się umówiły, że pół roku będzie mieszkał u jednej, pół roku u drugiej. I tak też było. Ale co te córki postanowiły zrobić? Tatuś miał emeryturę i to dosyć wysoką, więc wykorzystując fakt jego pobytu w danym czasie, każda z nich nakłaniała go do tego, żeby robić jakieś zakupy na raty. Czym się to skończyło? Tym, że tatuś nie miał żadnych pieniędzy, bo wszystkie musiały pójść na spłatę zobowiązań.
Córki oddały go potem do DPS, gdzie wkrótce umarł.

Poczucie bezkarności

Podejrzany opiekun
Z Ośrodka Pomocy Społecznej w Sadowej niedaleko Warszawy zniknęła 22-letnia podopieczna. Znaleziono ją kilka godzin później na terenie Kampinoskiego Parku Narodowego, ubraną jedynie w bieliznę. Powiadomiona przez jej rodzinę prokuratura nabrała podejrzeń w stosunku do pracującego w OPS od 1,5 roku 55-letniego mężczyzny, który przed podjęciem pracy spędził sześć lat więzienia za wykorzystywanie seksualne nieletniej adoptowanej córki. Na razie śledczy ustalili, że mężczyzna wykorzystywał seksualnie jedną, 20-letnią mieszkankę OPS. W Ośrodku mieszka 110 osób z niepełnosprawnością intelektualną.

Źrodło: rp.pl [lipiec 2011]

Na zdjęciu: ofiara przemocy - cień osoby z wyciągniętą ręką
Fot.: www.sxc.hu

Amerykańskie rządowe statystyki dotyczące urazów zdrowotnych nie napawają optymizmem. Jako grupę najbardziej narażoną na przemoc seksualną wskazują osoby z niepełnosprawnością intelektualną. Jej doświadczenie deklarowało od 25 do 67 proc. dorosłych osób z niepełnosprawnością intelektualną, wśród kobiet zaś wskaźnik ten był znacznie wyższy – od 51 do 79 proc.
– Przyzwolenie na „używanie” kobiet niepełnosprawnych intelektualnie jest tak duże, że właściwie zdziwienie budzi to, że się nie korzysta z tego dostępu do bezpłatnych i darmowych usług seksualnych ze strony tych osób – przyznaje Renata Durda.

– Często też i te osoby nie czują, że to jest coś, co je krzywdzi. Odczytują to jako zainteresowanie sobą i dobre relacje. Ponieważ nikt się mną nie interesuje, nikt mnie nie dotyka, nikt nie zbliża się do mnie, to tu mnie ktoś dotknął, ktoś się do mnie zbliżył, wyraził zainteresowanie mną, czyli ta relacja jest w porządku. Nie odczytują tego jako relacji, która jest przestępstwem.

Z punktu widzenia sprawcy niezwykle istotne jest wspomniane poczucie bezkarności. Rodzice często nie zastanawiają się, dlaczego dziecko jest pobudzone, zaniepokojone, gdy opiekował się nim sąsiad.
– Matka myśli sobie: „pewnie dlatego, że zostało z obcą osobą, a nie ze mną, i było zaniepokojone, że mnie nie ma przy nim” – mówi Renata Durda. – Nie chce myśleć o tym, że to może być tak, że ten jedyny sąsiad, który powiedział: „Zajmę się pani dzieckiem, niech pani ma chociaż chwilę wolną”, jest zarazem tą osobą, z którą nie powinno się dziecka zostawiać.

Reaguj!

Jeśli jednak nabierze się podejrzeń, są różne możliwości podjęcia działań. Na stronach www.niebieskalinia.pl, www.niebieskalinia.info są dość dokładne informacje, jakie ma się prawa i co należy robić, gdy doświadcza się lub jest się świadkiem przemocy. Pomoc uzyskać też można, pisząc na adres mejlowy: niebieskalinia@niebieskalinia.info. Od lat działa też numer ogólnopolskiego telefonu „Niebieskiej Linii” 0 801 12 00 02, gdzie zarówno ofiara, jak i świadek, a także sprawca przemocy uzyskają pomoc.

W 1995 r., na początku działalności „Niebieskiej Linii”, zdecydowana większość dzwoniących to były ofiary przemocy. Obecnie niemal połowa telefonujących to jej świadkowie. Bardzo często jest to ktoś z rodziny: dziecko, które dorasta i dowiaduje się, jakie zachowania są złe, babcia przerażona po odwiedzinach u rodziny. Na „Niebieską Linię” dzwonią też ludzie, którzy np. widzą w pracy, że koleżanka regularnie maskuje grubym makijażem podbite oko. Są zgłoszenia od organizacji wspierających osoby z niepełnosprawnością np. w szukaniu pracy. Doradcy zawodowi widzą, kiedy źle się dzieje, i dzwonią z pytaniem, co robić. Różne są oczywiście motywacje osób podejmujących interwencję. Może być to chęć pomocy albo dyskomfort.
– Mogę nie lubić Kowalskiej, powiedzieć: co mnie to obchodzi, ale ja się źle czuję z tym, jak Kowalska za ścianą krzyczy i chcę, żeby przestała – mówi Renata Durda. – Złapałam za telefon i zadzwoniłam na policję. Cudownie! Nieważne są moje motywacje.

W Polsce oczywiście wciąż jeszcze taka reakcja nazywana jest donosicielstwem. To się jednak zmienia. Dzwoniący świadkowie przemocy już tak nie uważają, może nawet wiedzą, że niosą pomoc. Taka świadomość jest szczególnie ważna w przypadku krzywdzenia osób niesamodzielnych.
– Osoba niepełnosprawna jeszcze bardziej niż dziecko, osoba starsza i osoba sprawna nie będzie w stanie sobie poradzić z samodzielnym szukaniem pomocy – tłumaczy Renata Durda.

Prok. Waszak dodaje, że najwięcej zgłoszeń do prokuratury jest od samych pokrzywdzonych. Podkreśla też rolę pracowników ośrodków pomocy społecznej i centrów pomocy rodzinie.
– To z ich strony powinien być pierwszy sygnał – uważa. – Jeżeli nie do prokuratury, to najbliżej obywatela jest dzielnicowy, funkcjonariusz policji, który zna to środowisko.

Nie musi się to kończyć w prokuraturze i później w sądzie. Czasem wystarczy wizyta dzielnicowego w domu, w którym doszło do aktu przemocy. Powinien dostrzec, co tak naprawdę się dzieje i czy potrzebna jest szybka i zdecydowana interwencja, jak choćby odizolowanie sprawcy od ofiary, czy też sytuacja da się załagodzić w inny sposób.
– Ile interwencji, ile rodzin, tyle zachowań ludzkich, charakterów, do każdego trzeba podejść indywidualnie, a nie od razu: „Pan jest sprawcą, przestępcą”. Od tego jest sąd. Należy przyjść, wysłuchać obu stron konfliktu. Czasem rozmowa da więcej niż rozprawa i wyrok – tłumaczy asp. sztab. w st. spocz. Dariusz Florek, który jako dzielnicowy z Podkarpacia został w 2009 r. laureatem konkursu „Niebieskiej Linii”: Policjant, który mi pomógł. – Było też tak, że korzystałem z pomocy księdza, i to skutecznie. Chodzi o to, aby osiągnąć cel, by zgoda w tym domu była i spokój.

Wciąż pozostaje jednak pytanie, kiedy reagować. Co jest przemocą? Nie ma jednej definicji, jest natomiast niezawodny sposób jej rozpoznania.
– Jeśli masz wątpliwość w tej sprawie, to zastanów się dokładnie, czy ty chciałbyś w takiej sytuacji być w ten sposób traktowany, bo jeśli nie, to znaczy, że powinieneś reagować – podpowiada Renata Durda.

Czasem wystarczy zapytać, czy można w czymś pomóc.

Póki nie jest za późno.

Komentarz

  • Gdzie ta Pomoc - gdzie zgłaszać i komu
    rafał32
    17.01.2012, 19:01
    Gdzie zgłaszać i komu przemoc nad osobami niepełnosprawnymi ??? Wszystkie instytucje kierują do Sądu : "Wszystkie instytucje , media , fundacje powinny reagować i domagać się zaostrzenie Polskiego Prawa. Wysokie kary za znęcanie się nad osobami niepełnosprawnymi. Do tych wszystkich Posłów ,Ministra Sprawiedliwości, Premiera ,Prezydenta - bo nic nie robią , zajmują się tym co nie trzeba. - a osoby niepełnosprawne nie mogą się bronić przed takimi katami. " Proszę żeby ten temat "Przepraszam, czy tu biją?" był widoczny na głównej stronie internetowej.

Dodaj odpowiedź na komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin
Prawy panel

Wspierają nas